sobota, 12 maja 2018

Opieka

Choroba rozkłada mnie podstępnie. Czuję każdy mięsień. Łokieć- obecny. Nadgarstki-są. Kolana, kostki...Każda część mojego ciała odzywa się nieproszona. Starsza matematyczka wita mnie słowami: chora jesteś! Byle doczekać końca lekcji. Potem tylko szybki obiad, zmywarkę opróżnię, pranie rozwieszę i odpocznę. Śpię, ale zmęczenie nie chce mnie opuścić. Jeszcze lekcje. Czytam kolejny rozdział w podręczniku. Chariot- uczę się nowego słówka. Ty sobie powtórz ten rosyjski- upomina D.P. Z rozrzewnieniem wracam pamięcią do książek z Wilkiem i Zającem na okładce. Mogę  ci zrobić herbaty?- pyta od progu Maluch. Nie. Dlaczego nie?! Jesteś malutki i mógłbyś się oparzyć. Po chwili wraca. Chcesz gumę do żucia? I wkłada mi do ust połówkę ze swojego kawałka, którą znalazł w mojej torebce. Od czwartku jestem na L4. Z drzemki budzi mnie dzwonek telefonu. Najszybsze wyjście z domu. Jak leżałam, tak wyszłam z domu. Maluch jęczy i popłakuje. Okrągła buzia zapadła się, a mała twarzyczka ma kolor siny. Lekarka jest do 13:00, gdzieś kołacze się w tyle głowy. Dziecko płacze z bólu, a ja nie wiem, jak mu pomóc. Pielęgniarka mierzy temperaturę. 34,9. I kiedy tak leży w moich ramionach płacz i jęki cichną. Wystraszyłam się jeszcze bardziej. Lekarka z pielęgniarką stanęły nad nami. Co się dzieje? Poklepała go po policzku. Maluch, Maluch! Wielkie, piwne oczy spojrzały na nią. Dziecko ocknęło się z drzemki. Proszę go poić, dać mu coś przeciwbólowego i niech śpi. Zaopiekuję się tobą- dwa dni wcześniej usłyszałam te słowa z ust mojego dziecka. Dobrze, ale dzisiaj ja zaopiekuję się tobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz