czwartek, 25 czerwca 2015

Sól

Weź mnie ze sobą. Tak w sobie. Jak będziesz tam gdzieś daleko pomyśl o mnie...Uzależniam i pomimo, nie za coś. Kupuję czekoladę z kryształkami soli, ulubione jogurty Małego. Przede mną stoi w kolejce kobieta z długimi blond włosami. Zakupy wysuwają się z dłoni i lecą na ziemię. Przed chwilą miałam podobnie- mówi blondynka. Które serwetki, by pani wybrała dla córki na urodziny? Ile ma lat? Trzynaście. Motylki. Odzywam się pierwsza. Podobnie myśli sprzedawczyni. Uśmiecham się, dostrzegając te małe znaki przygotowane przez los. Wnętrze jest tak ciepłe, mam ochotę przymknąć oczy i usnąć. Maluch nie oszczędza nikogo. Bierze gumowy młotek i uderza Małego w ucho, ten płacze. Wiem, że to boli, bo kilka dni wcześniej dostałam w udo. Chodź no tutaj do mnie...Dupsko cię nie swędzi przypadkiem? Niee. Piwnooki wie, że nie ma ze mną żartów. Kocham mocno...ale margines zdrowego rozsądku jest zachowany. Ten margines jest mi potrzebny, tak jak ta sól w czekoladzie....by nie było za słodko, za dobrze, by mieć swój punkt odniesienia, bym się nie zatraciła....

wtorek, 23 czerwca 2015

Na nowo

Motyl został zaplątany w sznurki. Zwisają, bawią się...Tak tęsknię, tak tęskniłam. Zdjęcia obejrzane. Dużo śniegu było i wódki. Żadnych innych zwierzeń. Tylko widzę te choinki wielkie i mówię pięknie! Chcę tam być, za tydzień, później, kiedyś...Weźmiesz mnie ze sobą....Myślisz- pytasz, wiem, że myślisz. Nie musisz nic mówić. Znam cię...wiem wszystko zanim pomyślisz i poczujesz. Jesteś mną, weszłaś mi głęboko za skórę. Nie potrafię o tobie nie myśleć, ot tak przestać,  może chcę byś tam zawsze była. Dziewczynka z długimi włosami, koniecznie, pamiętasz. Taka jak ty. Zatyka mnie, wiesz, czujesz...prawda... ilekroć to słyszę...co mówisz. Wiesz co mnie rani...jestem całością, a nagle się rozsypuję i wszystko na nowo trzeba zbierać. I Ty to zbierasz, bo chcesz! Ukochana słyszę...

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Czekam

Sprzedawca sałaty podaje mi koszyk truskawek. Wzrok mu się śmieje, ale nic nie mówi. Tylko obserwuje. Maluch wierci się w swoim foteliku rowerowym. W końcu udaje mu się uwolnić stopę z buta. Lody, lody...krzyczy głośno, kiedy mijamy pobliską lodziarnię. Może kiedyś tam przyjedziemy, o ile będzie cieplej. Na razie pogoda zachęca raczej do pozostania w łóżku...pod szarym kocykiem. Odświeżona przyczepa czeka na wakacyjny wyjazd. Nawet gniazdko osy w kominku zostało wyrzucone. Przypominam taką osę...żądełko kłuje dotkliwie i trzeba być nie lada gruboskórnym, by wytrzymać mój sarkazm, żarty, znosić humory, które zmieniają się jak pogoda w Tatrach. Zatem muszę być samotnicą, która czasami zbliża się do ludzi, bo szpileczki od osób na których nam zależy bolą dłużej...Czasami nawet kilka tygodni. Może odpowiedź, by nic nie ruszać, zostawić tak jak jest...spowodowała falę moich kąśliwych uwag. Wszystko tak jak chciałam podane na talerzu pod sam nos, a ja jeszcze śmiem wybrzydzać?! Chciałabym się mimo wszystko przytulić, nawet jeśli nie potrafię tego pokazać, czy powiedzieć. To na to czekam.

niedziela, 21 czerwca 2015

Such a feeling

https://www.youtube.com/watch?v=iFcuN2zI3u0

Nauki

Oddaj mi tablet- mówi rano Mały. Wdrażam program leczenia uzależnień- śmieję się widząc prychającego syna. D.P. jest bezwzględny. Nie, nie idę na żaden rower. Dobrze synu. Idzie i zabiera tablet, telefon i pad do konsoli. Wiesz, on jest coraz starszy i nie będzie chciał z nami wychodzić...Dociera to do niego, ale chyba znacznie wolniej niż do mnie. Szkoła i treningi...w takiej kolejności powtarza Małemu. Na szczęście nadal mówi nam o wszystkich ocenach, więc w porę możemy reagować, gdy loty spadają. Póki co rzadko się to dzieje...Poranek się przeciąga, nie chce mi się wychodzić z łóżka. Siąpi deszcz i jego mokre krople wiszą na szybie. Schodzimy na śniadanie. Maluch siedzi w swoim krzesełku i  je ciemny chlebek z masełkiem. Po kilku kawałkach zaczyna rozsmarowywać masło na szarym blacie. Nie wolno tak robić, nie chcesz jeść, to połóż do talerzyka- mówię. Moment- odpowiada Maluch. Wówczas odzywa się Mały. Maluch będziesz mistrzem dyplomacji? Moment- śmiejemy się, słysząc jego odpowiedź. A czy będziesz skromnym geniuszem?- drąży dalej Mały. Ok- Maluch.

sobota, 20 czerwca 2015

Let’s do some living before we die

https://www.youtube.com/watch?v=q30JekkZ0yc

Spokój

Patrzę na niebo. Widzę jego błękit, który zlewa się z  zielenią drzew....Znów opanował mnie taki wewnętrzny spokój, tak jakbym idealnie pasowała do tego otoczenia, była jego częścią, niezbędnym detalem całości. Miękki koc dotyka nagich, jasnych ramion. Odpoczywam, gdy ciało nadal faluje. W myślach swych wchodzę na wysoki szczyt górski, leżę na plaży w Chorwacji, usypując drobne piramidki z jasnych kamyczków.  Robię swej wyobraźni takie prezenty z przeżyć, które doznałam, które pamiętam. Z niechęcią odrywam się. Tak długo cię nie było, już dawno ze mną nie wychodziłaś. Ubieraj się raz dwa....Mój obiad?- och zjedz coś...Uciekamy z Małym z domu. Zabierz mnie na sushi....Nauczysz mnie jeść pałeczkami? Oglądam w sklepie buty górskie, wszystkie wydają się być podobne. Kupuję granatowe jeansy dla siebie. Mały siedzi na fotelu obok przebieralni. Co sądzisz?- ok, ok- oszczędna pochwała syna. Wybierz coś dla taty na Dzień Ojca. Szuka wśród różowych koszulek. Nie- powstrzymuję go. On tego nie założy. Wybiera z nadrukiem ananasa....Może jakimś cudem przejdzie...Uśmiecham się, w myślach widzę minę D.P. Wracamy do domu obładowani sprawunkami. Mały wyjątkowo nie marudzi. Maluch przytula się do moich nóg. Klękam przy nim i wchodzi prosto w ramiona....Cudowne uczucie bliskości trwa...

środa, 17 czerwca 2015

Paprocie

Zewsząd otacza mnie soczysta zieleń lasu. Paprocie wielkie na metr rozkładają swoje skrzydła wplatając się między siebie. Panuje przyjemny chłód. Światło chylącego się ku zachodowi słońca przebija się między koronami drzew. Leniwie rejestruję te i inne obrazy. Trawa łaskocze moje gołe łydki. Patrzę się błyszczącymi oczyma, mrużę je, zamykam....Wdycham....Rozluźniam...Uspokajam...Odlatuję....Czuję się cudownie. Zapachy splotły się w jedno i zostają cały wieczór ze mną, noc...do rana. Pod palcami ciepło i wilgoć...Bez żadnego pośpiechu, przeciągnięta przyjemność trwa...Odrywam się od tego obrazu i wracam, by zasnąć sama wtulona w lekką kołdrę. Wypełnia mnie spokój i radość.



poniedziałek, 15 czerwca 2015

Transparentna

Dlaczego się tak katujesz? Ja...śmieję się. By dobrze wyglądać...Mały dostrzega okładkę Twojego Stylu..O ta pani jest podobna do tej z reklamy. Juliette Binoche?- pytam.Wskazuje na Agatę Passent. Tak..hmm może trochę. Jednak ja zwracam uwagę na Kayah...Ta wygląda jak czarownica- orzeka moje dziecko...cóż ja tam czarownicy nie dostrzegam. Świetne nogi, piersi...Czytam sobie jej wypowiedź i zapadają mi w myśl słowa, że kobiety w jej wieku stają się dla mężczyzn transparentne. Może dlatego, że mężczyźni mimo wszystko będą wybierali młodsze partnerki. Moja rodzicielka jest młodsza trzynaście lat od męża. Kiedyś była o niego chorobliwie zazdrosna, dziś już jej przeszło. Każda miłość rdzewieje. Na początku wielkie halo, a stopniowo z każdym rokiem wyciszają się te wszystkie emocje, które w nas kiedyś były. Mam też takie swoje spostrzeżenie, że związki zawarte, bo dziecko w drodze, prędzej czy później się rozpadają...Sukienki białej nie miałam, welonu również, dziecko w planach po ślubie.

Malinowo

https://www.youtube.com/watch?v=wlDmslyGmGI

niedziela, 14 czerwca 2015

Nie budź mnie!

https://www.youtube.com/watch?v=9Nyff9wfd3U

Koraliki

Maluch poszedł spać. W pokoju panuje upał. Śpimy przy otwartym oknie. Czuję się jakbym mimowolnie przeniosła się do białego pokoju w Bibinje. Na łóżku tylko prześcieradła, w szafie koce. Przez cały pobyt przeleżały w szafie. Łóżko jest ogromne z podwójnym materacem. Mały śpi w środku, by nie spadł. Ogromny taras, to jego plac zabaw. Wieczorem siadamy, sączymy czerwone wino i patrzymy na zachód słońca. Czasami w nocy słychać dzwony. Ostrzegają rybaków na morzu przed nadchodzącą burzą. Syn właścicielki przynosi swojej matce świeże śledzie, małże, czasami kalmary....Lignje na żaru z Małym uwielbiamy. Wystarczy trochę zielonej pietruszki, świeżego czosnku i soku z cytryny. D.P. woli "mieszane mieso z grilla". Funduję rodzinie dwa, trzy wyjścia do malutkiej restauracji na samym cyplu. Dosłownie parę kroków i można by zażyć kąpieli w morzu...Potem zarządzam wyjazd na targ rybny do Zadaru, gdzie kupuję kilogram Brancina i małże. Nieopodal jest targ, gdzie kuszą mnie ogromne, brzoskwinie, których sok ścieka po brodzie. Mam ochotę zabrać sadzonkę figowca do domu. Potem o tym zapominam...Skąd to masz? Z Chorwacji. Każdy gdzieś zatrzymuje swoje wspomnienia. Biżuteria, ściany budynku...nawet brelok u kluczy...

Kwiatku..


sobota, 13 czerwca 2015

Dobrze mi....

