wtorek, 6 listopada 2012

Słodkie złoto

Niebo przywdziało dzisiaj zimne kolory. Jest niebiesko-szare, miejscami bure. Z okna widzę ostatnie samotne listki dyndające na gołych gałęziach. Smutno. W tej jasnej przestrzeni klucz ptaków. Ciekawe, czy zmieniają klimat na cieplejszy? Herbata z cytryną i miodem kupionym u pomarszczonej babci przy wejściu do Doliny Chochołowskiej, powoli rozgrzewa moje zmarznięte członki. Miód jest twardy, wielokwiatowy trzeba go wydrapywać łyżeczką. Jedna porcja ląduje na moim języku, druga w kubku z ciepłą herbatą. Pszczoła w ciągu całego życia produkuje mniej więcej jedną łyżeczkę miodu. Zjadam dorobek dwóch pszczół w przeciągu trzech minut. W jednej z bacówek widziałam sześciolitrowy słój miodu. Gospodyni kusiła nas złotym zakupem, ale nie byłam pewna, czy tego smaku szukało moje podniebienie. Zabawne było to, że kiedy zwracała się do swojego męża mówiła do niego gwarą, a do nas starała się mówić czystą polszczyzną. We Wiśle przy głównym deptaku jest fantastyczny sklepik, gdzie można kupić różne miody, nalewki, lekarstwa na bazie miodu, kosmetyki. W tym roku mój bardzo skąpy malec sprawił mi słodki podarunek urodzinowy. Słoik miodu rzepakowego. Zachwyciła mnie jego kremowa barwa. Dopiero później dowiedziałam się, że jest to miód o największej ilości aminokwasów i glukozy. Słońce zachodzi. Jesienne niebo zostawiło mu pomarańczowy pas na horyzoncie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz