poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Na szczęście...

Uwielbiam łączyć na wakacjach morze i góry. Do końca nasz wyjazd był pod znakiem zapytania z powodu obostrzeń. "Nie chcę jechać do kraju, gdzie będę musiała chodzić w maseczce". Na szczęście wszystkie obostrzenia na Węgrzech zostały zniesione i kiedy po raz pierwszy weszłam do sklepu spożywczego w Lipocie, byłam tam jedyną osobą w maseczce. Chłopcy jak zwykle szaleli w basenie i na zjeżdżalniach, a ja jadłam ulubione langosze i piłam olaszrizling. Po ponad tygodniowej przerwie wróciłam na rower. Jednak poranne jeżdżenie ma swoje minusy, co odpokutowałam klasyczną anginą. Słowenia jest pięknym, zielonym i czystym krajem. Miałam wrażenie, że jestem w Austrii, a czasami we Włoszech. D.P. znalazł maleńki kamping, na którym królowali holenderscy seniorzy. W pierwszy dzień po przyjeździe poszliśmy się schłodzić w ogrodowym basenie. D.P. zażartował, że dziadkom rozruszniki wysiądą. Ach jak ja lubię te jego proste poczucie humoru ;P. Stolica jest maleńka, ale warto wybrać się na zamek, by móc podziwiać panoramę miasta. Pyszne lody pistacjowe i moje ukochane lignje na żaru przy brzegu Ljubljanicy. Maleńkie kafejki z pyszną kawą latte i gibanicą. Oczywiście kiedy nasyciliśmy się miastem, kolejnym etapem podróży było morze. Okazało się, że plażing na Słowenii nie był nam dany z powodu braku miejsc. No było może jedno w pełnym słońcu, więc sobie darowaliśmy. Niestety jak na złość taka forma spędzania wakacji spodobała się Niemcom, Holendrom...i po trochu innym mieszkańcom naszego kontynentu. Zatrzymaliśmy się przy Rovinju. Plaża prawie pusta, na śniadanie burek z serem lub mięsem. Na obiady D.P. serwował orady i branciny. Takie wakacje to ja lubię. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie była zołzą i chyba tylko Piwnooki dzielnie znosił swoją humorzastą mamę. Mojemu osiemnastolatkowi zapowiedziałam, że to jego ostatnie wakacje z nami :). Pochodziliśmy po uliczkach nie tylko Rovinja, ale i Puli, która jest nieopodal. Musiałam pokazać chłopakom amfiteatr, który nadal robi na mnie ogromne wrażenie. Na koniec ruszyliśmy w kierunku Słowenii i znowu niewielkie problemy z miejscem na kampingu, ale ostatecznie miejsce okazało się idealną bazą wypadową w góry i nad jeziora. Muszę tylko popracować na swoją kondycją, bo Piwnooki zaczyna mnie gonić. Trochę zazdrościłam D.P. dnia urodzin. Wyprawa w góry plus pyszny obiad w lokalnej restauracji. Dzień idealny. Mimo obostrzeń, pandemii wakacje bardzo udane. Teraz czas na realizację wielkich postanowień. Oby udało się wytrwać!



Someone you loved


 Piękna piosenka, którą po raz  pierwszy usłyszałam w radiu słoweńskim. Co ciekawe jest tam stacja, które podaje najważniejsze informacje w języku angielskim i niemieckim.