niedziela, 13 marca 2016

13

Maluch wstaje krótko przed szóstą. Mam mokrą bluzeczkę- woła. Uhmm- powoli budzę się. Chodź do mnie. Sprawdzam pidżamkę. Idziemy do łazienki przebrać się. Czeka przy kaloryferze, kiedy szukam świeżej bielizny. Wypiłeś za dużo soczku. Przygotowuję mięso i warzywa na rosół. Czekam na pierwszego domownika, który wstanie i zajmie się dzieckiem. Umieram- słyszę pierwsze słowa D.P. Trzeba jeszcze rumu było się napić...- odparowuję. Idę na spacer. Zrób sobie śniadanie. Spotykam pana z pieskiem, którego znam z widzenia. Ulice puste. Wszyscy śpią w niedzielny poranek. Mogłabym codziennie tak spacerować i zupełnie nikogo nie spotkać. Może też wybieram porę dnia, kiedy nikt mnie nie widzi i nie zauważa? Po powrocie zabieram się za rolady. Pani Prezes jeszcze śpi? Budzi ją  rodzinny harmider...Ale zimno macie w tym pokoju! Krioterapia za darmo- żartuję. Wybiera się do gabinetu kosmetycznego. Wiesz jak to bolało!- słyszę. Leżę w wannie i odpoczywam, kiedy streszcza przebieg zabiegu. To boli jak poród. Wątpię. W południe zjeżdżają się goście. Obiad jemy na raty, ale wszystko smakuje. I rosół, rolady z kluskami i soczysta surówka. Na deser tarta karmelowa z gorzką czekoladą,orzechami i solą zakupiona przez Panią Prezes. D.P. po cichu uświadamia swoją mamę, że to cukierniczy wyrób. Mały domaga się tiramisu. Ostatnie cztery kawałki trafiają w większości do męskich żołądków. Powoli ogarnia mnie zmęczenie. Kręgosłup boli coraz bardziej. Dwa urodzinowe dni odsypiam w małżeńskiej sypialni. Mały całuje mnie w policzek- kocham cię. Ja ciebie też.

1 komentarz:

  1. Urodziny, urodziny a potem zasluzony odpoczynek :) , chyba lepiej robic tygodniowa przerwe

    OdpowiedzUsuń