niedziela, 27 września 2015

Na szlaku

Deszcz bębni po blaszanym dachu schroniska. Rozgrzewa mnie czarna herbata i nowe, szare skarpety. Wtuliłam się w kołdrę. Czuję ciepło, które powoli dociera do czubków mych palców. Pachnę oliwką, która wnika w każde miejsce mojego ciała. Nowe miejsce, noc. Nie potrafię usnąć na raz, dwa trzy. Czarny Staw Gąsienicowy rozlał swoje wody. Trzymam się grubych gałęzi wiecznie zielonej kosodrzewiny, by nie wpaść do wody. Dłonie powoli tracą czucie. Nie czuję skał, łańcuchów. Zmarznięte ciało domaga się odrobiny wypoczynku. Jest ślisko, zimno. Kolejne łańcuchy...zostało niewiele dosłownie pół godziny. I tu daję za wygraną. Dzisiaj nie dotrę do Koziej Przełęczy...która zostawiam sobie na za rok. Góra okazała się zwyciężyć ten pojedynek. Kwiatki ubrały lodowe koszulki. Ich zamarznięte łodyżki kępkami sterczały z ziemi. Rusałka pałaszuje żurek z kiełbaską, jeszcze tylko zostało zejście na parking. Do domu powoli jadę....Do zobaczenia...na szlaku....

2 komentarze: