poniedziałek, 2 stycznia 2017

Sylwester

Żadnego picia alkoholu, dopalaczy, palenia papierosów- takimi słowami żegnam Małego i dwójkę jego kolegów z klasy. Mój tata też tak powiedział- odzywa się mniejszy. Chłopcy udają się do centrum naszej miejscowości. Uważajcie z tymi patronami, byście bez paluchów nie zostali- ostrzega D.P. Kiedy wracają po godzinie, są zziębnięci. Czerwone dłonie przykładają do kominka. Zimno- pokrzykują. Wypijają po kubku świątecznego barszczyku z krokietem i szybko udają się do pokoju Małego skąd co chwilę dobiegają ich podniesione głosy. Maluch piszczy z uciechy. Podjada starszym kolegom chipsy. Z bekonem, z cebulką, z papryką, z solą wszystkie w rozmiarze XXL. Jadę rano na Babią. Po takiej nocy?- zwariowałaś. Kładziemy się do łóżka z Maluchem. Zmęczona zasypiam. Budzą mnie petardy, które wybuchają jedna po drugiej. D.P. wchodzi do ciemnego pokoju i składa życzenia. Zza okna dobiega muzyka z otwartego samochodu. Słychać głos Adele. Chłopcy zaczynają grać w piłkę. Martwię się, że się połamią w ciemnościach. Co chwilę któryś z nich podbiega, by włączyć lampę. Po dwóch minutach zapada ciemność. Mecz trwa prawie godzinę. Wreszcie koniec. Mały bierze w nocy szybki prysznic i po cichu wchodzi do pokoju kolegów. Razem oglądają "Wzgórze krwi" do trzeciej rano. Budzę się chwilę przed budzikiem. Po cichu mam nadzieję, że ból brzucha ustąpi. Niestety tak się nie dzieje. Żałuję pięknej pogody, wyjątkowego dnia w roku. Powoli schodzę ze szlaku, który zapełnia się turystami. W oddali widzę mgły nad Tatrami. Trzeba schować ambicję do kieszeni. Wysyłam rodzicielce zdjęcie. Ładne- komentuje późnym wieczorem. Wiem, dlatego Ci je wysłałam....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz