niedziela, 17 lipca 2016

Czerwona kurteczka

Obudziłam się zlana zimnym potem. Widziałam Malucha stojącego w czerwonej, zimowej kurteczce na gzymsie balkonu piętnastego piętra i ja wołająca go cichutko....Maluch, Maluch.... Płatki białego śniegu padały na jego maleńką sylwetkę, a ten patrzył w niebo...wiesz to pewnie dlatego, że w Wysokich Tatrach spadł śnieg- uspokajasz mnie na chwilę...Nie wiem, dlaczego nie lubię tych Twoich wyjazdów...może to po prostu zwykła zazdrość...Nie wierzysz?- nie! Ja czuję podobnie...Uprzedzam, nie będę miła. Mały dzwoni wieczorem- o dziwo...Dobrze Ci- pytam starszego syna. Tak wszystko w porządku...Wiesz, nie dziwię się Pani Prezes, że ograniczyła rodzinne kontakty do minimum- wcale. Pije, bije...ale swój...A takiego wała, chciałoby się powiedzieć! Dobranoc ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz