wtorek, 3 kwietnia 2018

Grudnik

O mały włos nie zostałam chrzestną Pulpecji. Chmurzyca chora, zostaniesz chrzestną- oznajmiła we wtorek Mama Bliźniaków. W Wielki Czwartek równo o siódmej stanęłam przy furtce propostwa. O ksiądz! Całe szczęście. Spowiedź, to kwestia sumienia. Dobrze. Przygotowałam się psychicznie. Ten drążył temat. Grzechów uzbierało się sporo. To dziecko jest takim znakiem od Boga dla Pani. Uhmm. Odetchnęłam z ulgą, gdy w niedzielę to kuzynka trzymała Malutką do chrztu. Wszystko zaczyna do siebie pasować. Moje wewnętrzne przeczucie ponownie daje o sobie znać. Wszystko ma swój czas. Wiesz, spróbujmy zdobyć Babią przed zmrokiem- proszę D.P. Dobrze się czuję, mamy trzy godziny zapasu, jest piękna pogoda. Początkowo niechętny, pierwszy staje na szczycie. Wieje okrutnie. Osiem metrów na sekundę, chyba trzydzieści osiem!- komentuje małżonek. Schodząc poruszam szybko palcami, które zmarzły w cienkich rękawiczkach. Twarz pokrywa się czerwonymi plamami. Byle dotrzeć do lasu. Panuje lekki półmrok. Myślę o niedźwiedziach, pocieszam się myślą, że to po słowackiej stronie widziano ślady misia. Kolejny raz jestem na Babiej, która nie zawsze jest łaskawa. Przed dwudziestą docieramy do schroniska. Stoję dłuższą chwilę pod strugami ciepłej wody. Otulam się kocami. Czas coś zmienić. W donicach kwitną grudniki....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz