wtorek, 23 października 2012

DDA

Zbliżała się się 14:30. Już wiadomo było, że nie przyjdzie. Czas zaczął inaczej odmierzać. Trzeba się przygotować psychicznie na wszystkie niespodzianki przede wszystkim niemiłe. Sympatycznie nie będzie. Do siedemnastej można zjeść obiad, odrobić lekcje, wyjść na dwór.  Pobyć w innym świecie, tak bez problemów. Wieczorem wraca Pan i Władca. Zje zupę, rozchlapując ją na stole, jakieś pieczone mięso, ziemniaki, kapustę ze słoika, której nie znoszę. Potem się zacznie. Żale, pretensje, bełkot wypowiadany nienawistnym wzrokiem. Kulę się pod stołem, który ugina się pod ciężarem narąbanego ojca. Po raz kolejny jestem taka malutka, nic nie znacząca, ze złym wzrokiem, spojrzeniem, które skrywa wszystkie emocje. Córeczka tatusia, a może nie?! Czasami chciałabym być niewidoczna, stopić się w jeden wzór z bordowym, tureckim dywanem. Zobaczysz, kiedyś Ci pokażę. Kiedyś będę wielka i silna i każda Twoja uwaga, Twój komentarz spłynie po mnie jak po kaczce. Nie widzisz kim się stałam? To mnie się teraz boją, ode mnie uciekają. Jestem Tobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz