sobota, 5 marca 2016
Wirus
Maluch budzi mnie po pierwszej w nocy. Szybko wyciągam go z łóżeczka. Zaczyna wymiotować na podłogę. Jego maleńkie ciałko trzęsie się. Wyrzuca z siebie resztki posiłków z całego dnia. Chodźcie mi pomóc.- krzyczę. Wycieram podłogę, piorę ubrania, podczas gdy D.P. kąpie synka. Mały usuwa zabawki spod łóżeczka. Pije parę łyczków słodkiej wody przed snem. Nad ranem nie ma apetytu. Jesteś taki chudziutki, chodź moje serduszko. Przytula się do mnie mocno. Brzuszek mnie boli- wiem, ale musisz jeść. Wkładam mu do buzi maleńkie kawałki bułki z masłem. Niechętnie gryzie. Nie baw się w chomika- upominam i czekam, aż zje ostatni kęs. Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Chodzę z pokoju do pokoju. Układam lekarstwa, przyprawy, przeglądam stare albumy ze zdjęciami. Gruntowne porządki? Nie tylko przedświąteczne. Pogoda w kratkę. Dzisiaj jakby wiosna wyjrzała na dłużej. Do drewnianej kasetki wrzucam wszystkie sznureczki...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj, niekończące się pasmo chorób u Was...
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia dla całej rodziny, nie dajcie się wirusom.
Och koniec bedzie szybki ! I znowu wszyscy zdrowi ! :):):)
OdpowiedzUsuń