poniedziałek, 26 grudnia 2016

Autograf

Pewnie byłam trochę młodsza od Małego. Adres do Fun Clubu Georga Michaela znalazłam w gazetce Bravo lub Popcorn. Pierwszy i ostatni raz napisałam list z prośbą o autograf. Było to o tyle trudne, że za tłumacz musiał mi wystarczyć słownik języka angielskiego. Niestety list wrócił z adnotacją "adresat nieznany". Łamaną angielszczyzną chciałam przekazać jak bardzo podobają mi się jego piosenki. Dzisiaj też wracam do nich z sentymentem. Last Christmas to obowiązkowy numer świąteczny i niezapomniany Freedom z Lindą Evangelistą...
https://www.youtube.com/watch?v=z-46HyXuAwk

niedziela, 25 grudnia 2016

Wigilia

Maluch od rana dokazuje. Słuchaj- mówię. Jak będziesz niegrzeczny dzisiaj, to cały rok taki będziesz. Nic sobie nie robi z moich upomnień. Jego niespożyta energia zostaje tylko na chwilę okiełzana, a później wymyka się spod kontroli. Mały ulega moim namowom i usiłuje włożyć białą koszulę. Kiedy przychodzi się pokazać, wybucham śmiechem. Od kwietnia przybyło mu z dobre pięć centymetrów i teraz za długie ręce śmiesznie sterczą, jak dwa konary drzewa. Ruszamy na śląską Wigilię białymi drogami. Zima zrobiła miłą niespodziankę i sypnęła mocno śniegiem. Idealnie- cieszę się. Maluch szybciutko zjada swoją porcję i chce wstać od stołu. Musisz poczekać, aż skończymy- upominam. Od szkraba uczę chłopaków tej trudnej sztuki zachowania się i czasami jestem miło zaskoczona, że nauka nie poszła w las. Mały zjada na zmianę to pierogi, to karpia. Na moczkę dostaję czysty talerz, a kiedy chcę skosztować śledzika teściowa podsuwa kolejny. Zjem z tego mama. D.P. przytacza historię o Wigilii w moim rodzinnym domu, na której jadamy wszystkie potrawy z jednego talerza i gospodyni- moja mama, nakłada każde danie oddzielnie. Tutaj wszyscy częstujemy się tym, co kto lubi. Śmieszą mnie ich ograniczenia, ksenofobia, zaściankowość. Teść ze swoim bratem wiodą niechlubny prym. Co innego obiad z nimi, a co innego życie- mówi po ostatniej wizycie u rodziców D.P. Maluch usiłuje wepchnąć czerwony balon do torby z prezentami. Słuchaj, zostaw jeden cioci. Przyjedziesz i będziesz miał do zabawy. Udaje się go przekabacić. Pięknie dzisiaj wyglądałaś. Dopiero teraz mi to mówisz- żartobliwie strofuję męża. Wysyłam zdjęcia do najbliższych. Dzielę się cząstką moich Świąt, moją radością, moim spojrzeniem...

piątek, 23 grudnia 2016

2 lost in U

Film, z którego pochodzi ścieżka dźwiękowa odświeżam co roku w tym szczególnym, świątecznym okresie...

https://www.youtube.com/watch?v=sl35LkxLctE

Snikers

Przepis dostałam piętnaście lat temu od Chmurzycy. Placek jest pracochłonny i robię go od wielkiego dzwonu. Jest takie trafne brytyjskie określenie hardly ever. Przypomniałam sobie odpytując Małego do ostatniego, poniedziałkowego testu z języka angielskiego.Mama Mądrego chyba nie miewa sprawdzianów w tygodniu przedświątecznym...
Beza:
Ubić 5 białek, kiedy białko będzie ubite stopniowo dodać 1/2 szklanki cukru, kolejne składniki mieszamy już łyżką: 1 łyżkę płynnego miodu, po 1 łyżce przesianej mąki ziemniaczanej i pszennej, 1 łyżeczkę proszku do pieczenia oraz 25 dag posiekanych orzechów włoskich. Piec w temperaturze 180 stopni około 15 minut. Ciasto wyłożyć na blat i zostawić do ostygnięcia.
Krem:
Przygotować budyń waniliowy wg. przepisu na opakowaniu, tyle że do mleka dodać 1/2 szklanki cukru. Zostawić do wystudzenia. Potem ubić dłonią kostkę masła i stopniowo dodawać wystudzony budyń.
Placek ciemny:
Ubić 7 białek, kiedy białko będzie ubite stopniowo dodać 1/2 szklanki cukru. Następnie dodajemy żółtka, mieszamy łyżką, przesiewamy stopniowo 5 łyżek mąki pszennej, 2 łyżki kakao i łyżeczkę proszku do pieczenia. Upiec dwa placki lub jeden i przekroić na pół. Placek pieczemy około pół godziny w temperaturze 180 stopni.
Wykonanie:
Na placek ciemny dajemy połowę masy, na to placek orzechowy (bezę), potem pozostałą masę, do której dodajemy 1 łyżkę kakao, tak by była ciemna, przykrywamy plackiem ciemnym. Na wierz robimy polewę z dwóch tabliczek czekolady np. deserowej Wedla rozpuszczonych z 1/4 kostki dobrej margaryny. Na górę sypiemy niesolone orzechy arachidowe.

środa, 21 grudnia 2016

Rekin

Wojtunia- kolega z pracy D.P.podpytany przez swoich kolegów, co kupił swojej narzeczonej wypalił: Kolczyki z Apatronu. Chłopaki ryknęli, bo co jak co, Apatron ma niewiele z biżuterią wspólnego. No widzisz- mówię z udawanym wyrzutem. Jaki romantyczny chłopak. Nie to co ty. Eee tam takie "dupcy" to się na początku daje.No tak teraz mi tylko garnki chcesz kupić. A co byś chciała?- pojednawczo pyta małżonek. Buty mi kup. Oglądam od kilku miesięcy stronę internetową z wymarzonymi butami i czekam. Cena mocno zaporowa. Proponuję połączyć prezent gwiazdkowy z urodzinowym. D.P. z ulgą zgadza się na moją propozycję. Co Ci przygotować na klasową Wigilię- pytam Małego. Pierniczki,ciasto...Coś słonego- prosi dziecko. Śledziki? Dobrze- zgadza się. Szykuję sałatkę z marynowanymi ogórkami, podgrzybkami i matiasami z cebulką, ketchupem i przecierem pomidorowym. Maluch ściąga z deski do krojenia pokrojone w kostkę kawałki ogórka. Brzuszek będzie cię bolał. Nie będzie- przekonuje i wpycha sobie do buzi kolejną porcję przekąski. Po chwili dopomina się o kawałek czekolady. Mam dla ciebie niespodziankę. Tak, tak- cieszy się dziecko. Wyciągam z papierowej torebki jajko. Studio jajo!- wykrzykuje. Szybko ściąga opakowanie i wbija swoje małe paluszki w mleczną czekoladę. Mniam, dobre. Złożysz mi zabawkę? Co to jest? Jaki to rekin?- obracam w dłoni rybkę. Wieloryb- podpowiada mi Maluch. Sprawdzam w Wikipedii. Rekin wielorybi. Mój trzylatek po raz kolejny mnie zaskoczył...


środa, 14 grudnia 2016

Praktycznie

Przyszywam czarne guziki z białą obwódką do czerwonej koszuli Malucha. Przeglądam spodnie w biliźniarce. Przecież nie poślę dziecka w dresach na jasełka. O są, ładne. Ciemnoniebieskie z materiału.Maluch usiłuje odpiąć ostatni guziczek bluzki pod szyją. Czekaj, zrobię ci zdjęcie. Wierci się niemiłosiernie. Robi miny. Mój telefon nie nadąża za dzieckiem. Lekarz zaleca kurację. Probiotyki, to podstawa! Jak zdefiniować ból, z którym żyję cały czas? W skali od 1-10...powyżej pięciu. I chyba najgorzej się czuję, kiedy nic nie robię. Myję okna. Czy ktoś oprócz mnie zauważy, że są brudne? Wątpię. W końcu wybieram prezenty dla D.P. Praktyczne. Nic nie chcę i nic nie potrzebuję. Słyszę co roku. Nigdzie z tobą nie wyjdę- mówię ponad dziesięć lat temu do niego. Ten dla świętego spokoju zmienia spodnie, sweter. Nowy sweter ubierasz na mecz?! Wściekam się. I tak źle i tak niedobrze. Tak, wiem trudno nadążyć...ale podoba mi się to surowe podejście do życia. Pedicure...D.P. nie chce o takich bzdurach słyszeć. Sama sobie idź!- słyszę. Jedyny kosmetyk, który toleruje to krem Nivea. Nabija się z moich karteczek, które zapisuję równoważnikami zdań wieczorem. Krótki plan dnia, by nic nie umknęło. Na bieżąco sprawdzam słówka z angielskiego, które kołaczą się po głowie...Ten kolega Mamy Bliźniaków znośny? Znośny...Choć Pani Prezes zwierza się. Sama muszę wszystko inicjować. Tu idziemy, tu jemy...Trochę odstaje. Tak?!- śmieję się. Mam wrażenie, że on nie do końca rozumie znaczenie pewnych słów. Jakich?- pytam młodszą siostrę. Na przykład ambiwalentny.

niedziela, 11 grudnia 2016

Obowiązki

Wiatr głośno liczy dachówki na dachu. Raz, dwa, trzy, cztery...podskakują z hukiem. Za oknem panują grudniowe ciemności. Tylko gdzieś w oddali widać migoczące światełka. Popatrz- mówię do Malucha. Domek przystrojony kolorowymi lampkami. Na fejsbukowych profilach znajomych pojawiają się pierwsze choinki i pierniczki. Dzwoni Mama Bliźniaków. Słuchaj jak się robi ten lukier?!- Białko ubijasz na najmniejszych obrotach, stopniowo dodajesz szklankę cukru pudru, miksujesz od pięciu do dziesięciu minut. Możesz dodać kilka kropli soku z cytryny. Ok, dzięki. I się wyłącza. Wraca do swoich małych pomocników, którzy zjadają sporą porcję pierniczków. Częstuję gości karpatką, która okazała się być nizinką. Pocieszam się, że choć krem dobry mi wyszedł. Mały z D.P. cieszą się na popołudniowy mecz. Mam wątpliwości, czy się odbędzie. Jestem zmęczona gruntownymi porządkami, gotowaniem, słownymi przepychankami z Małym. Nagrywam go po kryjomu. Ręce mi się trzęsą z nerwów. Daj mi pada. Nie dostaniesz! Ile można grać?! Grałem tylko godzinę. Na zegarku się nie znasz! Owszem można sobie kupić ciszę i święty spokój padem. Tylko nie o to chodzi! Rano krótko po śniadaniu zażywam tabletkę na kręgosłup. Sirdalud. Niedobrze mi. Nogi do góry- przemyka mi przez myśl. Zasypiam na kanapie w pokoju gościnnym i tak śpię półtorej godziny. Gdzieś z oddali docierają do mnie głosy dzieci i męża. Zapach jajecznicy. Wstaję powoli. W lustrze widzę swoje blade, przeźroczyste oblicze. Czas dokończyć obiad...

wtorek, 6 grudnia 2016

Mikołajki

Późnym wieczorem, kiedy dom usnął, Mikołaj zostawił w łóżeczkach dzieci prezenty...nie zapomniał o D.P. Jeszcze przed szóstą zaczął dzwonić telefon Małego. A tak pewnie chce sprawdzić, co dostał i pójdzie spać dalej- pomyślałam. Krótko po szóstej usłyszałam Malucha, który pierwsze kroki skierował do łazienki. Był u ciebie Mikołaj?- zagadnęłam. Nie był. Zerknij do łóżeczka, może jednak coś zostawił. Mama zobacz! Jakie cudeńko dostałem! Zawse o tym mazyłem!- radośnie terkotało moje dziecko. Spełnieniem marzeń okazała się koparka z kolekcji Lego Duplo...Mały bardzo oszczędnie zareagował na swój prezent. Terma bowiem nie wyzwala takich emocji jak parę kolorowych klocków. Co to za firma? Dobra- rzekłam. Uhmm. I spakował nową bluzkę na trening. Uff. Nie jest źle. Kupowanie mojemu nastolatkowi prezentów, to karkołomne zajęcie. Jak na życzenie śnieg zaczął padać. Pobielił szarą ulicę i ceglasty żwirek. Pójdziemy do Kingusi?- nie wiem. Masz katar, a ona ma małą siostrzyczkę. Takiego dzidziusia?- i wskazuje na niemowlę na paczce pampersów. Tak, takie malutkie. Widzę, że w myślach wizualizuje sobie małą dziewczynkę, marszcząc przy tym czółko. Chodź posmaruję Ci buzię. Piwne oczka żegnają mnie na kilka godzin....

