piątek, 28 sierpnia 2015

W Twych...

https://www.youtube.com/watch?v=goH0I0aLTS0

Granit

Mam przed oczami taką scenę, która wraca do mnie ilekroć śnią mi się dzieci. Odbieram telefon stojący na półce przy kanapie w gościnnym pokoju  i słyszę głos mamy: "uważajcie na siebie, źle mi się śniło". Śnią mi się dzieci. Sny są tak mroczne, ciężkie i niedorzeczne, że budzę się w środku nocy i dłuższą chwilę wyciszam w sobie te koszmary. Potem zasypiam, zapominając, o czym tak właściwie śniłam. Pytasz o czym myślę....Często o sprawach błahych. Czasami jakaś myśl pojawi się na chwilę, by po sekundzie zniknąć. Fundamentalne kwestie. Te pozostaną bez zmian. I lubię tę swoją samotność. Chyba jestem jak taki tatrzański granit, który od czasu do czasu pozwala zakorzenić się jakiejś roślince. W górskim klimacie przetrwają najwytrwalsi. Skały są cieplejsze niż łańcuchy na Rysy. Jestem uparta i zachłanna, chcę więcej. Wyżej, by zobaczyć jeszcze więcej, intensywniej...by każdą cząstką siebie czuć otaczającą mnie przestrzeń.

środa, 26 sierpnia 2015

Kozica

Do Morskiego Oka docieram przed dziewiętnastą. Nie dopuszczam do siebie myśli, że w schronisku, nie będzie dla mnie wolnego łóżka. Budynek tętni swoim wieczornym życiem. Turyści pochylają się nad mapami, kubkami z gorącą herbatą...Mam szczęście jest wolne miejsce i po chwili pukam do drzwi z ósemką. Od mężczyzny w recepcji wiem, że w tym pokoju został zameldowany ojciec z synem. Uśmiecham się do swoich myśli, kiedy słyszę język, jakim posługuje się mężczyzna. Frapuje....kiedy po raz ostatni słyszałam taką piękną polską mowę. Jestem wyczulona na głos i słowa. Schodzimy po drewnianych schodach na dwór. W oddali widać ciemnoszare szczyty okalające wody Morskiego Oka. Spełniło się moje marzenie. Jestem w tym niesamowitym miejscu i chłonę je cała sobą. Żegnamy się silnym uściskiem dłoni, gdzieś tam wysoko w górach. Wiesz, mam takie dziwne przeświadczenie, że kiedy tam jestem, nic więcej nie potrzebuję, że zawsze sobie poradzę...Lubię ten stan świadomości, pozornej niezależności. Ucieczki od wszystkiego...

Regional cuisine



Na Rysy






czwartek, 20 sierpnia 2015

Chcesz?

Mijam na rowerze te same miejsca. Powoli widać pierwsze ślady zostawione przez jesień. Stare boisko w Bujakowie z dwiema białymi bramkami zostało zasypane żółtobrązowymi liśćmi topoli. Konie na wydzielonym czerwono-białą taśmą kwadracie pastwiska, tulą kasztanowe grzbiety do siebie. Znowu zakładam się z losem. Jeśli jest przed siedemnastą wrócę przez Paniówki, jeśli po przez Chudów...Przy zamku srebrne Harleye błyszczą swoim blaskiem. Głośny dźwięk zakłóca moją ciszę. Z ulgą przebijam się przez gąszcz motorów. W ogródku zrywam miniaturowe kwaśne jabłuszka. Już nie urosną większe. Maluch ubiera niebieskie skarpetki z dinozaurami na dłonie. Jestem motylkiem- krzyczy śmiejąc się przy tym wesoło. Patrzę na horyzont, gdzie schowało się słońce. Przyzwyczaiłam się do tej uwagi, troski, wrażliwości.... Pogłaskaj, utul choć w myślach swych jak co dzień...

środa, 19 sierpnia 2015

Dżem brzoskwiniowy

Nieznośny upał zamienił nasz zielony trawnik w jasnożółty dywan suchej trawy. Maluch biega bez bucików. Chowa się za drzewkami, kiedy chcę mu ubrać obuwie. Mam cię! Niechętnie zakłada sandałki. Brzoskwinia obrodziła pięknymi owocami. W jednej chwili wszystkie zapragnęły dojrzeć. Nie martwią się, o to kto je zje. Chętnych nie brakuje. Ostatnie soczyste sztuki stały się przysmakiem ślimaków. Zajadają się słodyczą, aż ich domki trzęsą się w posadach. Potem w tych wydrążonych zagłębieniach zagnieżdżają się osy. Głośno brzęczą, jakby chciały mnie ostrzec. Odejdź, to są nasze brzoskwinie! Delikatnie zrywam owoce, by przypadkiem palce nie natrafiły na taką pułapkę. Mama Bliźniaków kroi brzoskwinie na małe kawałeczki, ale i tak sok cieknie po małych buziach. Ciepły ten kołocz...Właśnie wróciłam z Maluchem z piekarni w Paniówkach- wyjaśniam siostrze. Pokaszluje, choć nigdy nie paliła. Nadal jest w dobrej formie sportowej. Każdy sukces jak i porażka dużo ją kosztują. Teraz odpocznę- mówi...Zaprasza mnie na wspólny wypad do Krakowa. Może znowu ubiorę czarne szpilki cieszę się...Po południu dzwoni Pani Prezes. Mam kilka biletów do kina, idziesz z nami? O której jest seans? O 20:00. Pasuje...Mały dzwoni co drugi dzień. Dobrze ci tam? Martwię się, bo nigdy wcześniej nie dawał znaku życia  tak często. Może ten mój syn dojrzewa i zaczyna więcej myśleć o innych, nie tylko o sobie. Gotuję rozdrobnione brzoskwinie na małym ogniu ponad półtorej godziny. W garnku delikatnie bulgocze pomarańczowy, słodki dżem. Od czasu do czasu mieszam, by nie przywarł do spodu garnka. Nie mogę się doczekać, kiedy Mały spróbuje naleśników z domowym nadzieniem. Wieczorem szykuję dla Malucha na podwieczorek maślaną bułeczkę z moim dżemem. Zjada z ochotą. Celebruję swój mały kulinarny sukces....
Składniki:
2 kg brzoskwiń
2 szklanki cukru

sobota, 15 sierpnia 2015

Dobranoc

Gdzieś daleko jest noc. Słychać szum morza. Daleko, zdecydowanie za daleko. Dobranoc z kilkugodzinnym opóźnieniem. Mam spiżarnię, garderobę, ogródek, nawet dwie łazienki mam, gdzie mogę zwymiotować ostatnią zjedzoną skórkę brzoskwini. Na dole słychać mecz oglądany przez D.P. Nikt tej nocy nie przyniesie gorzkiej herbaty, nikt nie usłyszy mojego płaczu. Czego brakuje...empatii. Maluch wstaje przed szóstą, chodź do taty. To dziecko mnie prowadzi. Drzemię. Żyjesz to jeszcze?- zrób mi gorzkiej herbaty, proszę w końcu. Nie potrafię przełknąć kilku łyków. Moje śniadanie wypijam do południa. Maluch wraca z podwórka.Do mamy- krzyczy od progu. Gramoli się na łóżko, daje buzi w ramię....Ucz się od dziecka, mówię do męża. Żałuję proszonego grilla, wolnej soboty, którą mogłabym spędzić z bliskimi. Chodź spać, już późno mówię do mojego jasnowłosego chłopczyka. Ani myśli iść. Słuchaj mama nie ma siły, musisz mi pomóc. Ociąga się, ale powoli wstaje. Dobranoc mówię, piszę...

czwartek, 13 sierpnia 2015

Z dala od zgiełku

Idziesz ze mną do kina? A o czym to jest?- pyta mały. O odwadze, niezależności...Ok, a kupisz mi kebaba...Obiecuję, że kupię. W Biedronce szybko robimy zakupy. Mleko z 4 dla Malucha, rzodkiewki do jutrzejszego chłodnika. Wiem, że robiłaś chłodnik- mówi Mały, jak mnie nie było....Niestety nie mamy piętnastu minut, by czekać na jego obiecaną przekąskę w barze. W kolejce do kasy trzy panie. Jedną z nich kojarzę, jest pielęgniarką w pobliskim szpitalu. Jej koleżanka nie wyobraża sobie seansu bez popcornu i rusza do sklepu. Proszę, by kupiła paczkę dla Małego. Ile może być widzów w kinie podczas projekcji filmu? Otóż było nas sześcioro. Wzruszający i zabawny przykuł naszą uwagę na dwie godziny. Uwielbiam tę dbałość o szczegóły. Podoba się charakter głównych bohaterów. ...Dasz mi buzi? Czasami to duże dziecko mnie zaskakuje...Cały czas się uczę, oswajam z czułością moich dzieci, dla których całowanie i przytulanie jest tak naturalne. Nie, nie będziesz jadł o tej porze. Czy ty siebie słyszysz?- strofuję męża. Moi rodzicie nigdy nie zabraniali jeść nam wieczorem...Nie rozumiem tej diety dla małego sportowca. Fukam na niego i robię Małemu pół bułki z szynką. Tym razem kiszki marsza nie zagrają...

środa, 12 sierpnia 2015

Okruch

https://www.youtube.com/watch?v=53buYUSGCds

Trzymaj się

Obudź się, obiecałeś mnie zawieźć- D.P. niechętnie wstaje o 6:30. w niedzielny poranek. Głowa trochę boli, w żołądku ściska...Znowu sama. Wchodzę na szlak, który powoli się zaludnia. Chciałabym wysłać e-mail...ale internet w kawiarni nad Popradzkim Stawem nie działa. Szybko wypijam czarną herbatę z cukrem, by ruszyć dalej. Ból głowy się nasila, w końcu jest nie do zniesienia...Wymiotuję raz, potem jeszcze dwa razy. Nie dam rady....muszę zawrócić, a sił na powrót też nie mam. Patrzę na ludzi wchodzących coraz wyżej i chce mi się płakać, że akurat dzisiaj dopadło mnie jakieś świństwo. Schodzę w samo południe. W końcu docieram do zacienionego miejsca, kładę się na polarze, głowa wysoko na plecaku, zasypiam. Słyszę głosy mijających mnie ludzi, ale drzemię dalej. Dobrze się pani czuje?- otwieram oczy. Nie dobrze- brzmi odpowiedź. Powoli jednak wstaję i ruszam w dół...zostało mi półtora godziny marszu. Ze szlaku odbiera mnie D.P. z Maluchem jest wyraźnie zły...Nie mam ochoty się kłócić, śpię kolejne dwie godziny. Rozczulają mnie słowa młodszego synka: pogłaskać mamę, trzymaj się...O 4:30 zaczyna wymiotować Mały. Napijesz się herbaty? Nie ma ochoty na żadne napoje, migdały, herbatniki....Śpi całą drogę do domu. Czasami organizm potrzebuje samoistnej regeneracji...Czasami trwa to kilka miesięcy. Ważne jest wtedy, by mieć kogoś kto poda herbatę, zapyta jak się czujesz, przytuli, da to poczucie, że jesteśmy najważniejsi na świecie.

środa, 5 sierpnia 2015

Przywitanie

Szukam podobieństw siedząc na drewnianej ławce obok drzewa akacji. Rzęsy gęste, ciemne, oczy chabrowe...mały, rezolutny chłopczyk. Doszukuję się podobieństw...Wróżę sobie z płatków listków akacji: kocha, lubi, szanuje, nie chce, nie dba, żartuje, w myśli, w mowie, w sercu, na ślubnym kobiercu. Wyliczanka kończy się na słowie szanuje....wystarczy...Piję gazowaną Cisowiankę choć ochota na lody wielka. Wiesz podobny sernik piekła moja mama- chwali J.. Orzeźwiająca nuta cytrynowo-kokosowa głaszcze podniebienie. Na proszonym obiedzie wybieram francuską sałatkę. Połączenie sałat, grillowanego kurczaka z orzechami włoskimi i ciemnymi winogronami jest genialne. Idealne danie w upalny, sierpniowy dzień...Mama Bliźniaków trenuje nad polskim morzem do sobotniego finału. Jej jasnoróżowe paznokcie kontrastują z piękną opalenizną. Wiesz, dokładnie mogę sobie wyobrazić smak twojego tagliatelle z krewetkami i pomidorkami koktajlowymi...Słońce zachodzi w kieliszku z parasolką. Próbuję carpaccio rodzicielki. Rady, przestrogi...tak wiem, różowe okulary. Na razie dobrze mi w nich. Innych nie szukam, nie potrzebuję. Nie potrafię zrezygnować....z sernika na śniadanie też.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Zapachy

Pachnę goździkami, świeżymi papierówkami, lekką sałatką z rodzynkami, żurawiną i ananasem. Mniej makaronu, więcej ryżu, ale za to jakiego...Pachnę kremem do opalania, wiatrem, który bawi się moimi włosami na rowerze, lodami o smaku malagi. Pachnę moim dzieckiem, które przebieram kilka razy na dzień...Kawą, przygotowaną specjalnie 3/4 do 1/4 mleka...Pachnę smakami ciała...Obiadem gotowanym dzień wcześniej.Suchą trawą, która odcisnęła się na moich udach i kolanach...Pachnę wielką tęsknotą, radością, życiem...