niedziela, 31 maja 2015

Wieczór


Inside

https://www.youtube.com/watch?v=P6Agwu_5J14

Umiar

Jesteś? Jestem. Co prawda męża nie ma. A gdzie jest? W samochodzie. Jak było na parapetówie? Dobrze. Rodzicielka podsumowuje, że będzie miał kaca okrutnika. Dzwoni Pani Prezes- jak dotarliście? Spokojnie. Mały musiał trzymać tatę, bo leciał mi na ręce. Podróż autostradą z upodlonym trwała szybko. Popatrz dziecko jedziemy 140, nikt nie uwierzy, jak im powiem. Mama, a jaki jest Twój rekord? 160, ale to było dawno. Jechałam samochodem ojca Fiatem Cromą. Przyspiesz trochę. Na prostej z Katowic osiągamy 150. Wystarczy tych wyścigów. Dzisiaj nie mam ochoty umierać! Zgrzytam zębami. Najchętniej wykopałabym na środek ogródka. Niech tam zdycha. Tata zostanie w samochodzie? Tak. Dasz radę go przenieść?! Zostawiam mu polar i sok pomarańczowy na stoliku. O czwartej nad ranem pobudka. Dzwonek i walenie do drzwi. Cudownie. Kręgosłup o tej porze przypomina mi o sobie boleśnie. Bez słowa otwieram i zamykam upodlonemu. Oby samochód był czysty, bo rozerwę na strzępy! Nie był. Mieląc wszystkie przekleństwa wyczyściłam siedzenie od pasażera. Straty moralne?! Wielkie. Adekwatne do smrodu panującego w moim samochodzie. Mama, ale tu śmierdzi! Podwożę Małego na urodziny przy otwartych oknach. Jedziemy z Maluchem na zakupy. Kupuję środek czyszczący do tapicerek, by wywabić odór wódy i Bóg wie czego i zapach, który nabijam na wywietrznik powietrza. Nowa bluzka, książka...powinno wystarczyć. W południe schodzi mi z oczu. Chce zająć się Maluchem, ale nie ma siły. Czas się uspokoić. Spokojnie znaną mi dobrze trasą jadę na rowerze. Nie spieszę się. Nie chce mi się wracać do domu. Docieram do drewnianego kościółka. Pachnie czarny bez, jaskrawe róże. Za dużo zapachów na dzisiaj. Mój żołądek jest ściśnięty. Węch został podrażniony. Dzisiaj zabijam samym wzrokiem.

sobota, 30 maja 2015

In the arms

https://www.youtube.com/watch?v=SnL1e4-NfaA

Naked back

https://www.youtube.com/watch?v=aY-E8RS9vo4

Widok

Widok. Czasami zapiera dech w piersiach. Staję wówczas, by jak najdłużej nasycić się Nim. Czekam.  By móc zapamiętać jak najwięcej szczegółów, które będę mogła powoli sobie odtwarzać w pamięci. Ruch, wymiar, barwę dźwięków, które towarzyszą tym obrazom ukochanym. Na okolicznych polach zaległa siwa mgła. Leciutko unosi się parę centymetrów nad ziemią. Padało, czy widzisz te kałuże? Czy wdychasz świeżą woń kwiatów i traw, czy czujesz ciepły oddech....Czy przypominasz sobie Czy przyjemne ciepło rozlewa się po Twoim ciele....Czy chcesz więcej...Zamknij oczy. Dłoń sama wędruje i muska kark. Taką sobie ścieżkę znalazła. Zamykam oczy, bo Ty tam jesteś.

piątek, 29 maja 2015

Intensywnie

Maluchowi zaświeciły się oczy, kiedy zobaczył sernik w piekarniku. Ciasteczko- wykrzyknął! Ciasteczko w jego rozumieniu, to mały herbatnik be-be i kawałek ciasta. Uwielbia słodycze, mam nadzieję, że jego uwielbienie nie skończy się próchnicą. Czasami Mały ułamuje sobie kawałek czekolady- Ty nie możesz mówi do Malucha, który w tej samej chwili zaczyna płakać. No dobrze, ale tylko mały kawałek- polubownie dodaje starszy brat. Przychodzi później do mnie z otwartą buzią i pokazuje czekoladowy język. Mama pamiętasz, że po lekcjach przychodzi do mnie M.? Klucza do szkolnej szafki zapomni, książki z matematyki, piórnika...ale jak kolega ma przyjść, to jakoś pamięć go nie zawodzi. Pamięć żywi się wspomnieniami, miejscami, datami, słowami, dźwiękami....Nawet nie wiem, jak masz na imię. A czy jest to nam do czegoś potrzebne?- dodaje mój rozmówca. To co zwykle?- pyta kobieta w lodziarni mojego towarzysza. Tak. Idziemy, jedziemy....śmieję się. Zadajesz mnóstwo pytań. Jestem interesującym przypadkiem klinicznym?  Bardzo. Lubię obserwować kobiety jak przychodzą tutaj. Nie dziewczyny, tylko kobiety. Opowiadam mu o książce, którą przeczytałam dzień wcześniej, pytam o jego wrażenia po ostatniej lekturze. Wiesz wydaje mi się to mocno ubarwione i przesadzone, że może być tak intensywnie...Ja mam zgoła odmienne zdanie.


czwartek, 28 maja 2015

Need

https://www.youtube.com/watch?v=ZSM3w1v-A_Y

Ostro

Dlaczego muszę robić te głupie zadania z gwiazdką?!- pyta Mały. Ponieważ jesteś o tyle w komfortowej sytuacji, że masz mamę, która skończyła filologię angielską. Mały ma gdzieś taki komfort. Ja z kolei mam poczucie, że na sprawdzian jest przygotowany, bo ćwiczenia są zrobione do ostatniego zadania, a wszelkie poprawki robimy razem na kanapie. Kolorem czerwonym zaznaczam błędy, by  siting, bez drugiego t od razu rzucało się w oczy. Słuchanie...tu ręce opadają. Może powinnam odwiedzić z nim laryngologa...? Na studiach uwielbiałam słuchać BBC. Leżałam półtorej godziny na podłodze przy telewizorze i z uwielbieniem chłonęłam brytyjski akcent...Pewnie Mama Mądrego i Zołza do tej pory pamiętają nasz pierwszy teścik ze słuchania i uśmiechają się w duchu...prawda moje kochane?:) Mówienie...Weszłam z Zołzą w parze. Dostałyśmy piątki, tyle że Zołza po wyjściu podsumowała, że chciałam ją zdominować:) Między nami zawsze iskrzyło, ale chyba obydwie potrzebowałyśmy siebie, rywalizacji, ostrej wymiany zdań. Oprócz niewątpliwej inteligencji, Zołza świetnie wyglądała, więc tworzyło to mieszankę wybuchową. Dlaczegóż by nie eksponować swoich atutów?! Nie szata zdobi człowieka?! Hmm tutaj bym polemizowała. Jeśli jest co eksponować, dlaczego nie zrobić z tego karty przetargowej. Z drugiej strony niech wie, co traci...Pani Prezes miała rację co do spodni, były za duże. Nie martw się rodzicielko, to nie anoreksja! Jem te wszystkie pyszności świata: kołocze, makarony, białe pieczywo, smalczyk, krupnioki...tyle, że w moim życiu zagościł na stałe pierwiastek sportowy i nic tego nie zmieni. Jestem wielokrotną monogamistką. Zatem czas na rower!

Pasta

Nie myśl sobie, że codziennie będziemy chodzili na obiady. Dobrze, ten wyjazd to będzie mój prezent z okazji naszej rocznicy. Kup trzydzieści tysięcy forintów. Muszę jeszcze parę rzeczy kupić: płyn do prania, pastę do zębów, coś do jedzenia.... Dobrze, dobrze- rzuca na odchodne. Na chlebaku leżą rachunki z kantoru i ze sklepu. W przerwie meczu. Coo pasta do zębów prawie dwadzieścia złotych?! Jest dobra, nie piecze. To wybierz tańszą z napisem MILD. Szparagi...jeszcze może krewetki. Akurat nie było. No ciebie to stać. Zamiast wydać na całe zakupy sześćdziesiąt złotych, ty wydajesz ponad sto. Wiesz co, jedź sobie sam na te Węgry.

środa, 27 maja 2015

Chwila

Sprzedawca sałaty pokazuje mi przez szybę nową książkę. Coś w stylu Greya?- pytam. Lepsza- dodaje. Dlaczego mnie to nie dziwi?! O widzi pani, w tym miejscu, w ogóle nie ma pani mięśni, gdzie ten kręgosłup ma się trzymać. Studiuje moje RM. Może do neurochirurga czas się wybrać? Nie. 10 na 9 przypadków kierują na operacje, a potem pacjenci i tak się skarżą na dolegliwości. Dobrze, czyli jeszcze nie pójdę pod nóż.Ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć! Maluch szaleje w basenie z piłeczkami, nie chce wracać do domu. Głośno protestuje, gdy wychodzę z nim z sali. Cała mama słyszę. Chodź Najdroższy. Nieee. On jest zawsze taki żywy?- pyta sprzedawczyni w piekarni. Dość żywy- uśmiecham się. Zostaw tego zajączka. Bach. Zobacz potłukłeś. Nie wydaje się zbytnio przejmować tym faktem. To tylko rzeczy. Zepsuje się, to można wyrzucić. Ludzi już tak nie da się posklejać. Uszczerbiłam się jak porcelanowy kubek. Wiatr przegonił wczorajszy deszcz, zanurzam się powoli w basenie. Klin, klinem- rada Niedźwiedzia. Wracam zmęczona, choć w gardle drapie. Nadal brakuje magnezu, lekkiego snu, chwil.


wtorek, 26 maja 2015

Mam

Mam takie wspomnienie. Siedzimy w kuchni we trzy mama, ja i moja młodsza siostra. Jemy chleb z dżemem truskawkowym, pijemy kakao. Ja oczywiście opieram swoje stopy o blat szafek, kiedy mama akurat nie patrzy. My chcemy z Tobą zostać! Pewnych rzeczy nie rozumiemy, ale perspektywa życia bez mamy jest dla nas nieznośna. Minie jeszcze sporo czasu zanim rodzicie się rozstaną. Nie wiem, czy będę potrafiła tak jak ona wyczuwać emocje swoich dzieci. To moje dzieci pod tym względem mnie zaskakują. Przytulają, całują, głaszczą. Jestem kotem, który chodzi swoimi ścieżkami. Pokaże pazury, gdy pieszczota jest za długa lub męcząca i chyba jak kot mam siedem żyć.




poniedziałek, 25 maja 2015

Behind

https://www.youtube.com/watch?v=5anLPw0Efmo

Mrówki

Mrówki w nocy opanowały moje królestwo. Walczę z nimi od rana, ubijam niemiłosiernie. Niestety nie mogę rozsypać na drodze ich wędrówki białego proszku, bo to blat kuchenny. Nasypałam do małych zakrętek. Na zdrowie małe wszędobylskie. Kupiłam Maluchowi opakowanie kredy. Ostatnio maleńkimi kawałkami węgla kamiennego rysowali z Małym po ścianie budynku gospodarczego naszego sąsiada. Gdzieś tam pod jego dachem zamieszkały szerszenie. Idealne warunki. Biały lilak nieopodal, ciepło od dachu pokrytego czarną papą, cicho...choć gdy Mały kopie w ścianę, ćwicząc swoje karne, to pewnie humor im rzednie. Zapach czosnku pięknie rozchodzi się po całym domu. Pewnie kiedyś będę wyglądała jak włoska mamma...Póki co moja konsumpcja makaronu jest ogromna. Ziemniaki z rzadka. Miłość do dań kuchni włoskiej kwitnie i ma się dobrze. Mały dopytuje, kiedy znowu zrobię deser "poderwij mnie". Wkrótce Kochanie! Ostatnio zjadł trzy kawałki i było mu mało.




niedziela, 24 maja 2015

Wracam

O której wychodzimy na obiad?- zapytał Mały. Restauracja jest czynna od jedenastej- odpowiedziałam synusiowi, który postanowił w ten o to sposób uczcić Dzień Matki. Mój wybór. Mój prezent. Maluch po raz pierwszy dostał do ręki kredki i wprawnie trzymając, zamalowywał powierzchnię czystej kartki. Na szczęście nowe zajęcie nie znudziło go szybko i mogliśmy z Małym smakować swoje dania. Ten kurczak jest idealny. Taki soczysty, nie suchy. Pochwalił moją sałatkę Mały. Gorgonzola rozpływała się w ustach, a ciepła bułeczka z suszonymi pomidorami zyskała aprobatę Malucha. Mały zajadał się swoim przysmakiem i co chwilę pytał, czy smakuje mi kawa i sałatka. Nie szczędziłam pochwał. Mam nadzieję, że kiedyś sam przyrządzi coś równie smacznego. Idziesz na wybory?- zapytał D.P. Nieee. Miałam dość obietnic. Kolejnych obietnic, które nic nie wnoszą do mojego życia. Jedziemy na mecz. Chłopaki raz dwa wyszykowali się. Masz ochotę na spacer piwnooki? Tu masz listek dębu. To jest akacja. Koniczyna różowa, ta jest biała, a to fioletowy łubin. Podtykałam co chwilę do rączki Malucha jakiś kwiatek lub roślinkę. Słyszysz, żaby rechocą w stawie...Dojechaliśmy do końca drogi, która płynnie przechodzi w ubity trakt. Późnym wieczorem D.P. wyręczył mnie w opiece nad Maluchem. Idę na rower. Słońce zachodzi dopiero po dwudziestej. Sprawdziłam. Zdążyłam po raz kolejny nacieszyć się swoją samotnością, chwilową wolnością, pobyć sam na sam ze swoimi myślami i wrócić. Jakiś procent mnie wciąż jest, tam, gdzie byłam.

piątek, 22 maja 2015

Broken

https://www.youtube.com/watch?v=Mhj15W23IjA

Wszystko

Jaki jest Twój ulubiony kolor? Mała czarna i czerwony biustonosz...może być też czarny. Zawsze mogę na Ciebie liczyć. Na Twoje cudowne poczucie humoru. Czy czasami robi pani coś szalonego na przykład wstaje o czwartej rano i jedzie w góry?- pyta szarooki. Muszę spróbować tego szaleństwa, obiecuję sobie od jakiegoś czasu. Pogoda niestety weryfikuje moje plany i choćbym chciała, muszę zaczekać. Trochę boję się tej samotności. Może do tego czasu Pani Prezes zamarzy o wspólnym wypadzie. Jedziemy w góry?- pytam Małego. No co ty mama. Nie ten to kto inny. Sernik pięknie pachnie. Jutro pewnie będzie wiele takich ciast. Kawałki po trzy złote. Zamierzacie grać? Nie wiem- odpowiada D.P. Chciałabym przespać całą noc do rana. Chyba za dużo bym chciała. I chyba wszystko już co mogłam, zrobiłam.

czwartek, 21 maja 2015

Końcówka

Idealne, wyśmienite- gdzieś w myślach słyszę te odpowiedzi....Bardzo dobre. Dociera do mnie. Sprzedawca sałaty kończy czytać książkę. Trochę znudziła mnie końcówka. Nie za bardzo przygnębiająca? Nieee, gdzie tam. Druga będzie- obiecuję. Na basenie wyczuwam aromat naleśników. Woda przyjemnie chłodzi rozgrzane ciało. Mimo, że jest o stopień chłodniejsza niż zwykle, nie czuję różnicy. Zewsząd dobiegają mnie różne odgłosy. I dobrze, nie potrzebuję ciszy. Dzieciaki wykonują miarowe ruchy stylem zaleconym przez instruktorów. Skaczą na główkę ze słupka. Świetnie Mateusz, dobrze Krzysiu, prawidłowo...Zapisać cię na obiady- pytam Małego. Niee- słyszę głośny protest. Te obiady są beznadziejne. Dzisiaj kucharka zwróciła się do mego syna. "Czemu nudli nie zjadłeś?" Mój wielce elokwentny synuś rzecze- ja tu nie widzę nudli, tylko makaron. Może kiedyś przejdzie mu niechęć do śląskiego, póki co dziadek głośno przezywa na niego w żartobliwym tonie. Pani się ze mnie śmieje?- pyta szarooki. Okazuje się, że kocha górskie wypady. Poleca szczyt w Tatrach. Zdjęcia zapierają dech w piersiach. Hartuję swój organizm i powtarzam sobie jak mantrę: dasz radę, jesteś wielka. Nie tylko w górach. Pojutrze i później.

środa, 20 maja 2015

Just game?

https://www.youtube.com/watch?v=WtfHk2hSlqA

Spojrzenie

Pani zawsze taka uśmiechnięta? Szare oczy mężczyzny wpatrują się we mnie. Niestety nie. Pytania wprawia mnie w dobry nastrój. Przeskakuję po dwa stopnie na schodach. Zza drzwi samochodu wyłania się twarz. Wzrok prześlizguje się po mojej. Sekunda, dwie. W końcu mój obraz całkiem się zamaże. Pani, pani- woła chłopiec do rosłego mężczyzny. Czy ja jestem pani- tubalnie odzywa się mężczyzna. Rehabilituje dzieci. Małe żuczki biegają jak szalone między przyrządami. Śmieją się i cieszą jakby uczestniczyły w najlepszej zabawie. Primus inter pares parę miesięcy temu usłyszałam z ust lekarza, kiedy zapytałam o jego podopieczną. Gutta cavat lapidem non vi, sed saepe cadendo. Zgadzasz się? Tylko skała okazała się lita. A kropla zmieniła się w spore jeziorko. Co się stało z Twoimi włosami- pyta rodzicielka. Wilgoć wyjaśniam. Wmasowuję w nie jedwab, by je okiełznać. Maluch popisuje się przed babcią znajomością liczenia. Od jutra deszcz, pewnie na rower nie pójdę. Brudno szare chmury nisko wiszą na niebie. Mama Bliźniaków zaprasza na parapetówę. Dom lśni bielą. Mały ułamuje kolejny pasek mlecznej czekolady z orzechami laskowymi. W uszach dźwięczą mi słowa: nie lubię gorzkiej czekolady. Brownie słodkie ciasto z dużą ilością gorzkiej. Smaki, spróbuj!

wtorek, 19 maja 2015

Ślady

W ostatniej chwili zdążyłam przed burzą. Siedziałam w sali wypełnionej rodzicami. Na biurku leżał kask, kurtka suszyła się na krześle. Po zebraniu podeszła do mnie mama M.. To ty?! Nie poznałam cię, czy ty w ogóle coś jadasz?! Baśka zareagowała podobnie. Jadam, jadam, spokojnie wyjaśniłam koleżankom. Mama jesteś jedyną osobą, która uprawia sport w mojej klasie. Pochwała syna wprawiła mnie w dobry nastrój. Podobnie jak rozmowa z rehabilitantką. Dobrze wiedzieć, że są osoby, które odczuwają podobnie jak ja. Pocieszające i budujące, bo będzie dobrze, prawda? Musi być! Dwa miesiące oglądania seriali i odrodzę się jak ten Feniks z popiołów. Ciągle zadawałam sobie pytanie dlaczego?!Szukałam sensownej odpowiedzi i nic. Pustka. Z jednej strony: idealnie, zawsze, piękna, a z drugiej cisza, aż słyszę nerwowe bicie serca. Zatrzeć ślady.....może wygumować? Tekst zapisany szarym ołówkiem w książce też można zmazać. Ot tak i już. Maluch pokłada się na mnie. Cały dzień harców go wymęczył. Całuję mały jasny łebek. Wdycham zapach jego skóry. Chodź obetniemy pazurki. Nieee. No popatrz jaki długie ten paznokieć, wygląda jak u Baby Jagi....Posłusznie podaje małą dłoń. Obiad. Zupa z młodą botwinką nie przypadła mu do gustu. Popatrz ten ziemniaczek ubrał zielony płaszczyk. Udaje mi się namówić go na parę łyżek zupy. D.P. nie trzeba do niczego namawiać. Nie robi obietnic bez pokrycia. Twardo, bardzo twardo stąpa po ziemi, od której ja się odrywam.

poniedziałek, 18 maja 2015

Sugestywna

https://www.youtube.com/watch?v=GlpDf6XX_j0

Odświeżam

Szukałam filmu, który mogłabym zobaczyć na nowo. Odświeżyć w swej pamięci. Wybór padł na 3 serca....ale pierwsze dwadzieścia minut nie wzbudziło we mnie zainteresowania, więc zaniechałam poszukiwań. Wiem czego chcę, a tego nie znajduję. Życie. Proszę niech pani wciągnie brzuch, jakby się chciała wcisnąć w za ciasne spodnie. Nie wiem jak to się robi. No tak, jest pani taka szczupła. Zupełnie nie o to chodzi. Pani Prezes kiedy zobaczyła moje spodnie rzekła- za duże! Ona kupuje na siebie za małe rzeczy, a ja mam zachwiany obraz w tę drugą stronę. Na nadgarstku dostrzegam sznurek z zawieszką. Biżuteria tak, ale lepszy minimalizm niż przesada. Diamenty są najlepszymi przyjaciółmi kobiety jak śpiewała Marilyn Monroe. Mama dlaczego nie nosisz moich kolczyków?- pyta Mały. Jak wybrnąć, by nie urazić syna, który wydał całe swoje kieszonkowe na srebrne kolczyki z cyrkonią? Wszedł do sklepu i po chwili wyszedł z maleńką torebeczką. Mój pierwszy urodzinowy prezent od niego. I miodowa pomadka. Zapach był tak intensywny, że szybko o niej zapomniałam. Duży pęk botwiny ląduje w czerwonym plecaku. Uwielbiam tę zupę. Pewne smaki i zapachy kojarzę tylko z miejscami. Zamawiam Tequilę Sunrise. Drink jest dobry, ale pamiętam ten pierwszy wypity w Las Vegas. Może zadziałała magia tego miejsca, może temperatura, która przekraczała dobrych trzydzieści stopni...Mama Bliźniaków ma podobnie. Wspomina Long Island Iced Tea zamówioną przez Sylkę w NY. Ręcznie wykonane zaproszenie  kusi do wyjazdu na wesele za oceanem. Szkoda. Na razie poza zasięgiem. Maluch woła tatuś, tatuś. Przydupas jeden, cieszy się D.P. Pozwala mu przeszkadzać sobie, zostaje z nim dłużej na dworze, kiedy ja chcę już wracać. Wcina naleśnika z dżemem truskawkowym. Rozwija swój, by zajrzeć do środka. Na szczęście tylko miłe niespodzianki będą mu długo dane.

sobota, 16 maja 2015

Still Alice

Bohaterka filmu Still Alice zapytana przez swoją córkę odpowiada:"Moim atutem był intelekt, język, elokwencja...a teraz czuję jak słowa wiszą nade mną i nie potrafię po nie sięgnąć". Czasami mam wrażenie, że nie napiszę już żadnego słowa, bo wszystko zostało powiedziane i zapisane. Ciągle jednak moje życie tymi małymi jasnymi i ciemnymi punkcikami mnie zaskakuje. Mama Bliźniaków krzyczy do urwisów Raz. Ja w tym samym czasie idę po schodach do domu i słyszę jak Maluch mówi: dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem. Słuchaj krzyczę do D.P. on potrafi liczyć! Cudownie jest być zaskakiwanym przez życie. Najpierw następuje cofnięcie, by potem gdzieś w tych przyjemnościach życia znaleźć się z przodu. Może stracę kiedyś swój rozum jak Alice, pani profesor lingwistyki stosowanej, ale zanim to nastąpi zamierzam kochać, płakać, złościć się, nienawidzić. Postaram się nie zamknąć jak małża w swojej skorupie.

Różne kobiety

Kładziemy się spać około północy. Zmęczyła się pani? Jeszcze nie, ale muszę jeszcze dojechać do domu. Jednak czuję, że powoli tracę panowanie nad swoimi członkami. Jest mi zimno. Wypijam pół litra lekko gazowanej wody. Kończę doprawiać sałatę do grilla. Urwisy biegają jak szalone. Mama Bliźniaków co chwilę nawołuje, by zjedli porcję kiełbasy lub małą kanapkę. Będziesz coś jadła? Próbuję mięsa, ale smak spalenizny zgrzyta mi między zębami. Maluch ma ręce czarne jak mały diabełek. Buzia uśmiecha się do mnie białymi ząbkami. Tak mi dobrze przy tobie, przytulam go do siebie. Mały zaprasza kolegów, jak zwykle tylko zapomniał nam o tym wspomnieć. Wracają ze swojej eskapady ubłoceni do kolan. Zjadają małe kubeczki lodów czekoladowo-waniliowych ze sklepu na rogu. Nigdy już się nie zakocham. Miłość przychodzi i nie pyta o zgodę- odpowiada siostra. Wracamy wytańczone. Wzajemnie opisujemy sobie mężczyzn. Różnią się barwą oczu. Mają cechy wspólne. Jest tak ciemno. Nad nami rozpościera się rozgwieżdżone niebo. A koleżanka tańczy? To nie koleżanka, to siostra. Takie niepodobne jesteście. Jedna do mamy, druga do taty. Wychodzimy. Mamy dość. Nie szukamy. Zmęczenie, zniechęcenie jest tak ogromne. Idę na rower. W połowie mojej trasy piję wodę pod sklepem. Na parkingu stoi czarny samochód. Wielki drewniany różaniec wisi na lusterku. Moja trasa. Jazda na rowerze. Nuda- mówi Mama Bliźniaków. Dla mnie to przyjemność. Krajobraz ciągle się zmienia, obserwuję ludzi, rośliny. Wdycham zapachy. Jesteśmy inne, choć podobne. Różnią nas szczegóły.

czwartek, 14 maja 2015

Warto?

We wszechświecie obowiązuje zasada przeciwieństw, tak jak i w związkach. I te przeciwieństwa wzajemnie się uzupełniają, są jak puzzle układanki. Zmieniam zdanie co do obiadu. Jutro może zrobię sałatkę, którą zaplanowałam na czwartek. Ubijam żółtka do deseru dłużej niż te cholerne pięć minut. Audytorium. Niektórzy potrzebują do rozmowy  kilku przyzwoitek. Nie chce mi się z Tobą gadać- mam na końcu języka tekst z "Psów" Pasikowskiego, ale teraz nie mogę zapytać, jak Ci się podoba moje siedemnastoletnie ciało, bo to było dobrych parę lat temu! Moje ciało, podoba mi się. Jakaś M. schudła, jakiś młody tatuś powtarzający słówko "crap" przytył.....Ulala. Niedźwiedź, gdzie jesteś...moje pogotowie od spraw beznadziejnych?! Od wieczorów na kanapie smutnych?!  Likier z owoców lubianych przez słonie został wypity. Podobno te zwierzęta dobierają się na całe życie. Nie wiem, czy mam zazdrościć, bo na pewno trudna to miłość. Jestem wymagającą partnerką dla D.P. Nie jestem słoniem. Moje przeciwieństwo. Mój port. Kochasz mnie? Kocham! Nawet jak nie zdam? Nawet jak nie zdasz. Kopnięcie w tyłek. Zdawałam. Słuchaj zdałam! Krzyczę do słuchawki telefonu na parterze WNS-u. Nie mamy jakiś tam komórek. Profesor w za krótkich spodniach mija mnie. Przed chwilą dostałam czwórkę plus z mojego pierwszego egzaminu na studiach. Lata świetlne temu. I coraz bardziej lubię niebieskie sukienki......tak się czułam, powoli dociera do mnie ta niewypowiedziana myśl. Czy było warto?

środa, 13 maja 2015

Czyje?

D.P. całuje goły skrawek mojej skóry na plecach. Słona jesteś. Wymęczyła mnie dzisiaj rehabilitantka- uśmiecham się.... Zmęczona, obolała, szczęśliwa.....Tak mogłabym się czuć zawsze. Wracając do domu nie mam siły pedałować. W głowie kręci się. Tonę w piwnym spojrzeniu oczu. Ciało przyjemnie rozleniwia się, odpoczywa. Pachnie bzem. Wielkie kiście kwiatów zdobią mijane posesje. Czuję ciężki, odurzający zapach. Maluch skacze po Małym. No widzisz po co jest starszy brat- mówię do dzieci. Wpasowuje swoją małą stópkę w twarz brata. Nie wolno. Niechętnie bierze swoją nogę. Za chwilę wraca na swoją żywą trampolinę. Chwilę rozmawiam ze sprzedawcą z warzywniaka. Jakieś rekordy pan bije ostatnio?- żartuję. Kolejny raz nie pamięta jak dotarł do siebie. Wątroba boli, serce krwawi...pytanie tylko czyje?

wtorek, 12 maja 2015

To tell You!

https://www.youtube.com/watch?v=HG7I4oniOyA

Zdążyć

Zajadam się twardą rzodkiewką. Szczypie w język i podniebienie. Sprzedawca pospieszył się ze zwrotami. Kobieta kupuje trzy paczki soczyście zielonego szpinaku. Co będzie pani przyrządzała?- pytam zaciekawiona. Do jajecznicy dodam. Cała pani drży- mówi rehabilitantka. Moje ciało buntuje się, łapią mnie skurcze. Ostatnie ćwiczenie boli, ale jest to przyjemny ból. Tego było mi trzeba. Piwne oczy ciemnieją. Mijany staw przyjemnie pachnie. Przez chwilę mam wrażenie, że jestem na Mazurach. W piekarni skończył się kołocz. Czyste lady świecą pustkami. Może jutro zdążę...Mam dreszcze. Ciało domaga się ciepła. Zakładam wysłużony polar, z którym trudno jest mi się rozstać. Powoli rozgrzewam się, pijąc kawę z mlekiem. Maluch widząc mój kubek wskazuje na pszczółkę i krzyczy bee. Gdzie jest butterfly syneczku? A flower? Bezbłędnie wskazuje odpowiedzi. Mały dzieli się wrażeniami z wycieczki. Widzisz, a tak nie chciałeś jechać. Szykuje się piłkarski wieczór. Uprzedza mnie D.P. Serwuję na obiad wołowe burgery. Mama one wyglądają jak te śląskie kotlety, no wiesz jak one się nazywają....Dziecko masz 25% śląskiej krwi, mieszkasz na Śląsku, a nie pamiętasz, że kotlety mielone to karminadle....żartuję z Małego. Oglądamy wspólnie nasz ulubiony teleturniej. Mały dojada kolację. Idź się uczyć, za tydzień zebranie- ostrzegam. Maluch jest senny. Rano budzi się skoro świt. Mleko! Dziecko słuchaj jest 5:30. Przed siódmą jedziemy razem na zakupy. Kiedy widzi pieczywo, domaga się chrupiącej buły. U Widerki częstują go parówką. Zajada ją ze smakiem. Uwielbiam te letnie poranki!

poniedziałek, 11 maja 2015

Dalej

23 czerwca przylatuje Paulinka, możemy odwiedzić kochane kuzyneczki na Śląsku. Chmurzyco, nawet nie wiesz jak ucieszyła mnie Twoja wiadomość. Życie toczy się dalej...choć czasami mam wątpliwości. Głowa nie boli po weekendzie?- pytam sprzedawcę sałaty. Wie pani, nie pamiętam jak dotarłem w sobotę do domu. Co innego można tu robić? Wystarcza panu pieniędzy? Jeszcze tak. Nie wiem, które z nas jest bardziej smutne, więc nie próbuję go pocieszać. Tu są książki. Serwuję mu ciężką lekturę. Tej nie skończyłam- dodaję, ale może pan zdoła. Jeden z zaleconych zabiegów jest przyjemny- żartuję, że niezbędna jest ładna bielizna. Skurcz łapie mnie podczas ćwiczeń. W radiu leci piosenka dobrze mi znanej wokalistki. Chcę otworzyć szafkę, ale ręce dygoczą.Wychodząc uśmiecham się do mijanej dziewczynki- mamo ja idę tędy- krzyczy Mała. Do szybu, Darwina między żółtym rzepakiem. Niech się gapią. Wiatr wysusza moje mokre oczy. Maluch siedzi na żwirku. Za chwilę przychodzi z plastykową doniczką na głowie- ściągnij ten kapelusik. Ucieka, kiedy chcę go złapać. D.P. naprawia ogrodzenie. Chodź moja piękna żono. Piękno pojęcie względne- odparowuję. Nie chcę słyszeć tych słów. Nad stawem przy zamkniętej dla ruchu drodze siedzą wędkarze. Poznaję coraz więcej skrótów w mojej okolicy. Obiecuję sobie, że wkrótce wezmę Malucha na przejażdżkę rowerową. Czy macie mały rowerek po Małym? Mamy, mamy. Może wpadniecie w piątek? - zapraszam Mamę Bliźniaków. Pójdziemy potańczyć....może, nie wiem, jak pracuje M. Dalej, jutro też jest dzień.



https://www.youtube.com/watch?v=hLQl3WQQoQ0

niedziela, 10 maja 2015

Huśtawka

Rodzicielka przyjechała. Częstuje Malucha białą kiełbaską i precelkiem. Ten zjada bez zająknięcia swoją porcję i śmieje się, gdy babcia prosi, by powtórzył słowo precel. Tak jakby to był najlepszy żart. Siedzę na ławce nieopodal placu zabaw. Mężczyzna na wózku inwalidzkim sprawia, że nagromadzone tego dnia emocje powolutku sączą się słonymi łzami. Przepraszam, nie mam chusteczki. Nie szkodzi, proszę. Dziękuję za rozmowę. Obiecuję mu pożyczyć książkę. Proszę mnie zaskoczyć. Maluch chodzi po placu zabaw trzymany za rączkę przez swoją małą koleżankę. Lubię to miejsce, bo zawsze znajdzie się tu jakieś dziecko chętne do zabawy z moim. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale ładnie pani pachnie. Uśmiecham się. Zapachy są dla każdego ważne. Obiecałem sobie, że będę co miesiąc jeździł na grób mojej mamy. Jak pan tam dotarł? Autobusem, autobusem i tramwajem. No widzi pan, a dzisiaj przyjeżdża moja. Zbieram się, jadł pan tutaj lody casatte? Nie ja tylko...i podnosi do góry bursztynowy trunek. Kupuję klasyczne porcje w rożkach z bitą śmietaną.. Mały bawi się z kolegą. Na zabawie upływa mu niemal cała sobota. Babcia filmuje jego poczynania. D.P. wraca późno z pracy. Na kogo zagłosujesz? Uśmiecham się, kiedy pada nazwisko kandydata. Tym razem nie po linii politycznej. Jutro wieczorem może być niespodzianka, kiedy PKW będzie ogłaszała wyniki. Mam dość politycznej monotonii. Asfaltowa droga mokra. Nie wiem, czy moja rowerowa eskapada dojdzie do skutku. Może się jeszcze wypogodzi? Wołowy rosół cicho bulgocze. Chcesz na obiad tortille? Mały jest uszczęśliwiony. Uwielbia fastfoodowe jedzenie w wersji domowej. Zamykam mój cały romantyzm, zakładając maleńkie kolczyki.

piątek, 8 maja 2015

Gdzieś


By być

Jedziesz na lody? Nie widzisz, że trawę muszę skosić, jutro worki zabierają. Mały ubieraj się. Cooo?! Nie chcę. Chcesz, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Zabieram dzieci. Polewa toffi!! Mamo, nie lubię takiej. To zgarnij i wrzuć do kosza. Obok bawią się dzieciaki. Nikola nie odstępuje Malucha na krok. Zjeżdża z nim ze zjeżdżalni. Jest zachwycona, nie chce się nim dzielić z innymi dziećmi. Jej mama zerka z wózka. Julki, Majka i inne dziewczynki biegają obok. Ojciec karmi córkę, nosi, przytula. Dziecko jest upośledzone. Aż mnie ściska i nie potrafię się ruszyć z ławki. Siedzę patrzę na dzieci. Moje i inne. Słucham rozmowy rodziców. Piją piwo z sokiem. Wyławiam. Pracuje do 18, teraz u pacjentki, będzie o 21. W styczniu wziął urlop. Mały wył przez dwa tygodnie, ale nauczył się sam spać. Czyjś przyjaciel mija mnie, patrzy...Czy poznaje? Żona wróciła, sprawdzić, czy dobrze skosiłeś- żartuje sąsiad. Na słupie śpi bocian. Rodzicielka szykuje się do podróży do Polski. Sprawdzam temperaturę. Rano tylko dziesięć stopni. Chcę jechać, by być blisko na wyciągnięcie ręki. Tam gdzie kończy się droga i widać tylko żwir.

Ciekawość



czwartek, 7 maja 2015

Pobyć

Zawiedzione nadzieje. Usłyszałam za sobą słowa mężczyzny. Nie słyszałam, co mówił do kobiety z którą spędzał wieczór, chyba nie słyszałam nic. Wyłowiłam te słowa. Za chwilę zamykamy. Tak wiem. Muszę gdzieś pobyć. Po prostu muszę. Caffe latte proszę. Coś do kawy? Nie trzeba. Czy wyglądam na kogoś, kto objada się przed 22?! Wina bym się napiła. Dużo wina. Zmywam niepotrzebny makijaż. Dom jest taki cichy. Śpią. Dzwoni teściowa. Lepiej niech nie chodzą na te mecze. To tak jakby zabronić ptakom latać. Piłka to ich życie. Tolerują moją niewiedzę, mój zupełny brak zainteresowania w tym temacie. Czy bramkarz może być napastnikiem? Czy można mówić jedno, a robić drugie? Patrzę w piwne oczy. Chodź pcha mnie Maluch, chodź. Jesteśmy dwa kroki od siebie. Nie mogę ruszyć się z miejsca. Trzyma mnie i nie chce puścić. Tak jakby chciał mi wszystko pokazać w jednej chwili, co potrafi zrobić i co go ciekawi. Przybliżam głowę, zamykam oczy i wącham. Zapach zostaje na długo. Idealnie, czyż nie?! Czasami jestem tak blisko, na wyciągnięcie ręki.

środa, 6 maja 2015

Mieszanina

Niebo zasnuły szare chmury. Od rana pada. Obudziłam się o 3:30 i słuchałam bębnienia deszczu. Ptaki zaczęły świergotać godzinę później i to one mnie uśpiły. Maluch przyszedł do mnie, ale dopiero po pięciu minutach odwróciłam się w jego stronę. Kręgosłup się zakleszczył. Widocznie zaszkodziła mu mieszanina domowych porządków z jazdą na rowerze. Cudownie się jechało. Znalazłam piękne miejsce, która często bywa niedostępne z powodu opadów. Jednak wczoraj, wyglądało niezwykle malowniczo z brązowo-zielonymi kaczkami. Nad brzegiem siedziała para. Kobieta wyglądała, jakby się opalała. Mężczyzna zabawiał ją rozmową. Mój obrazek. W piekarni nie było już kołocza z serem. Kupiłam połowę z makiem. Co tak mało?! Mały jest zawiedziony, że tylko jeden kawałek jest dla niego. Woda z gazem gasi moje pragnienie. Stoję krótką chwilę przed sklepem. Mam słone usta, szyję. Już dawno nie było tak ciepło. Słońce świeci mi prosto w oczy, gdy wracam do domu. Żółć rzepaku oślepia. W aptece oglądam kremy ochronne na słońce. Wybieram trzydziestkę dla Malucha. Będzie jak znalazł na moje piegi na twarzy. Wiesz o mało nie wylądowałam facetowi na masce. Co?? Liga Mistrzów schodzi na dalszy plan. Zagapiłam się jadąc z górki na zakręcie. Kierowca wykazał się refleksem. Kask ściśle przylega do mojej głowy. Mózg jest w końcu najważniejszy. Nie serce.





wtorek, 5 maja 2015

Leniwce

Iście wiosenna pogoda. Z przyjemnością siedziałam z Maluchem na ogrodzie i pokazywałam mu jakie babki z piasku wychodzą spod mojej ręki. Jednak nic nie przebije miejsca, gdzie suszy się drewno. Bierze mnie za rękę i ciągnie, by tam wejść. Moja wyobraźnia podpowiada jakieś katastroficzne scenariusze, ale póki co jeszcze nic na niego nie runęło. Zadowolony wspina się po pieńkach, albo wydłubuje ślimaki z zakamarków w drzewie. Dałam mu do spróbowania żywicę z naszej brzoskwini. Przeżuł i wypluł. Kiedyś na środku ogrodu u babci Poli rosła ogromna czereśnia. Wspinałyśmy się po jej konarach, by zerwać jak najwięcej owoców. Łakomstwo nie znało granic i potrafiłam połykać je z pestkami. Obgryzałam bursztynową żywicę. Z wypraw wracałam poobdzierana, brudna, z drzazgami w palcach, bo często przesiadywałyśmy na deskach, które suszyły się pod wiśniami. Maluch wchodzi po metalowej drabinie na zjeżdżalnię. Krzyczy: nie, nie, kiedy go asekuruję. Na górze robi szybko obrót i zjeżdża na brzuchu w dół. Nic sobie nie robi z moich przestróg. Czasami tylko schowany za moim samochodem wychodzi i woła mama, mama. Widzę, że najlepiej się czuje, gdy ja w tych jego poszukiwaniach uczestniczę. W między czasie zerkam na drzewka, które przyciąć, bo zmarzła gałązka zimą, a które za chwilę będą potrzebowały oprysku przed mszycami. W ubiegłym roku, kiedy nie potrafiłam sobie poradzić z tym robactwem, skróciłam gałęzie śliwki o połowę. Drzewko na szczęście przeżyło to strzyżenie, a i mszyce dały mu spokój. Mały ruszył po kryjomu na hulajnodze do szkoły. Nie chce mu się jeździć na rowerze ku mojemu niezadowoleniu. Czasami podwozi go któraś z babć kolegów. Wygodny leniwiec- jak każdy mężczyzna. Zrób dobry obiadek i ugotuj kompot- słyszę wieczorem. Jak zwykle zrobiłam to, na co ja akurat miałam ochotę moi Panowie....



The promise

https://www.youtube.com/watch?v=oEin80-J2Ks

poniedziałek, 4 maja 2015

Kolory

Gdzie się wybierasz? Na rower. Wiesz, ale wakacje się skończyły- żartuje D.P. Nie chcę dawać sobie wolnego. Dobry humor mnie nie opuszcza. Widzę realne efekty jakie przynosi trening i bardzo mnie to cieszy. Moje uzależnienie trwa. Znowu palisz?- pytam Panią Prezes. Znowu. W Le Skandale siedzimy w sali dla palących. Dziewczyny palą cienkie papierosy. W pierwszej chwili mam ochotę sięgnąć, potem patrzę na Mamę Bliźniaków, która nigdy nie paliła. Ochota przechodzi. Dawka endorfin jaką dostarczył mi nocny wypad do Krakowa jest spora. Tańcząc nie czuję stóp. Czuję je, kiedy wracamy przez krakowski Rynek. Rozkwitam. Wchodzimy do klubu, przy wejściu selekcjoner, który decyduje, kto wejdzie, a kto się nie nadaje. Tańczę i sprawia mi ten stan autentyczną przyjemność. Poddaję się w tańcu, biorę ile się da. Nie muszę bawić rozmową, teraz ja jestem po drugiej stronie. Czas za szybko się kończy. Odpoczywam w samochodzie bez pantofli. Żadna z nas nie śpi. Mama Bliźniaków spokojnie wraca do siebie. T-shirt w rozmiarze XXL służy mi za koszulkę nocną. Zasypiam spowita bawełnianą czerwienią. Bliźniaki robią zawody z rana. Wieczorem dostaję zdjęcie z opuchniętą wargą siostrzeńca. Maluch nieśmiało przytula się do mnie, bawi się z dziećmi na urodzinach. Smakuję ciasta, roladki z łososia w delikatnym cieście koloru młodego szpinaku. Później Mały mi zdradzi, że i jemu te małe zawiniątka przypadły do gustu. Czekam do późna, bo zawsze jest warto.



sobota, 2 maja 2015

Gdybyś


Tryb

Mmmm pyszna zupa- chwalę teściową. Pamiętam ten smak ze szkoły w Mordach- przepis pochodzi z dwudziestoletniej książki kucharskiej- zdradza ona. Jadłam taką, kiedy mieszkałam w akademiku. Obiecałam sobie, że wkrótce i na moim stole zagości barszcz ukraiński. D.P. nie podziela moich zachwytów i po chwili na jego bluzie widać plamę. Odplamiacz w rolce nie ma wolnego. Wieczorem włączam pralkę. Będziesz czekała na pranie?- pyta mąż. Muszę. Włożyłam moje buty. Dom pracuje w nocnej taryfie. Gdy byłam dzieckiem, dziwiłam się, że babcia Pola robi pranie w nocy. Moje buty z nubuku, nie rozpadły się. Skóra co prawda nie jest już tak miękka w dotyku, ale zszedł z nich nagromadzony przez rok brud. Póki co, biegam w nowych trampkach. Mały chwali zakup. Mama włączyła tryb młodzieżowy- słyszę wieczorem. Wchodziłeś na Pilsko?- pytam Niedźwiedzia. Z buta nie, na nartach zjeżdżałem. Poleca mi club Frantic i kebaby pod teatrem Bagatela. Nocy nie starczy, na te wszystkie miejsca, a i temperatura nie ta, by chodzić bez butów, jeśli szpilki mnie obetrą. Becia będzie miała syna. Skąd wiesz- podnosi głowę D.P. Mama przysłała sms-a. Moja mama?- dziwi się. Może za parę miesięcy i ona powie swojemu pierworodnemu: jesteś piękny, taki duży.

piątek, 1 maja 2015

Poranek

Zimno. Tylko dwanaście stopni wskazuje termometr za oknem w kuchni. Około południa możliwe przelotne opady. Chwilę siedzę na kanapie w pokoju gościnnym. Idę na rower. Na rower? To po co się kąpałaś? No właśnie....Marznę, mimo że założyłam wiatrówkę. Wiatr skutecznie uniemożliwia mi szybką jazdę. Kark i barki spięte do granic możliwości. Obudziłam mięśnie, które drzemały pod skórą. Niedaleko lodziarni jest sklepik. Po prawej stronie miejsce na rowery, przypinam swój. Oglądam półki, na których piętrzą się stosy słodyczy. Trudny wybór. Najczęściej zajeżdżam tam po butelkę gazowanej Cisowianki. Ostatecznie kupuję kilka jabłek i bananów. Przy kasie dostrzegam ciastka i rogaliki. Dopiero wyjęłam z piecyka- mówi sprzedawczyni. Wybieram z budyniem i truskawkami. Na Darwina pięknie żółci się rzepak. Wiatrzysko szarpie się ze mną. Męczy mnie dzisiejsza jazda. Na asfalcie leżą białe płatki wiśni strącone przez wiatr. Jazda na rowerze to sport wytrzymałościowy. Trzymam się kierownicy. Zmarznięta docieram do domu. Wiesz, dopiero przed chwilą włączyli prąd- oznajmia D.P.Chłopaki siedzą przed telewizorem i grają. Maluch nie ma z nich pociechy. Chodzi i marudzi. Tak jakby się skarżył: nikt się ze mną nie chce bawić. Mam podobnie. Ciągle słyszę słowa w swojej głowie, które nie pozostawiają żadnych złudzeń. Nic innego potem nie nastąpiło. Wieko zostało zatrzaśnięte, a gdzieś tam w rogu tej skrzyni siedzę ja.

Oby

Mama nie zadawaj dziwnych pytań- prosi Mały. Jakich dziwnych?- dopytuję z kuchni. Niestety moje dziecko nie potrafi wyjaśnić, o które dokładnie pytania mu chodzi. Wiesz, może jak przyjdzie twój kolega, to go zapytam, czy się kakao nie napije, bo to pomaga na stres. Sytuacje z życia szkolnego, zwłaszcza na lekcjach wyrobiły moje zdanie o niektórych chłopcach. Skończyły się czasy, gdy to uczeń chciał być niewidoczny, gdy obok przechodziła pani z fizyki, czy też z geografii. Na lekcji była cisza, jak makiem zasiał, no chyba, że delikwent został wyrwany do odpowiedzi. Nauczyciele przeszli pranie mózgu i liberalizacja zachowań poszła za daleko. Jakoś nie przypominam sobie, by w mojej pamięci zapisali się pobłażliwi nauczyciele. Moja ukochana polonistka i jej tekst: wy tego nie rozumiecie, co za klasa..hahaha- kiedy nam wcale do śmiechu nie było. Do której chcesz wytrzymać w Krakowie?- pytam siostry. Maksymalnie do drugiej. Mama Bliźniaków rozpoczęła intensywne treningi do nowego sezonu. Dziewczyny ćwiczą dwa razy dziennie. Słuchaj mam wrażenie, że powieka mi drga. Niedobór magnezu- stwierdza siostra. Ja piję magnez, by nie mieć zakwasów. Przyjedź do mnie na siedemnastą. Co tak wcześnie- dziwię się. Kolacja i kawa na Rynku. Nie jadam po osiemnastej. Nie piję wódki, piwa...nie chcę zmieniać swych upodobań na jedną noc. Ta sukienka to nie ty- mówi Pani Prezes. Wiesz moja sukienka, była za mała- przypominam siostrze, że musiałam dokonać zwrotu miniaturowej M-ki. Sprzedawczyni pomaga mi dobrać pończochy do odcienia mej skóry. Bielszy odcień bieli- gdzieś mi tam pobrzmiewa. Patrzę na czarne szpilki- buciki dlaczego jesteście takie niewygodne?! Moja fryzjerka ma jutro wychodne- trudno. Pani Prezes będzie musiała okiełznać moje niesforne włosy. Oby tylko pogoda dopisała, oby....zaklinam moją rzeczywistość.