poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Żabnica

Lecimy z tatą do Stavanger?- oznajmiam Małemu podczas śniadania. A gdzie to jest?- ożywia się synuś. Norwegia. Eeee zimno- mówi z umiarkowanym entuzjazmem. Gdybyście jechali do Barcelony, to bym się z wami zabrał...W Barcelonie byliśmy. Wiesz jak będziesz starszy, to będziesz podróżował, gdzie dusza zapragnie- obiecuję...Oczywiście o ile będziesz miał na to czas i pieniądze. A co z nami?- przypomina mi o naszych rodzicielskich obowiązkach. Babcia się wami zajmie. Uhmm- pada odpowiedź. Nie przyjął tego najgorzej- konstatuję. D.P. przegląda swój przewodnik, który dostał na Gwiazdkę, ustala plan wycieczki. Przeglądam ofertę miejscowych restauracji. Ceny za dania w menu hamują mój entuzjazm. No trudno pójdziemy, choćby raz. Sprawdzam cóż to takiego monk fish- żabnica...ooo za ładnie nie wyglądasz rybko- myślę sobie. Uśmiecham się na samą myśl  Mamy Mądrego i jej dawnego komentarza: "to danie na mnie patrzy". D.P. obiecuje przejść na czterodniową głodówkę i nie przejeść naszego budżetu. Sernik zjedzony?- pyta z żalem. Tak, tak...jutro upiekę nowy....


1 komentarz:

  1. Jak Cię znam, to skosztujesz tej żabnicy, z oczkami czy bez :P

    OdpowiedzUsuń