Zewsząd otacza mnie soczysta zieleń
lasu. Paprocie wielkie na metr rozkładają swoje skrzydła wplatając
się między siebie. Panuje przyjemny chłód. Światło chylącego
się ku zachodowi słońca przebija się między koronami drzew.
Leniwie rejestruję te i inne obrazy. Trawa łaskocze moje gołe
łydki. Patrzę się błyszczącymi oczyma, mrużę je,
zamykam....Wdycham....Rozluźniam...Uspokajam...Odlatuję....Czuję
się cudownie. Zapachy splotły się w jedno i zostają cały wieczór
ze mną, noc...do rana. Pod palcami ciepło i wilgoć...Bez żadnego
pośpiechu, przeciągnięta przyjemność trwa...Odrywam się od tego
obrazu i wracam, by zasnąć sama wtulona w lekką kołdrę. Wypełnia
mnie spokój i radość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz