23 czerwca przylatuje Paulinka, możemy odwiedzić kochane kuzyneczki na Śląsku. Chmurzyco, nawet nie wiesz jak ucieszyła mnie Twoja wiadomość. Życie toczy się dalej...choć czasami mam wątpliwości. Głowa nie boli po weekendzie?- pytam sprzedawcę sałaty. Wie pani, nie pamiętam jak dotarłem w sobotę do domu. Co innego można tu robić? Wystarcza panu pieniędzy? Jeszcze tak. Nie wiem, które z nas jest bardziej smutne, więc nie próbuję go pocieszać. Tu są książki. Serwuję mu ciężką lekturę. Tej nie skończyłam- dodaję, ale może pan zdoła. Jeden z zaleconych zabiegów jest przyjemny- żartuję, że niezbędna jest ładna bielizna. Skurcz łapie mnie podczas ćwiczeń. W radiu leci piosenka dobrze mi znanej wokalistki. Chcę otworzyć szafkę, ale ręce dygoczą.Wychodząc uśmiecham się do mijanej dziewczynki- mamo ja idę tędy- krzyczy Mała. Do szybu, Darwina między żółtym rzepakiem. Niech się gapią. Wiatr wysusza moje mokre oczy. Maluch siedzi na żwirku. Za chwilę przychodzi z plastykową doniczką na głowie- ściągnij ten kapelusik. Ucieka, kiedy chcę go złapać. D.P. naprawia ogrodzenie. Chodź moja piękna żono. Piękno pojęcie względne- odparowuję. Nie chcę słyszeć tych słów. Nad stawem przy zamkniętej dla ruchu drodze siedzą wędkarze. Poznaję coraz więcej skrótów w mojej okolicy. Obiecuję sobie, że wkrótce wezmę Malucha na przejażdżkę rowerową. Czy macie mały rowerek po Małym? Mamy, mamy. Może wpadniecie w piątek? - zapraszam Mamę Bliźniaków. Pójdziemy potańczyć....może, nie wiem, jak pracuje M. Dalej, jutro też jest dzień.
https://www.youtube.com/watch?v=hLQl3WQQoQ0
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz