wtorek, 29 września 2015

Copy & paste

Skąd masz te ciastka? - zapytał D.P. Bez szału. Mały kiedy zobaczył pudełeczko z kolorową zawartością długo wahał się, na które ciastko się skusić. Spróbuj tego z wisienką, zachęciłam. Mlaskał, cmokał...a na koniec podsumował, że dawno nie jadł tak niedobrego ciastka. Zaćmienie umysłu...kumulacja, prawda....a z kupnych ciast to wyłącznie kołocz w Paniówkach. Z myślą o mnie...chyba jakaś bezmyślność. Ktoś inny delektuje się copy & paste, a dla mnie...Nie chce mi się wyjść z łóżka, powoli tracę głos. Ocena Małego ze sprawdzianu z matematyki zelektryzowała D.P. Nie denerwuj się, nie zasługiwał na nic innego- uspokajam. Wieczorem sama liczę do dziesięciu, kiedy sprawdzam ćwiczenia z angielskiego. Mały czyta kolejny raz "Skarby", przykryty żółto-pomarańczową pościelą. Maluch cichutko zasypia. Pogłaskaj- domaga się z pokoju. Chce na ręce, ale tylko moje. Mocno obejmuje mnie, by mnie zagarnąć tylko dla siebie. Dźwigam go wysoko, choć wiem, że potem będę tego żałowała. Nieopodal chłopak kosi trawę. Nie mam ochoty na nic słodkiego, słonego...wybieram wytrawny smak Bordeaux.

niedziela, 27 września 2015

Na szlaku

Deszcz bębni po blaszanym dachu schroniska. Rozgrzewa mnie czarna herbata i nowe, szare skarpety. Wtuliłam się w kołdrę. Czuję ciepło, które powoli dociera do czubków mych palców. Pachnę oliwką, która wnika w każde miejsce mojego ciała. Nowe miejsce, noc. Nie potrafię usnąć na raz, dwa trzy. Czarny Staw Gąsienicowy rozlał swoje wody. Trzymam się grubych gałęzi wiecznie zielonej kosodrzewiny, by nie wpaść do wody. Dłonie powoli tracą czucie. Nie czuję skał, łańcuchów. Zmarznięte ciało domaga się odrobiny wypoczynku. Jest ślisko, zimno. Kolejne łańcuchy...zostało niewiele dosłownie pół godziny. I tu daję za wygraną. Dzisiaj nie dotrę do Koziej Przełęczy...która zostawiam sobie na za rok. Góra okazała się zwyciężyć ten pojedynek. Kwiatki ubrały lodowe koszulki. Ich zamarznięte łodyżki kępkami sterczały z ziemi. Rusałka pałaszuje żurek z kiełbaską, jeszcze tylko zostało zejście na parking. Do domu powoli jadę....Do zobaczenia...na szlaku....

Blisko...








czwartek, 24 września 2015

Młodość

W samochodzie siedzi na tylnym siedzeniu szczupła blondynka. Jedwab delikatnie układa się na jej ciele, czerwone usta uśmiechają się do mężczyzny, którego wzrok obejmuje całą jej postać. Za chwilę wysiądzie z samochodu i każde pójdzie w przeciwnym kierunku. Ale jest w tym ujęciu tyle czułości, namiętności, radości...Film trwa dalej...każda scena jest dokładnie dopracowana, nawet muzyka współgra z emocjami bohaterów. Momentami ociera się o groteskę. Emocje u jednych widoczne jak na dłoni, u innych zostały głęboko uśpione. Zawsze musi nastąpić taki moment krytyczny. Taka chwila, że ból jest nie do zniesienia i wszystko zostaje przewartościowane na nowo. Zniewalający głos sopranistki wykonującej " Proste pieśni" porusza do łez. Po raz kolejny zwyciężają uczucia.


środa, 9 września 2015

Ślimaczek

Dziewczynki zadzwońcie jak będziecie w Tarnowie. To był stały tekst babci Poli, która wstawiała przygotowane ziemniaki na kuchenkę. Zawsze czekał na nas pyszny, pikantny rosół z tak ogromną ilością warzyw, który Mały zjadał bez zająknięcia. Do rosołu babcia dorzucała mięso z indyka, a nawet kaczki. Na drugie najczęściej choć nie zawsze były kotlety mielone z pieczarkami, choć u babci nigdy nie można było być pewnym, co akurat przygotuje, bo jej inwencja twórcza zaskakuje mnie do tej pory. Chyba odziedziczyłam po niej taki kuchenny rozgardiasz, bo zwykle po moim pichceniu kuchnia wygląda jak po Rewolucji Francuskiej. Brakuje tylko gilotyny. Tak samo jest z potrawami, które zostawiam, tylko na chwilkę, bo chcę się ubrać, wykąpać...Mięso przypomina wtedy twardą zasuszoną podeszwę, a mój czekoladowy biszkopt został niedawno ochrzczony przez chłopaków "węgiel". Maluch przez kilka kolejnych dni, gdy podawałam mu jakieś ciasto, krzyczał: węgiel, węgiel. Podczas gdy D.P. z Małym zwijali się ze śmiechu. Dzisiaj urwisy mamy Bliźniaków obchodzą czwarte urodziny. Wiesz, jak zobaczyłam cię z nimi- powiedziała mi kiedyś siostra. Wiedziałam, że będziesz chciała mieć jeszcze jedno dziecko. Teraz sama mam takiego niezmordowanego dzikusa, który na spacerze całuje ślimaczki w skorupkę i ciągnie najdłuższy kij po chodniku...