https://www.youtube.com/watch?v=mh8ZqQS1EPM

Symbolicznie

Budzę się dobrze przed budzikiem. Sprawdzam zawartość plecaka, który robi się coraz cięższy. Pociąg odjeżdża z Katowic o 5:32 zdążę zostawić samochód i kupić bilet. Jednak w głowie wciąż pulsuje słowo szaleństwo. Dobrze, zatem zdam się na los. Jeśli nie spotkam na swej drodze żadnego samochodu, to jadę. Droga pusta. Dopiero na Zakopiance większy ruch. Piję latte na stacji benzynowej. Słucham stacji radiowej. Wiadomości przeplatają się z ulubioną muzyką....W jednym momencie chwila zawahania. Na drodze widzę przeszkodę w postaci jakiejś suchej choinki. Zjeżdżam na przeciwległy pas ruchu. Za mną kierowca białego tira przytomnie reaguje. Usuwa drzewo z pasa. Kto u licha to zostawił? Samochód zostawiam na kempingu. Z międzynarodową ekipą docieramy busem do Kuźnic. 3:15 do mojego celu. Ciepło, choć wietrznie. Smaruję ciało kremem z filtrem omijając szyję. Wieczorem odczuję swoje zaniechanie. Nie spieszę się, ale krok po kroku idę coraz wyżej. Jest tak pięknie, pachnie sosnami, które towarzyszą mojej wędrówce przez dobrą godzinę. Mam lepszą kondycję niż 19 lat temu. Na szczycie zagłębiam się w granitowym fotelu. Wiatr z każdej strony owiewa moje rozpalone ciało. Jestem, jestem!! Dotarłam i rzeczywiście mimo, że Cię nie ma, to czuję, Twoją obecność. A może chcę ją czuć, bo nie chcę być sama. Chcę się podzielić moją radością i tym pięknem, które mnie otacza. Zimne powietrze klimatyzacji chłodzi moje ciało, siedzę i mam ochotę zasnąć. Zmęczenie powoli wychodzi ze mnie. Włosy sypią się na czarne siedzenie, zostają obok dłuższych brązowych. Pytania, odpowiedzi...rozmowa, bliskość na wyciągnięcie ręki.


piątek, 12 czerwca 2015

Musisz wybrać...

https://www.youtube.com/watch?v=Gne_f7jkn4w

Goga-Goga

Maluch marudzi. Inaczej niż zwykle. Wchodzę do pokoju i widzę dwa iskrzące się oczka. Temperatura w ciągu godziny skoczyła o dwa stopnie. Znoszę na rękach mój ciężarek, który się przytula do mnie..Zimna- słyszę. Rzeczywiście nasiąkłam chłodem parteru. Truskawkowa dawka leku przeciwgorączkowego ląduje w rozpalonej buzi. Na zmianę kładziemy się z D.P. obok niego. Cicho piszczy, gdy chcemy wyjść z pokoju. Co cię boli? Brzuszek. Na szczęście noc minęła mu spokojnie. Przełożyć go do łóżeczka? Nie zostaw. Śpimy razem, choć ja po drugiej stronie łóżka. Rano jest lepiej, ale w południe wirus daje znać o sobie. Maluch budzi się ledwo po półgodzinie. Jest rozpalony jak piecyk. Powoli wypija swoje mleko i kładzie się z misiem Goga-Goga obok mnie. Misiek został wygrany przez Małego podczas biegu i wtedy podarował go swojemu malutkiemu braciszkowi, a ten go ukochał miłością bezgraniczną i bez Gogi-Gogi nie zaśnie. Ładnie ci w czarnym. Szare spojrzenie mężczyzny lustruje moją sylwetkę. Uśmiecham się mimowolnie na ten komplement i czuję jego wzrok na sobie, więc nie patrzę...Pewnie dlatego...Kiedy włączycie prąd? Pytam mężczyzn przy słupach wysokiego napięcia. Zatem pół godziny wystarczy na zakupy. Maluch zasypia przy dźwiękach głośnej muzyki z radia...."wstaję mimo tylu ran i znów do góry głowę......idę dalej sam nie trzyma mnie już nic...." Chce mi się tańczyć, tak jak kiedyś gdy wystarczyło włączyć płytę i pląsać po pokoju....

Goodbye

https://www.youtube.com/watch?t=10&v=TdrL3QxjyVw

czwartek, 11 czerwca 2015

Emozione

Można tłumaczyć jako emocja, uczucie...Mnie podoba się wzruszenie. Wczorajsza noc dostarczyła mi wielu takich chwil, które otulają, ale nie przytłaczają. Można by tak leżeć i wymieniać się myślami do samego rana. Nienachalna przyjemność, która pozostawiła mnie w błogostanie. Motyl...wiesz motyle krótko żyją...Są też delikatne, piękne, nieznane, ulotne....Uśmiecham się i chyba chciałabym być takim właśnie motylem. Bukiet czerwonych róż powoli usycha na drewnianym parapecie. Zewnętrzne płatki przybrały ciemniejszy odcień. Zielone łodyżki spijają wodę ze szklanego wazonu. Kiedyś was wyrzucę. Jeszcze nacieszę się wami. Kolejna rocznica za rok. W ogrodzie wielkie pąki tych samych kwiatów otworzyły się do słońca. Intensywny kolor zazdrości. Pachną odurzająco. Dotykam aksamitnych płatków. Moja subtelna, ledwo wyczuwalna przyjemność trwa...

środa, 10 czerwca 2015

I can't...

https://www.youtube.com/watch?v=TEOKJe3QqoE

Kawa

Jedziemy na zakupy- rzekłam do Malucha. Dziecko entuzjastycznie pobiegło po skarpetki i wpakowało się na krzesło. Z bucików wysypał się złoty piasek prosto na jasne spodnie. Na zmianę zapominamy o tych jego adidaskach, które notorycznie ściąga w samochodzie. W moim ulubionym sklepie nowa twarz przywitała nas z uśmiechem. Szuka pani czegoś konkretnego? Tak, czarna bluzka i spodnie. Coś nieoficjalnego. Maluch zaczął otwierać szafkę z wężem przeciwpożarowym. Ciężko będzie, zerknęłam na niego. Duże lustra i wielkie zasłony zajęły go na pięć minut. Potem jeszcze zdążył poturlać czerwoną pufę. Wszystko to robił z pozycji swojego wózka. Zadanie utrudnione, ale wykonalne. Będziesz po jarzyny ?...Do mojej kapusty brakuje koperku. Cały wiecheć ogromnego kopru i kilogram ogórków lądują w zielonej reklamówce. Odłożone truskawki leżą na stoliku obok. Gdzieś na pierwszym piętrze mignęła mi znajoma, kobieca twarz. Sprzedawca sałaty nic nie mówi, ale widzę, że oczy mu się śmieją. Mimowolnie stał się uczestnikiem zabawy. Kolejny miesiąc konstatuję. Zakłopotanie....wielkie jest we mnie nadal. Taka pewność siebie wymieszana z niepewnością. Szare spojrzenie trafnie rejestruje najmniejsze zawahanie. A ja nie chcę rozczarować i udawać czegoś, czego nie czuję i czego po prostu we mnie nie ma....może kawy?

wtorek, 9 czerwca 2015

Wyobraźnia

https://www.youtube.com/watch?v=diYAc7gB-0A

Rodzynki

Łup. Rozległ się donośny łomot z garażu. Chwilę wcześniej zamknęłam bramę i zastanawiałam się, co tak runęło z takim hukiem. Pękł zawias podtrzymujący sprężynę. Mąż zadaniowy wkroczył do akcji. Pospawał, dodając, bym tak zamaszyście nie zamykała bramy. Gdzie byliście?- pyta Malucha. Na lodach! Pustawo. Tylko siedmioletnia Nikola dołączyła do nas. Wciągała małe ciałko na huśtawkę, zjeżdżała ze zjeżdżalni. Byliśmy nad morzem- chwali się. I jak wracaliśmy na obiedzie u babci. Była kura i kaczka i mizeria. Takie duże kawałki. Moja mama ściera. A pani jaką robi? Mizerię... takie duże kawałki- uśmiecham się do tej rezolutnej siedmiolatki. Zjadam swoją gałkę, częstując Malucha. Rodzynki? On lubi rodzynki? Bardzo i żurawinę. Fuj, ja nie lubię. Szczerość dziecka jest prawdziwa. Nie kryguje się, że czegoś nie lubi, bo tak nie wypada. Przymierzam czerwoną sukienkę. Uuu niedobrze. Wisi, jak na wieszaku. Druga...lepiej, ale ta jest malinowa...Ja nie mam co na siebie włożyć, a szafa pełna...Chodzę w tych moich za dużych rzeczach po domu, w bluzce w kolorze kawy zbożowej w białe paseczki. Rodzicielce podarowałam taką samą i teraz obydwie siedzimy w za dużej garderobie. Szukam przepisu na ciasto, które piekłam miesiące temu. Tam były jabłka, tutaj truskawki. Maluch krzywi się. Truskawka ląduje na bluzce. Oj niedobrze...niejadalne? Zjadam cały kawałek. Słodko-kwaśny smak wzajemnie się uzupełniają.Wieczorem wracam do tematu fotelika samochodowego. Maluch z uporem ściąga szelki. Nigdzie z tobą nie pojadę! W czwartek otworzył drzwi z samochodu...może by się nie ugotował jak to dziecko, o którym ojciec zapomniał rok temu. Z jednej strony pociecha, że jest taki sprytny, a z drugiej obawa jak z nim jechać. Więc nie pojechałam. Może i dobrze, bo korki na Zakopiance, a na Krupówkach dzikie tłumy...Nie potrzebuję tłumów, gapiów, audytorium...

Jestem

Jestem poszukiwaniem i tęsknotą
czekaniem, niepewnością
mamą, żoną, .......................
jestem wrażliwością i chmurą gradową
gdy nie czekacz, gdy Cię nie ma
bo tam, gdzie jesteś nie ma mnie
Moja rzeczywistość w pionie mnie trzyma
Twoja może i jeszcze mocniej niż ma
tylko dlaczego wciąż wspominam
Ciebie i mnie razem gdzieś tam?
Nie chcę i nie muszę a jednak
wciąż jestem blisko Twych myśli
wzroku i dłoni Twych
Blisko, a jednak daleko i wiem
że i tym razem miniemy jak obcy się.




poniedziałek, 8 czerwca 2015

Lody

Nie czytasz, powiedziałabym, gdybym Cię spotkała. Teraz tylko ćwiczę moją cierpliwość...Chyba zajęłabym pierwsze miejsce w jakiś tam zawodach, jeśli takowe by były. Patrzę przez fioletową nóżkę mojego kieliszka z białym winem. Węgierskim trunkiem. Czy ja jestem chłopcem na posyłki?- pyta. Nie, jesteś posłańcem. Jakaś dodatkowa funkcja?! Powinienem się lepiej czuć....Uśmiecham się....To ja teraz pytam, bo ja bardzo lubię pytać i czasami dziwnie się czuję będąc przepytywaną:))) Od czego to zależy?- pyta Szarooki. Nie wiem. Milczę. Nie potrafię i nie chcę mu odpowiedzieć. Pamiętasz...:) Gdybym odpowiedziała, to te słowa, w których się lubuję i pływam byłyby odzwierciedleniem mej duszy. Kupuję ogórki, rzodkiewki, sałatę od poniedziałku do piątku...Biegam za Maluchem, jeżdżę na rowerze, jadam pyszne lody w otoczeniu sosnowych drzewek....najlepsze podobno w okolicy....I myślę, piszę:)

Stop


niedziela, 7 czerwca 2015

Deficyt

Chłopaki szczęśliwie dotarli? U Ciebie wszystko w porządku?- sms od rodzicielki.  Dotarli u mnie ok. Siedzę sobie na ławeczce z widokiem na jakieś pole, domy w oddali. Chcę!! Moje. Twoje chcenie nie ma tu nic do rzeczy. Musisz sobie wystarczyć. Zawsze... Długie to zawsze. LM, piwo, Cały Świat na wyciągnięcie ręki....Nadmiar 40%, gdzieś na drugim końcu Deficyt wielki.Mój. Złożyłam łóżeczko turystyczne z kuchni. Wczoraj Maluch wpadł do niego i nabił sobie na czole sporego guza, potem jeszcze na plecach...wygląda jak gruszka ulęgałka z plamkami. Mama...krzyczy głośno, domagając się uwagi. Mój Piwnooki...Widzę te oczy i zamieram, co się stanie.To nie jest najważniejsze. Czyżby....

piątek, 5 czerwca 2015

Chemia

1.Basen z Maluchem
2.luksusowe zakupy: tagliatelle paglia a fieno, pomodori al forno e capperi, valio forte classico, jogurt naturalny z mleka owczego- smak cokolwiek dziwny, ale smaczny...8,80 zł!!
3.Fryzjer w towarzystwie pociechy - Fryzjerka:"nie wiedziałam, że myjkę można rozebrać":)))
4. W planie wycieczka rowerowa.....ból barku- pewnie nieprawidłowo spałam, posmarowałam maścią
5. Używki...humor kiepski, więc chemia raczej tu nie pomoże



czwartek, 4 czerwca 2015

Na nie

Ja nie wiem, czy to jest taki dobry pomysł...moja babcia...a Twoja prababcia Kasia mówiła, że dzień jest do kłócenia, a noc do godzenia. Sęk w tym, że my się nie pokłóciliśmy...Jestem zmęczona, chcę odpocząć, najchętniej od wszystkich mężczyzn świata. Zaproś teściową do siebie, zobaczysz będzie jej miło. Rodzicielka rzeczywiście chce uprzykrzyć mi te parę dni wolnego. Nie zgadzam się też na weekend u Mamy Bliźniaków. Nic. Niedźwiedź zamierza pokonać kolejne kilometry na swoim rowerze. Przyłączysz się? Nie. Mam dość męskiego rodu. Zazdroszczę mu porannego wypadu i sama ruszam z Maluchem kwadrans przed ósmą. Musze popracować nad kondycją, zabrać się za ćwiczenia póki je jeszcze pamiętam. Dzień w dzień to samo. Ból samoczynnie ustępuje po godzinie. Potem tylko lekko dźgnie, gdy się schylę nieprawidłowo po Malucha lub zapędzę się w moich drobiazgowych porządkach. D.P. dzwoni...dojechali szczęśliwie. Pogoda o ósmej rano dwadzieścia sześć stopni. Zdążyli zrobić zakupy i czekają przed wejściem na kamping. Obiecałam sobie obiad w restauracji...ale Maluch po naszej porannej eskapadzie był nie do wytrzymania. Nic to. Tagliatelle z oliwą, czosnkiem i parmezanem, to danie wybitne, więc nie będę długo rozpaczała. Latte również mogę przygotować w domowym ekspresie. Sprzedawca sałaty trzeci dzień funduje sobie na obiad kebaba. Co za ironia losu. Siedzi wśród świeżych rzodkiewek, kalarepki, truskawek, a nie znosi zieleniny. W przeciwieństwie do mnie. Mogę obyć się bez mięsa. Na szybach widnieją żółto-białe kielichy, monstrancje, święte obrazki z papieżem, Matką Boską, powiewają flagi...Polska katolicka ustroiła się na procesję Bożego Ciała. Różnokolorowe ptaki szybują nisko nad miotełkami jęczmienia. Idealnie...dźwięczy mi w uszach.

Świąteczny czwartek





środa, 3 czerwca 2015

Sensual

https://www.youtube.com/watch?v=rtZsrgqQq2I




W zbożu


Działa

Niebo swoim błękitem przypomina mi wakacje w Chorwacji. Jedynie soczysta zieleń drzew mąci ten obraz. Tam nie ma takiej zieleni, ale też i u nas nie widziałam ziemi w rdzawym kolorze na polach. Jest ciepło. Mój jedenasto kilogramowy kamyczek siedzi w foteliku rowerowym. Niestety do czasu trwa ta grzeczność. Zaczyna ściągać kask, wysuwać ramionka z pasów. Nie jest lekko utrzymać dyscyplinę za swoimi plecami. Przygotowuję przyczepę. Osy znowu zrobiły sobie gniazdo w kominku. W szufladzie zapomniane forinty, może jest tego sześćdziesiąt złotych. Lepszy obiad dla Małego lub parę butelek węgierskiego wina. Finał LM szykuje się w madziarskim barze obsługiwanym przez nęcącą dziewczynę. Tyle, że nic mnie nie jest w stanie zachęcić do tego wyjazdu. D.P. nie rozumie, ale prosi, nakłania, że tylko ze mną. Nie wierzę, a może nie chcę wierzyć. I nie chcę słuchać. Zatem jak męski wyjazd, to zabieram chłopaków. Nie. Maluch zostaje ze mną. Nie oddam mojego piwnookiego. Jest za żywy, za malutki, nie upilnujesz go! To nie dwie, góra trzy godziny. To może na wakacje też sam pojadę? Może...O wakacjach nie chce mi się myśleć. Kciuk i palec wskazujący bolą od dłubania słonecznika. Czarne jak u mnicha z powieści "Imię róży" Umberto Eco. Otaczają mnie różni ludzie, uśmiecham się, jestem jak dobrze naoliwiony mechanizm, który nie zawodzi. Ciało mieści się w rozmiar trzydzieści sześć, waży pięćdziesiąt siedem kilogramów. Niby idealnie według Broca i Lorenza....ale to tylko moja zewnętrzna powłoka. Tak jak okulary słoneczne,które zakrywają oczy odmalowujące wszystkie emocje i uczucia. Działa.

poniedziałek, 1 czerwca 2015

The touch

https://www.youtube.com/watch?v=s-XolL_1dN0


"It must be difficult to let go of something so beautiful"

Mijam


Rozmarzyć

O mały włos zapomniałabym złożyć życzenia Małemu. Szybko, szybko z rana.  Zaraz wychodzimy do alergologa. Zrób sobie śniadanie, idę się kąpać. Wchodząc do wanny...olśnienie. Pięknie synuś sobie o mnie pomyśli. Dzień Dziecka, a ja sobie sam śniadanie szykuję....Wynagradzam mu słodkimi bułeczkami z truskawkami i jabłkami i kartonikiem soczku. Ho ho, ale dzisiaj mam porządne śniadanie do szkoły- cieszy się. Maluch ściska swojego rogalika, w końcu robi z niego płaski placuszek. Idziemy na rower? Szybciutko biegnie po swoje skarpetki, które schował za poduchami. Ostatnia para- wzdycham. To jego pierwsza wycieczka rowerowa. D.P. bez szemrania montuje wczoraj fotelik rowerowy. Wie, że przegiął. Kaja się. Nigdy więcej...słyszę. Który to raz?! Któryś na pewno....Wieczorem wykład. Bez ogródek, używając języka prostego i dosadnego, by każdy nawet mało rozgarnięty prostak mnie zrozumiał. Wychodzę z pokoju. Zaczynam czytać książkę, w naszej kiedyś wspólnej sypialni. Przenosi mnie w zupełnie inny świat. Wysmakowany język prozy, refleksyjny charakter powieści wciągają mnie, zaspakajając potrzebę kiedyś niewypowiedzianych słów. Maluch chłonie mijane po drodze krajobrazy. Co chwilę słyszę, że wykrzykuje jakieś słowa. Koparka, ciężarówka, staw, trawka.... Staram się uważnie jechać, by nie stracić panowania na drodze. W końcu za sobą mam ponad jedenaście kilogramów szczęścia. Słońce ostro przypieka. Ciało wysmarowane kremem z filtrem, pokrywa się słonymi kropelkami. Sprzedawca sałaty markotny. Męczy go katar sienny.  Może pójdziesz do lekarza, zachęcam. Nie lubię. Wapno brałeś?  Tak. Masz po drodze aptekę? - pyta. Obiecuję, mu lek. Wracamy z Maluchem, który szybko zasypia. Mogę napić się spokojnie ulubionej kawy, odetchnąć, rozmarzyć....