piątek, 23 lutego 2018

Zaległości

Wchodzę do pokoju nauczycielskiego w poniedziałek. A. nie ma?- pytam. Nie i nie będzie jej do końca tygodnia- odzywa się wice znad księgi. Za chwilę wpada do pokoju sekretarka. Ta nowa z angielskiego dzwoniła, że jest chora. Jezus Maria! Maluch chory i tylko w myślach proszę, bym nie dostała nowych nadgodzin. Umawiam wizytę lekarską w międzyczasie dzwonię do teściowej, by ją uprzedzić o sytuacji w domu. Przyjdę do ciebie na hospitację. OK, zapraszam. Kiedy wice wychodzi z sali, idę prosto do Gośki. Słuchaj za dwie godziny mam lekcję pokazową z Twoją klasą. Chyba się nie denerwujesz? Oczywiście, że się denerwuję. Słuchaj, ja im natłukę do łbów, że mają być cicho, zgłaszać, a nie odpowiadać chórem. Rzeczywiście klasa zachowuje się jakby ją ktoś zamienił, a co najmniej wyłączył dźwięk...Chyba muszę panią dyrektor częściej gościć- myślę sobie. Jeszcze przyjdę do Ciebie, kiedy będziesz prowadziła lekcję w starszej klasie. Dyrektorka nie komentuje mojej pracy, ale czuję, że jest zadowolona. Maluch dostaje antybiotyk na siedem dni. Gorączka o trzeciej rano osiąga 41,3 stopnia. D.P. pomaga mi wyciągnąć synka z łóżeczka. Teściowa wstaje. W trójkę siedzimy przy dziecku, które wypija lek przeciwgorączkowy i kubek rumianku. Za pół godziny mierzę temperaturę. Powoli spada. Kładę się spać i w jednej chwili zasypiam. Działam zadaniowo, bo po raz kolejny boję się o dziecko. Posprzątać, ugotować, poskładać, przygotować się do pracy....W środę ogarnia mnie potworne zmęczenie. Gotuję barszcz ukraiński, a ból brzucha staje się nieznośny. Po chwili jest mi niedobrze i kładę się do łóżka. Nie chcę być chora, nie mogę być chora! Zasypiam  na dwie godziny. Budzi mnie rewolucja w moim żołądku. O dziwo, do rana wszystko przechodzi.  Mały zalicza zaległości sprzed ferii. Dziecko po kim ty masz taki charakter?! Buzi, buzi podchodzi do mnie. Maluch głaszcze mnie. Z kim chciałbyś w domu siedzieć jak jesteś chory? Z tatą czy z babcią?- podpytuję. Z mamą- oj Ty- śmieję się i mocno go całuję....