niedziela, 4 grudnia 2016

sobota, 3 grudnia 2016

Pierwszy piątek

Ostatni dzień rehabilitacji, a mnie dopadła bomba estrogenów. Zejdź mamie z drogi- upomina Małego D.P. Dzisiaj pierwszy piątek miesiąca. Co mnie obchodzi pierwszy piątek miesiąca?!-denerwuje się Mały. Msza dla młodzieży. Coo?! Nigdzie nie idę! Idziesz- ostrzegam. Osobiście cię zawiozę, pod bramę kościoła. Grrr. Sama sobie idź. Ja? Wiesz ja mam piękne trzecie imię Anna, a ty jak chcesz tego Januarego musisz się trochę postarać. Ostatnio narzekałeś na brak towarzystwa w sobotę. To spotkasz się ze starymi kolegami ze szkoły. Tylko mi nie gadaj na mszy!- napominam. Całą mszę będę gadać!- odgraża się młody buntownik. Rehabilitant wprowadza moje ciało w stan zupełnego rozluźnienia. Schodzi ze mnie całe napięcie. Ból odpuszcza. Wystarczy mną umiejętnie potrząsać. Śpi pani?- odzywa się nadużywający trybu rozkazującego mężczyzna. Nie. Kiedyś sparaliżowało nam pacjenta na dwie godziny. Niech pani ćwiczy codziennie "V-kę", pośladki przy drzwiach i jeszcze to ćwiczenie. Ostanie demonstruje na pożegnanie. Adi jedzie w niedzielę na Babią.- zdradza plany kolegi z pracy D.P. Pięknie. A ty nie chcesz? Już tam byłem. Poza tym jest Barbórka. Msza, piwo z kolegami w pobliskiej restauracji, ewentualnie golonko- tradycja. Tym razem zburzyłam porządek uroczystości zapraszając Mamę Bliźniaków z rodziną na obiad. Pani Prezes leci na chwilę do Londynu, by za chwile ruszyć na Bali. Wiesz śledziki na Wigilię zamówiłam.- zdradza najmłodsza siostra. Miałam na imprezie firmowej. Rewelacja. Już widzę minę mojej teściowej. Wiesz moja teściowa robi dwa rodzaje śledzika- odpowiadam dyplomatycznie. Nie wtrącam się w kuchnię i zasady panujące podczas Wigilii u teściów. W każdej rodzinie, domu panują inne. Maluch przytula się, kiedy wracam wieczorem do domu. Potem chodzi krok w krok za mną. Plącze się pod nogami, wspina na blat kuchenny, kiedy robię kolację. Czeka pod drzwiami łazienki. Gdzie jest mama? Mały przychlast...

