poniedziałek, 24 lipca 2017

Nie politykuję

Siedzę sobie przy kuchennym stole i już wiem, że mój przyjazd był niepotrzebny. Czas się zatrzymał. Pamiętam rodzinne kłótnie sprzed lat, bo rodzina ojca była za, rodzicielki wręcz przeciwnie....Takie studia skończyłaś i się tym nie interesujesz. Wiesz, generalnie od kilkunastu lat nie czytam nic co ma zabarwienie polityczne. Kompletnie. Ta sfera życia przestała dla mnie istnieć. D.P. ogląda i się emocjonuje...denerwuje. Przełącz to. Mały leć po jogurt naturalny i oddaj wreszcie Krzyżaków do biblioteki! Znowu robisz ciasto. To mnie wycisza. Nigdy przy tobie nie schudnę. I zjada ostatni kawałek babki piaskowej, o której dzień wcześniej powiedział: sucha jak piach. Odmierzam plastykowym kubeczkiem po jogurcie składniki do nowego wypieku. Słodkie śniadanie to podstawa. Na politykę jak będzie trzeba, przyjdzie czas. Na razie jestem jak starorzecze...Pogoda wariuje. Słupek termometru ociera się o trzydzieści stopni. Po południu zaczyna wiać. Wiatr targa gałęziami drzew, jakby chciał je ogołocić z wszystkich liści. Temperatura po burzy spada o dziesięć stopni. Niedźwiedź chwali się. 500 km w nogach i na rowerze za mną. Urlop na plus. Brawo-gratuluję. Przyjaciele- starzy odchodzą, nowi przychodzą...Miesiąc minął. Odpoczęłam od gór. Pogoda i zdrowie- te dwa warunki muszą zostać spełnione...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz