sobota, 30 grudnia 2017

Świąteczne świniobicie

Różowa siedzi i czeka- komentuje D.P. Biedna, wie co ją czeka- współczuję.  Zwierzę drży z zimna i strachu. Odchodzimy dalej, choć Maluch wyrywa się, by z bliska uczestniczyć w świniobiciu. Widzę jak siekiera spada na łeb zwierzęcia i dalej już nie patrzę. Teraz już wiem, co znaczy porównanie  kwiczy jak zarzynana świnia. Mały odwraca się jak już jest po wszystkim. Jest sino blady. Słabo mi mamo. Łapię swojego wielkiego syna i sadzam na ławce. Oddychaj- komenderuje D.P. Na obiad zamawiam zupę czosnkową...







piątek, 29 grudnia 2017

Generalnie

Cichaaaa noooc...Maluch leży w łóżeczku i nuci kolędy. Zanim zaśnie, usłyszymy jeszcze kilka piosenek. Mamusiu kocham Cię baardzo. Wyznaje mi w drodze na obiad. Ja też bardzo Cię kocham. Mały jest zdecydowanie bardziej krytyczny. W ogóle nie jestem w typie starszego syna. Za krótkie włosy, zero mięśni, nie ta torebka...Po co tu przyjechaliśmy?! Buntuje się. Teraz kiedy mam wolne, mógłbym spotkać się z  kolegami , iść na Sylwestra. Siedzimy w tej dziurze! Kiedyś to docenisz- perswaduje mu D.P. Zachęca syna do wyjazdów na narty, gry w karty... W nocy spada trzydzieści centymetrów śniegu. Tam wysoko w górach pewnie jest go jeszcze więcej. Odpędzam kolejną myśl. Maluch cieszy się i ładuje w najwyższą zaspę. Odwraca moją uwagę. Generalnie daję radę....

niedziela, 24 grudnia 2017

Ciasto figowe

Niewiele potraw przygotowuję na tegoroczne Święta. Tym przepisem wracam do bardzo dawnych czasów. To idealne ciasto na świąteczny czas, spędzony w gronie najbliższych. Bardzo żałuję, że nie będę mogła podzielić się tym smakiem, z bliskimi memu myślami osobami....Niektórych po prostu nie da się zastąpić....Merry Christmas!

Biszkopt ciemny
5 jaj
20 dag cukru
20 dag mąki pszennej
1 kopiasta łyżka kakao
2 łyżeczki proszku do pieczenia
Jajka z cukrem i jedną łyżką zimnej wody ubić na sztywno- około 10 minut. Przesiać mąkę, kakao, proszek i lekko wymieszać. Wylać na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Piec około 15 minut w temperaturze 180 stopni.

Wkładka
1,5 szklanki białek
30 dag cukru
1 paczka fig
20 dag orzechów włoskich
20 dag rodzynek
1,5 łyżki mąki pszennej
Białka ubić na sztywno, dodać cukier i jeszcze chwilę ubijać, Następnie dodać pokrojone bakalie i mąkę i lekko wymieszać. Wylać na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Piec 20-25 minut w temperaturze 180 stopni.

Krem
2 kostki masła
20 dag cukru
5 jajek
1 tabliczka gorzkiej czekolady
20 ml spirytusu
Rozpuścić gorzką czekoladę w kąpieli wodnej. Utrzeć masło dłonią. Mikserem ubić cukier z jajkami. Dodać stopniowo ubitą masę jajeczną do masła i na koniec czekoladę. Delikatnie wymieszać łyżką, a następnie ubić mikserem na najniższych obrotach. Można dodać trochę spirytusu dla zaostrzenia smaku. Krem wsadzić do lodówki na pół godziny. Po tym czasie połową wysmarować biszkopt, wyłożyć wkładkę z białek, a pozostałą częścią posmarować górę. Widelcem zrobić ornament. Smacznego!




sobota, 16 grudnia 2017

Konsultacje

Siedzimy w pokoju nauczycielskim. Dwa dni konsultacji?! Ja przychodzę tylko w jeden dzień, nie mam czasu- mówi koleżanka. Sprawdzam sprawdziany, słucham żartów koleżanek. Jeszcze niedawno otaczała mnie absolutna cisza, a liczba znajomych ograniczała się do kilku osób. Nowe twarze, emocje, wrażenia, wyzwania...W domu wszystko znam, czuję się bezpiecznie. Z przyjemnością wracam i odpoczywam. W piątek po całym tygodniu pracy biorę długą kąpiel, przebieram się w pidżamę, zamykam pokój i zasypiam na dwie godziny. Chora jesteś? Nie śpij, co będziesz robiła w nocy- mówi D.P. Wiesz , ja już jestem śpiąca. Piję ulubione wino z Biedronki. Maluch przychodzi nad ranem. Mamusiu...Całuje mnie w usta, przykrywam go kołdrą. Bardzo cię kocham. Ja ciebie też. Robię mu śniadanie. Żuje każdy kawałek pięć minut. Słuchaj jak nie zjesz, to zawiozę cię do babci i do dziadka! Niee. Jedzenie szybko znika.  Nie włączaj mi komputera- ostrzegam Małego. Zabierz mu ten telefon, bo nie ręczę za siebie- uprzedzam D.P. Mały telefon na chlebak! Słyszę mocny głos męża. Idziemy lampki wieszać, ubieraj się!


poniedziałek, 11 grudnia 2017

Mania

W niedzielny poranek budzę się po piątej. Mama Bliźniaków i rodzicielka już nie śpią. Radosne, nerwowe wyczekiwanie udziela się nam wszystkim. Po godzinie zasypiam i tak w niezmąconej ciszy śpię do dziewiątej rano. Już wyjechaliście do Krakowa? Nie jestem w pidżamie. Na dworze chwycił lekki mróz. Najchętniej wróciłabym do łóżka. Do bólu gardła dołącza katar. Nie mam kiedy odpocząć. Obowiązki domowe...Musicie mi pomóc- mówię do chłopaków. Wiatr wywiewa ciepło z domu. W kominku szybko gaśnie ogień. Kraków przemierzam sobie znanymi ścieżkami. Skrawkami wspomnień. Mama, czy to nie jest ciocia?- pyta Mały. Chmurzyca? Niemożliwe! Przypadkiem spotykamy się przy Wawelu. Rodzina telepatycznie potrafi wysłać sobie niewypowiedzianą wiadomość. W pracy ból zatok towarzyszy mi przez całą pierwszą lekcję. Na drugiej lekcji mam przerwę. Sprawdzam wiadomości. Jest! Malutka, piękna, zdrowa dziewczynka. Moja pierwsza siostrzenica. Mama Bliźniaków gorzej znosi ten poród. Będzie dobrze. Musi być! Czego pani najbardziej się boi? - pyta Karolina z szóstej klasy. Chyba tego, że mogłabym stracić kogoś bliskiego. Ja też. Na przerwie podchodzi do mnie i mocno przytula w pasie. Karolina udusisz mnie! Klepię ją po plecach. Odliczam dni do przerwy świątecznej...

środa, 6 grudnia 2017

Mikołajki

Rozpakuj prezent dla Malucha- proszę D.P. w Wigilię Mikołajek. Do pokoju wchodzi Mały. Tak to wygląda- komentuje. Jak byłem mały, nie mogłem się doczekać Mikołaja i zawsze chciałem go przyłapać. Maluch zobacz co ci Mikołaj przyniósł- budzę młodsze dziecko tymi słowami. Ten szuka prezentu w łóżeczku. Nie ma. Zobacz tutaj stoi....Buuu, a ja klocki chciałem. Buuuu....Schodzę robić śniadanie. Lamenty ucichły. Kiedy po chwili wołam dzieci na posiłek Maluch siedzi przy tablicy i kończy rysować kolorowy domek. Pięknie- chwalę go. Podoba ci się prezent od Mikołaja? Zobacz kredę dostałem! Uff kamień z serca. A Tobie Mikołaj coś przyniósł?- zagaduję starszego syna. Przyniósł.- ucina krótko. Kiedyś pewnie i młodszy dołączy do tej samej puli prezentów. Póki co wyszukuję, oglądam i wybieram zabawki. D.P. dzwoni z pracy. Wiesz mam biesiadę. Uhmm. Nie szykuj sobie żadnych wyjść. Uhmm. Nie za dużo tych imprez? Dużo, ale co poradzić. Szkolne Mikołajki burzą spokój na mojej lekcji. Ten kto wymyślił lizak gwizdek w postaci upominku na pewno nie był do końca świadomy tego co czyni...Na szóstej lekcji zarządzam kartkówkę. Proszę pani są Mikołajki. Doprawdy? To nie powód, by mi przeszkadzać- myślę sobie. Pod koniec dnia uzupełniam oceny w dzienniczku. Wpisuję tylko piątki, czwórki i trójki. A niech mają Mikołajki....


Cicha noc


piątek, 1 grudnia 2017

Szkoła

Jak Ci się pracuje?- pyta Rodzicielka, którą dzień wcześniej zbywam odpowiedzią: mamo padam, jestem po trzech godzinach konferencji, jeszcze muszę przygotować się do szkoły. Godzenie pracy zawodowej, a prowadzeniem domu na takim poziomie jak wcześniej... co tu dużo kryć jest niemożliwe. Dzień wcześniej planuję zakupy, obiad, by na drugi dzień nie tracić czasu na gotowanie. Dania są a jakże, tyle, że odgrzewane....jedynie naleśniki, za którymi przepadają dzieciaki piekę na bieżąco. Nadgodziny, gonią nadgodziny. O której jutro będziesz?- pyta D.P. Nie jestem pewna. Może tylko cztery godziny, może dłużej. Podoba Ci się praca W TEJ szkole?- pyta koleżanka. Podoba- uśmiecham się. Ta patrzy z lekkim niedowierzaniem. Oczywiście dzieciaki dają popalić. Czasami podczas zajęć nie słyszę swoich myśli, zagłuszonych wygłupami dzieciarni. Na siódmej godzinie lekcyjnej zwykle tracę głos. Lekarka ogląda gardło. Przepisuje lekarstwo na zamówienie. Czego pani uczy? Angielskiego. To tylko poloniści więcej mówią- komentuje. Proszę panią możemy przygotować się do sprawdzianu z historii? - pyta mnie klasa na zastępstwie. Nie. Teraz jest angielski. Szybko kończymy zadany materiał, zostaje dziesięć minut do dzwonka. Dobra, teraz macie czas na powtórkę. Nic nie pamiętam z Wiosny Ludów. Mnie kiedyś pasjonowała historia? Nie chce mi się wierzyć....Pani dyrektor podpisuje zgodę na moje szkolenie. Praca w szkole....Do sześćdziesiątki dam radę!