Mielone ze smażonymi pieczarkami


Wkrótce


piątek, 4 września 2015

Rysunek

Zaciśnięte usta w cienką linię. Mam wrażenie, że podobny obrazek widziałam parę miesięcy temu. Odwracam się szybko od okna. Nie jestem przygotowana na taki widok. Gdybym chciała odpowiedzieć dlaczego...to brak szczególnej, racjonalnej odpowiedzi, chyba tak trwam w mojej nieumiejętności wypowiadania myśli. Ten rysunek...Nela, Marcin, więc nie mówię głośno...tylko tak cicho, w przestrzeń, bo wiem, dobrze o tym wiem, że tego nie będzie. Maluch od kilku dni przychodzi do mojego łóżka. Śpi na poprzek, całuje w ramię: Wstawaj, zrób mleczko, słyszę.Więc schodzę, czy już powiało nudą?

czwartek, 3 września 2015

Więź

Budzę się przed trzecią rano. Jest zupełnie ciemno, słychać tylko brzęczenie komarów. Rozpuszczalna kawa z mlekiem smakuje mimo tak wczesnej pory. Myślę o Chmurzycy, która ma rodzić lada dzień...Rankiem otrzymuję od niej wiadomość. Agusia jest już z.nami! Tamtej nocy, gdy umarła prababcia Kasia, też nie mogłam spać...widocznie jestem silnie związana z najbliższymi kobietami w mojej rodzinie i mimo, że nie widzę ich często...to czuję tę więź. Może prababcia przekazała mi swój dar? Łapię się na tym by źle nie myśleć o jakiejś osobie, bo moja niechęć, ma niszczycielski efekt. Na parapecie czekają na swoją kolej malinowe pomidory, cukinia i patison...może kolejne wegetariańskie leczo...? Czy potrafię czekać...Nie, jestem niecierpliwa jak nurt rzeki. Dziesięć minut i ani chwili dłużej... Nawet kiedy Mały robi zadania z angielskiego, prasuję i jednocześnie go odpytuję. Maluch przysłuchuje się i powtarza jak mała papuga. Zaśmiewamy się z Małym z tych poczynań. Słucham pięćdziesięciu jeden fragmentów utworów....Tych kiedyś wybranych przeze mnie i kilkunastu, które również dobrze znam. Spokojnej drogi!

środa, 2 września 2015

Afrodyzjak

Dzisiaj przywitał mnie szary, pochmurny poranek. Po intensywnym upale, rozlewającym się oślepiającym blaskiem zmiana o trzysta sześćdziesiąt stopni. Oglądam zdjęcia Mamy Mądrego z Malty. Intensywna barwa morza kontrastuje z bielą skał. Jest tak cudownie pięknie. Mały zajada się ryżem z warzywami i kurczakiem...Uśmiecham się... Wiedziałam, że Ci będzie smakowało. Maluch powolutku zjada talerz zupy ogórkowej. Powolutku, powolutku. Słyszę te słowa ilekroć jadę z nim samochodem, czy pędzę z górki na rowerze. Płacze rozdzierająco, kiedy nie dostaje do rączki maleńkiego batonika. Słuchaj, paluszki będą się kleiły...Po minucie uspokaja się i grzecznie małymi kęsami zjada, podczas gdy ja trzymam w dłoni lepiący się słodycz. Mały pokazuje czerwone ślady po nocnej zabawie komarów w naszym domu. Kto ma więcej...Zdecydowanie wygrywam. Ukąszenie przez muchę końską wygląda na moim ciele jak wielki, czerwony, gruby  placek. Komary nic nie robią sobie z anty dezodorantów, które działają na nie jak afrodyzjak. Pamiętam ojca, który stoi na granicy węgiersko-rosyjskiej. Celnik nie chce nas przepuścić, bo jego najstarsza córka wygląda, jakby właśnie przechodziła jakąś chorobę zakaźną. Ojciec wtedy zdrapał komara z maski samochodu i podszedł z jego zwłokami do celnika. Ok, możecie jechać...

wtorek, 1 września 2015

....

https://www.youtube.com/watch?v=yihUfPJ_WiY

Umówmy się

Umówmy się- mówi druga połówka do Małego. W poniedziałki, wtorki i czwartki nie korzystasz z konsoli, tabletu i telefonu....Wiesz to działa w obydwie strony- odezwałam się. Postanowienia...Ile razy obiecywałam sobie, że to już ostatni raz. Nigdy więcej...Wszystko w porządku? - pyta rodzicielka. Tak,  nic się nie zmieniło. Odpowiada mi ten stan rzeczy, ta muzyka, którą słyszę w tle, zapach drzewa sandałowego, ta dbałość o niezauważalne dla innych szczegóły. Tak mało mówię...nie chcę wypowiadać słów, które po chwili nic nie znaczą. Biorę kosmyk jasnych włosów i okręcam go wokół serdecznego palca. Odgarniam długą grzywkę. Maluch śmieje się całą buzią. Wypija pistacjowe mleko, tylko białe wąsy widać. Siedzi przy Małym, który konsumuje ostatnie przepiórcze jajeczko. Ciepło. Termometr wskazuje trzydzieści pięć stopni. Dzisiaj zaczął się nowy rok szkolny. Stuk, puk słychać do drzwi. Dlaczego jesteś bez koszuli? Jego galowy ubiór powiewa jak biała flaga na palcu. Gorąco. Potem spotykam jego kolegę z bluzką pod pachą. Z nieba leje się skwar, nie mam siły pedałować. Blisko, a jednak daleko. Niechciane towarzystwo na skrzyżowaniu. Jedna z tych na raz, dwa, trzy!? Wiesz moja prababcia była czarownicą...ja też jestem!