sobota, 31 października 2015

Zielone pomidory

Mama po tych twoich zielonych pomidorach rozbolał mnie żołądek- obwieścił mi Mały. One są niedojrzałe i zawierają toksynę.- odpowiedziałam.  D.P. spojrzał na mnie jak na czarownicę. Co chcesz z nich zrobić?! Sałatkę. Sama ją zjesz- odpowiedzieli. Późnym wieczorem w kuchni unosiły się opary orzechowego octu. Zapach gryzł i szczypał w oczy. Mały zajrzał do garnka- ale śmierdzi- zmarszczył nos. Nie znacie się. Potem będziecie się zajadali moją pyszną sałatką. W Japonii jedzą fugu, a u nas jada się zielone pomidory...Gdzie byłeś?- pyta Malucha D.P. Pada szczera odpowiedź dziecka. Skończył się wspólny czas. Z każdym dniem robi się coraz zimniej.


środa, 28 października 2015

Dobry smak

Jasne oczy ze smutkiem wpatrują się w moją twarz. Małe dłonie zaciskają się mocno. Wyczuwam zapach świeżej skóry, jakiegoś proszku do prania, kremu do dłoni. Delikatna kojąca mieszanka. Żółte liście szeleszczą pod butami. Maluch cieszy się idąc po tym jesiennym dywanie. Dobry smak...podobne skojarzenie ilekroć jem ryż z warzywami, roladki z wędzonego łososia z serkiem chrzanowym w sałacie, serek wiejski z warzywami i owocami....Czekam na termin od do, choć czas minął....Powiedz co jeszcze? Wyczekuję odpowiedzi. Postaw się na moim miejscu, słyszę za każdym razem. Chyba jednak wolę pozostać tu gdzie jestem. Bezpieczna.


Krewetki w sosie śmietanowym z brokułami

Krewetki, śmietana, czosnek, cebula, płatki chili, oregano, pieprz, sól, oliwa, brokuły


piątek, 23 października 2015

Sorry

Wieczór. D.P. zabiera Malucha na górę do jego pokoju. Mały wyrzuca swoje ciało w takt muzyki z reklamy. Zerka przez moje prawe ramię. Słucham tej samej piosenki over and over again. Mały wyciąga z lodówki pudełko z baklavą. Szału nie ma- mówi D.P. Na drewnianej desce studzi się dopiero co wyjęty z pieca murzynek. O której można będzie jeść?- dopytuje synuś. O 22:16- pada moja odpowiedź. Hello from the other side. To tell You I'm sorry for...Mam swoje sama na sam. Tu teraz. Choć tęsknię za zimą, górami.... Nie wiedzieć czemu wciąż! Do usłyszenia- słyszę. Do zobaczenia- patrzę w oczy. D.P. żywo gestykuluje. Przeciwieństwo. Zaborczy, przytłaczający, głośny, wymagający. I wiem, że mój. I'm sorry for the breaking Your heart...

Hello from the other side

https://www.youtube.com/watch?v=YQHsXMglC9A

wtorek, 20 października 2015

Filiżanka

Cały dzień z Maluchem, jeszcze tylko kilka zadań z geometrii i wieczór dla siebie. Na dworze nieprzeniknione ciemności, deszcz siąpi nieprzerwanie. Zimna wilgoć wdziera się pod kolejną warstwę ubrania. Trening trwa ponad godzinę. Biegam, wiszę, podnoszę, rozciągam się...Przy okazji ciekawie zerkam na okienko z napisem kalorie. W pół godziny spaliłam mój ulubiony batonik konstatuję z lubością. Z bieżni schodzę z lekkim uczuciem oszołomienia, zawrotu głowy. Wysiłek fizyczny dobroczynnie wpływa na moje samopoczucie, jest mi lekko i radośnie. Cudowna energia rozlała się po całym ciele. Będzie pani jadła kolację?- pyta mój trener. Herbaty się napiję- uśmiecham się do niego. Opowiada mi o wiewiórkach, które dokarmia w parku nieopodal. Żegna mnie mocnym uściskiem dłoni. Już dawno nie czułam tak miażdżącej siły. Przy nim wydaję się krucha i delikatna, jak filiżanka z cienkiej porcelany.

Biała kasza gryczana z duszonymi warzywami


poniedziałek, 19 października 2015

Obowiązki

Tydzień temu Mały przyniósł kolejną tróję z matematyki. Tylko jedynki ci brakuje- podsumowałam. D.P. kategorycznie odmówił korepetycji z matematyki synowi. Spokojnie, spokojnie- rzekła rodzicielka. Fakt nie można go samego z jego problemem i negatywnym nastawieniem do matematyki zostawić. On nie jest mną, a tym bardziej zupełnie nie ma analitycznego podejścia swojego ojca. Czytam rozdział, zadaję zadania, kartkuję, szukam, sprawdzam. Bo czy kwadrat jest rąbem?! Jak narysować za pomocą cyrkla równoległobok?! Matko jesteś ciemna z tej matematyki jak Twój syn!- myślę sobie...Powoli wychodzi na prostą...Znowu słyszę: po co muszę robić te zadania, ja już wszystko umiem, wszystko zrobiłem. Popatrz tu jest błąd. Zadanie składa się z sześciu figur. Gdzie, pokaż?- dopytuje Mały....Sprawdź wszystko jeszcze raz i znajdziesz. Cooo, całe zadanie mam sprawdzić!- buntuje się dwunastoletni Porfirion. Tak uśmiecham się....Małe dzieci mały kłopot, patrzę na zaróżowioną buzię śpiącego Malucha. Żywy skarb, nie usiedzi w jednym miejscu ani pół minuty. Ciepłą kawę dopijam na stojąco, w międzyczasie rozglądając się, gdzie schował się synek-iskierka.

piątek, 9 października 2015

Ja?!

Zdawało mi się, że miała pani okulary- mówi moja dentystka. Dzisiaj mam szkła kontaktowe, idę na basen- odpowiedziałam. O tej porze? Spojrzała na zegarek, na którym dochodziła dwudziesta. Idealnie- odpowiedziałam, mało ludzi. Choć z mej obserwacji wynika, że najlepszy jest niedzielny poranek i wieczór, kiedy to często zdarzało mi się mieć cały pas do swojej dyspozycji przez całą godzinę. Wypytuję ją o przebarwienia, pęknięcia...Wie pani u dentysty można zostawić dużo pieniędzy. Wiem coś o tym- uśmiecham się do niej. Przestałam się bać chodzenia i regularnych wizyt odkąd na swej drodze spotkałam doktor Olę. Od tego czasu byłam króliczkiem, misiem, rybką uwielbiałam słuchać jej trajkotania, a mówić mogła o wszystkim, choć oczywiście najczęściej o swoich dzieciach. Po piętnastu latach wolne miejsce po piątce nie świeci pustkami. Dlaczego się na to zdecydowałam..? Pewnie kilka mniej ważnych powodów by się znalazło, którymi kierowałam się w zimie.Muszę mieć swoją marchewkę, za którą biegnę. Wejdziemy mamusi na ambicję...Ja tego nie zrobię, ja...jak trzeba to i park linowy przejdę!

środa, 7 października 2015

Procent

Zakupy bez pośpiechu, ponaglania. Maluch bawi się się wśród małych drewnianych mebelków. Wpycha kawałek brokuła do dziecięcej kasy sklepowej. Głośno trzaska naczyniami i garnkami. Kawa latte z białą stoją na małym stoliczku. Nieopodal dorośli ze swoimi pociechami w wózkach. Rano piekę cynamonowo -jabłkowe muffinki. Ciasto wylewa się z silikonowej formy. W całym domu czuć zapach spalenizny...Te delikatne muśnięcia, które czuję wędrując między sklepowymi półkami, są zapowiedzią czekającej mnie przyjemności. Wiesz włosy zaczęły mi wypadać - sprzedawca sałaty skarży się na swój los. Po południu widzę go jadącego na spacer. Gdzie masz sweter?- pytam. Zapewnia mnie, że jest ciepło. Jestem w bluzce, polarze i nadal czuję przeszywające zimno wnikające pod ubranie, nie dowierzam mu. Mimo zapewnień ten jeden procent mojej nieufności nadal siedzi we mnie...

wtorek, 6 października 2015

Od do

Maluch biega od huśtawki do zjeżdżalni. Nie spuszczam go z oczu, a mimo to chwila nieuwagi i po chwili słychać rozdzierający serce płacz. Wypluj piasek, wypluj. Pewnie jestem sino-blada, że mogło mu się coś stać. Kołyszę go w ramionach, tak jakbym chciała ukołysać swój strach. Zaglądam do buzi, w której piasek zmieszał się ze śliną. Po chwili się uspokaja. Zostaje jeden mały guz na pamiątkę. W sklepie z pieczywem już głośno dokazuje, wybiera precelka z makiem. Daj buzi. Jego jasnowłosy łebek wychyla się z okienka pojazdu. Jesteśmy tak krótko, czas wracać. Czy wyobrażam sobie? Owszem wszystko, różne scenariusze, choć zwykle te przygotowane przez życie są najlepsze, trzymają w napięciu do samego końca. Czasami w tym samym momencie zostaną przypieczętowane czyjeś losy. Upadek, by po chwili delikatnie się otrzepać i ruszyć dalej.

poniedziałek, 5 października 2015

Normalnie

Mama jest ciasto?- pyta Mały po powrocie ze szkoły. Rozpuściłam Was, rozpuściłam siebie. Dzień powinien zaczynać się słodkim akcentem, postanowiłam kilka miesięcy temu, by w ciągu dnia spalić te dodatkowe kalorie. Idąc za moim przykładem, mój pierworodny zjada kawałek ciasta ku oburzeniu D.P., który zagroził kiedyś, że wyrzuci blachę ciasta, jeśli nasze dziecko nie zacznie normalnie jadać...Kiełbaski, jajecznica, kanapki to jest owa normalna kategoria. Zupa mleczna, czy sernik, to fanaberia...Maluch wypija swoją butlę najpóźniej 6:30, by po chwili domagać się drugiego śniadania. Potem podjada kwaskowatą żurawinę lub słodkie rodzynki. Jego cukiereczki, które czasami znajduję na drewnianej podłodze. Jak wam smakuje murzynek?- pytam o recenzję domowników. Hmm zastanawia się z pełną buzią Mały. 8 na 10, babci jest bardziej czekoladowy, twój puszysty. Coo? To jest ten sam przepis. Rozbraja mnie odpowiedź męża. Twój i mamy identycznie dobre. Uśmiecham się na samą myśl, co jeszcze usłyszę...

niedziela, 4 października 2015

Everest

Dlaczego się wspinasz?- pada pytanie w filmie. Bohater początkowo nie udziela odpowiedzi, ale po jakimś czasie uzasadnia swój wybór. Aklimatyzacja trwa długo...nawet na tak trywialny szczyt jakim jest Giewont, przygotowuję się kilka miesięcy...ale potem jest gotowa. Jadę wchodzę wracam. Nie płacę za to żadnej ceny, jaką zapłacili Ci, którzy odważyli się, by zdobyć najwyższy szczyt świata. Nie odmrożę sobie stóp, dłoni, nos mi też nie odpadnie. Myślę, że niektórzy byli kilka lat starsi, a mimo to dali radę, by ich marzenie się ziściło. Raz zaczniesz , to nie potrafisz przestać...Na przyszły rok mam swój cel w Tatrach. Poczekam na swoje "okno" . Ktoś tu na dole na mnie czeka.

sobota, 3 października 2015

Na ławeczce

Zamknij oczy, co widzisz? Co czujesz? Siedzę na brązowej ławce i odpoczywam po spacerze. Pięć minut. Godzina, pięć minut. Taka regularność musi być zachowana, by ruszyć dalej. Tu, blisko, czy tam, w górach. Moje ciało coraz częściej mnie ogranicza, coraz więcej wymaga, choć nadal stopa potrafi dotknąć czubka głowy. Wiesz, ostatnio Maluch uniósł swoje ciało na dłoniach i przez chwilę połowa jego ciała unosiła się nad meblami. Innym razem oparł się dłońmi o stolik kawowy i moje udo i huśtał się tam i z powrotem. Nie rób tak, bo się uderzysz. Dlaczego?- pytam D.P. niech ćwiczy! Nie daję gotowych odpowiedzi. Czekam, nawet dłuższą chwilę, by moje dziecko samo odpowiedziało na pytanie. Czego tak na prawdę potrzebujemy w życiu od siebie. Chyba nie pierścionków z brylantami, które skończą w jakiejś drewnianej skrzyneczce...Dawno temu zwróciłam uwagę na koraliki i rzemyki. Nie chcę nic ściągać, przecinać, zakrywać. Uwielbiam tę systematyczność, porządek, nawet równo pokrojone kawałki w sałatce, poskładane skarpetki. Dbałość o najmniejszy szczegół...Powiedz coś od siebie- słyszę. I mówię.

piątek, 2 października 2015

Dziura

Wracam do domu, który zasnął kilka chwil wcześniej. Wokół panuje ciemność od czasu do czasu rozświetlana przez uliczne latarnie i reflektory samochodów. Nie pada, nie jest ślisko, choć codziennie nad ranem temperatura waha się w okolicy zera. Przez gumową podeszwę moich trampek wyczuwam, że powoli przychodzi czas, by założyć cieplejsze obuwie. Mama tę czapkę nosi się w taki sposób- Mały demonstruje mi poprawne założenie mojego nowego nakrycia głowy. Coś słonego, czy słodkiego? Nic nie będę jadła- odburkuję...W domu rzucam się na bigos i bezalkoholowe tiramisu, zagryzam ciastem marchewkowym. Poczucie winy rośnie z każdym kęsem. Kroję śledzika w maleńkie kawałki do mojej sałatki. Mały zjada jeszcze ciepłą porcję. Maluch próbuje śledzika i o dziwo nie wypluwa. Zostawiam na szybie odcisk mojego kciuka. Może to znak, że jeszcze tam wrócę...Planowanie bez żadnego szczególnego planu, działanie ad hoc. Emocjonalnie, szybko, by potem móc cieszyć się tą dziurą w czasoprzestrzeni. Księżyc od kilku dni świeci srebrnym blaskiem na tle czarnego nieba. Jego czar potęguje wewnętrzny niepokój, że za chwilę coś się stanie. Dobranoc.