środa, 30 listopada 2016

Jazda na świni

Ponad rok temu wchodziłam samotnie na Rysy. W drodze powrotnej kilka razy minął mnie ojciec z synem. Usiadłam nieopodal tej dwójki pod Czarnym Stawem pod Rysami. Dowiedziałam się, że pracuje w kopalni miedzi Rudna i bierze udział w maratonach. Mam trzech synów- z tą samą żoną od dwudziestu lat- zaśmiał się mój rozmówca. Najmłodszy został z mamą w domu. Żony górników nie pracują- powiedział. Dzisiaj mimowolnie wróciłam myślami do naszej rozmowy. Potem jeszcze mignął mi w schronisku, kiedy zamawiałam szarlotkę. Jeździła pani na świni?- pyta mój rehabilitant. Na żadnej świni nie jeździłam. Wieś mnie przerażała. Indyki mnie goniły, dziadek kazał stonkę zbierać na polu ziemniaków, kury znosiły jajka z pomarańczowym żółtkiem, a przecież u nas były z ledwo żółtym, a kurę babcia skubała, opalała i jeszcze rosół potem gotowała z łapkami kurzymi. Brrr. Wszystkie te zapachy docierały do mnie ze zdwojoną siłą. Kiedy dziadkowie mieli krowę, zrobiliśmy zawody w piciu mleka prosto od krasuli. Pamiętam swoje obrzydzenie i smak tego ciepłego mleka...Zawody oczywiście przegrałam z ostatnią lokatą. Jeżdżę po okolicznych masarzach, kupuję jajka z wolnego wybiegu, ale do tej pory jestem wyczulona na zapachy. Maluch marszczy swój mały nosek, podobnie jak ja. Czytamy Koziołka Matołka. Ładuje się na kolana, by po chwili zająć się zabawą. Mały z miną winowajcy wita mnie w domu. Każdy jest kowalem swego losu synek....

poniedziałek, 28 listopada 2016

Prezenty

Czasami znajduję prezenty, którymi później obdarowuję inną osobę. Nie liczy się ilość, tylko jakość- jak mawia ostatnio mój rehabilitant. Kradnę od niego pomysł na prezent mikołajkowy dla męża Ślązaka pół krwi. Nie będzie to skuter, czy motor, tak jak Mama Bliźniaków zaproponowała całej rodzinie i najbliższym znajomym zrzutkę na pojazd urodzinowy, bo takowy posiada. Mały z góry odrzuca moje propozycje. Nie kłopocz sobie głowy mamo- uśmiecha się. W jego przypadku pozostaje kwestia ile, a nie co. Zatem nie wychodzę przed szereg i nie kupuję rzeczy zbędnych, które będą zalegały na półkach. Ostatnio wrzuciłam do pojemnika na odzież dwa płaszcze. Ciemno brązowy, wełniany, dopasowany płaszczyk i jasny prochowiec. Wszystko się przyda....Nikt na szczęście nie umarł, a na podorędziu jest czarna parka. W ciąży też nie będę, więc beżowy, obszerny płaszcz trafi do innej osoby. Maluch tylko trzęsie się na widok zabawek. Ja chcę dinozaura! Masakra- myślę sobie. Uderza w lament w alejkach Rossmanna. Dzidziu, po co ci taki dinozaur?! Twardy, nie będziesz się nim bawił. D-i-n-o-z-a-u-r-a....Beczy na cały głos. Niedobra matka. Nie bierze zabawki, tylko myśli jak tu wybrnąć z sytuacji....A ryżaczki z czekoladą chcesz? Uff Maluch zapomina o zabawce i możemy spokojnie dojechać do kasy. Przymierzam czarną bieliznę cienką jak pajęczyna. Emka emce nierówna myślę sobie. Patrzę w oczy dziewczyny, która stoi po drugiej stronie lustra. Ta jakby się zmieniła....

wtorek, 22 listopada 2016

Smaki

Od kilku dni w górach szaleje halny. Halo, ja jestem tutaj na śląskiej wsi, a czuję jak by mój umysł oddzielił się od ciała. Zainspirowana zadaniem dla złotego dziecka, mieszam pachnącą, bursztynową masę. Nowy przepis, ale czy pierniczki z tego ciasta wyjdą równie dobre...Maluch nie odstępuje mnie na krok. Moja mała choróbka podciąga się na rączkach, by lepiej widzieć. Mogę, mogę?- prosi. Dobrze, to jest twój kawałek. Wbija najpierw jedną, za chwilę drugą foremkę w grudkę brązowego ciasta. Odganiam go od gorącego pieca, a potem od blaszki. Małego zwabia korzenny zapach na dół. Mmm chrupkie. Poczekaj trochę- mówię. To zmiękną. Niestety dzieci i D.P nic nie robią sobie z ewentualnej perspektywy osiągnięcia przez moje pierniczki tego upragnionego poziomu miękkości i zjadają z gorącej blaszki nim te zdążą wystygnąć. Przeglądam świąteczne przepisy, nowości, które wychodzą z czasopismami. Niektóre odpadają z marszu. Śledź z piernikiem. Niee, aż tak wysublimowanego podniebienia nikt u nas nie ma i później zostałabym z takim śledzikiem sama. Kaczka w czekoladzie...oj i tu byłoby ciężko o zwolenników. W niedzielę pochłaniam półlitrowy słoik jogurtu z makiem i marcepanem. Tylko pół- obiecuję sobie. Reszta na jutro. A potem wyskrobuję łyżką ostatnie ziarenka maku. Mmm... rozpływam się zadowolona. Pyszne, takie świąteczne...


poniedziałek, 21 listopada 2016

Kije i lustra

Po co ci ta cała rehabilitacja?- Jak ktoś chodzi po górach, to mu rehabilitacja niepotrzebna- podsumowuje D.P. Może dlatego chodzę, by gdzieś tam jeszcze zajść. Wizja babci Marysi przyprawia mnie o dreszcze...Genetycznie uwarunkowana na zwyrodnienia różnej maści zostałam dawno temu. Nie dźwigaj Malucha! - ostrzegam Małego. Siedź prosto! Nie garb się! W sobotni wieczór jedziemy razem do Areny. Maluchowi buzia się nie zamyka. Mama, jedziemy na lody? Tak. Ale tu lodów nie ma . Nie. Mija dwadzieścia sekund. A gdzie jedziemy na lody? Do cukierni. A gdzie jest ta cukiernia? W Arenie. Daleko jeszcze? Mały chichocze...a ja czekam na kolejne pytanie. Zbychu- kolega z pracy D.P. zachwala mu wczasy All inclusive. Codziennie kupuje dwie bułki pszenne, które smaruje pasztecikiem z puszki lub otwiera foliowe opakowanie boczku z Biedronki. Dla jednej osoby nie opłaca się gotować- dodaje. Zbychu all inclusive to ja mam na co dzień w domu. Wiesz, chyba masz rację- stwierdza kolega. Początkowo spięta, zaczynam odczuwać przyjemność, która dociera do cebulek moich włosów. Przyjemny zabieg...

Fantastic beasts and where to find them

czwartek, 17 listopada 2016

Pomyślę

Zadałam dzisiaj Małemu dość nietypowe zadanie. Napisz jaka jest twoja rodzina, trzy przymiotniki...ee mama po co ci to? Napisz, proszę...D.P. odzywa się, a Ty wiesz, co to jest przymiotnik...Tak wiem, eh mama, co ty wymyśliłaś. Takie zadanie z psychologii. Po chwili Mały pochyla się nad kartką....Widzę, że pisze. Gotowe- oznajmia. Mama zszyjesz mi dziurę? Wiesz, gdzie są igły i nici...Ale ty umiesz lepiej. Czas się nauczyć! Szuka, wybiera. Po chwili zszywa rozdarte podkolanówki. Nitka została nawleczona, jednak nadal jest częścią szpulki. Urwij nić, zrób supełek. Tam i z powrotem- instruuję....Chwilę rozmawiam z panią od jajek z wolnego wybiegu. Ja już nie mam siły do tego mojego synka. Niech się pani nie martwi- pocieszam. Dwa lata i mu minie.Nie chce pani więcej jajek na święta? Może, pomyślę. Maluch żegna się ze mną w drzwiach sali. Daje soczystego całusa w kolano. Ooo jak was mało- zauważam. Prywatne przedszkole dzisiaj macie- żartuję z opiekunkami. Sześcioro dzieciaczków. Pozostałe pewnie położyła grypa żołądkowa lub inne paskudztwo. Zaglądam w oczy Malucha...bynajmniej nie wygląda na chorego. Wręcz sprawia wrażenie, jakby szykował się do olimpiady z geografii...Siedzimy nad jego książką ze stworzeniami morskimi, potem lekcja czytania. O L A- Ola. J A K-jak, K O L E J- kolej śmieje się. Obiad...Idealny. Dotąd czuję smak prażonej dyni, a Ty?

poniedziałek, 14 listopada 2016

Mnemiopsis

Buuuu nie chcę do przedszkola. Dlaczego?- pytam Malucha, choć z ciężkim sercem rozstawać się z chlipiącym dzieckiem. Wycieram chustką łzy wielkie jak grochy. Nie płacz- pocieszam. Wszyscy na ciebie czekają, zobaczysz jak twoja pani się ucieszy, gdy przyjdziesz. Smaruję małą buzię Niveą. Przyjdziesz po podwieczorku? Oczywiście. Dostanę gumę? Tak, kiedy cię odbiorę. Uspokojony, niepewnym krokiem wchodzi do sali. Maluch? popatrz kto tu na ciebie czekał. Opiekunka pokazuje mu kotka, który przeleżał ponad tydzień w wielkim pudle na Malucha. Wracam do porządkowania kuchni. Segreguję stare rachunki, lekarstwa, przyprawy, wstawiam porcelanę z Ćmielowa do zmywarki, myję 15 kieliszków do szampana w wodzie z cytrynowym Ludwikiem. Na deser zostawiam sobie lodówkę. Góra, dół, na krzesło, na kolana. Po trzech godzinach kuchnia błyszczy, a ja nalewam krupnik na żołądkach, który w między czasie gotował się na kuchence. Dobry- chwalę sobie swoją zupę okraszoną pietruszką z ogródka teściowej. Postawa!- drugie ostrzeżenie. Siadam prosto. Przez chwilę czuję się jak przy stole jej królewskiej mości. Kręgosłup wraca na swoje miejsce. Obiecuję sobie kontynuację porządków, choć i to trzeba dawkować. D.P. rzuca okiem na kuchnię. Co tu się stało? Co tak sterylnie? Sprzątałam....Mały wraca ze szkoły. Widziałaś?- pyta. A jak myślisz? Masz za mało czasu na naukę?! Mama to była odpowiedzialność zbiorowa. Pan z techniki zrobił 1 enter całej klasie za zachowanie. Nie wiesz jak się zachowywać na lekcji?!- wściekam się. Nie martw się, powiedział, że mi tę jedynkę usunie. Ja jestem grzeczny chłopczyk- śmieje się...Rozbraja mnie jak kiedyś jego ojciec. Ja wściekła, nakręcam się, a ten nie martw się, wszystko będzie dobrze....Chodź popytam cię z niemieckiego. Cooo? Nie musisz. Muszę! Siadaj. Czyta, powtarza słówka. Wiesz co, jak babcia by cię słyszała, to padłaby...Maluch wchodzi do pokoju z pudełkiem klocków z literkami. Będę się tu uczył. Potem dobrze?- proszę. Dzień wcześniej na skypie pokazuje bezbłędnie babci: Mnemiopsis, mątwę, raka pustelnika, babki, ukwiały, jeżowca z encyklopedii młodego odkrywcy. Bynajmniej nie jest to książeczka dla trzylatków. Układamy trzy rzędy magnetycznych literek na lodówce. K jak ...kot- dopowiada Maluch. Y jak...Yeti....słyszę G jak...Grażyna...S jak snake, ź jak źrebak...

środa, 9 listopada 2016

What do you see

https://www.youtube.com/watch?v=L3wKzyIN1yk

Niespodzianki

Wiesz nic mnie już nie zdziwi- mówię do D.P. Skoro Brytyjczycy zagłosowali za Brexitem, to w USA wygra wybory Trump...Moje rozumowanie na swój sposób wydaje się być logiczne, ale polityka dawno temu przestała mnie bawić. Niechęć narastała powoli, latami, by dać wyraz niezadowolenia w ostatnich wyborach. Najbardziej nieoczekiwane, niespodziewane staje się faktem. Być może amerykańskie społeczeństwo, zwłaszcza zamieszkujące środkowe stany, widzi w tym wyborze szansę dla siebie. Coś się musi zmienić. Mocno ten wybór potrząśnie obywatelami Ameryki, ale i Europy, która w sporej większości popierała kandydaturę Clinton i nie chciała na nowo budować relacji ze starym sojusznikiem. Mleko się rozlało i nie można do końca świata bazować na starych przyzwyczajeniach. Panowie i Panie jestem gotowa na to szaleństwo. Póki co tylko giełda wariuje....