piątek, 16 września 2016

Normalnie

W pierwszej klasie liceum chodziłam ubrana w piękną suknię z okresu renesansu i kwestowałam na rzecz Teatru Wyspiańskiego. W naszej kronice zachowało się zdjęcie z tego wydarzenia. Kilka dni wcześniej pierwszy raz zafarbowałam włosy. Hną. Wyszły rude. Wychowawczyni pewnie zobaczywszy moją minę, powiedziała, że bardzo ładnie, pasuje mi ten kolor. Nigdy później nie sięgnęłam po hnę. Zauważam pierwsze oznaki starzenia, w każdym aspekcie mojego ciała. Długo nie używałam kremów do twarzy, bo moja skóra wydawała się za tłusta. Od jakiegoś czasu przypomina cienką materię, którą pokrywam wieczorem lekkim kremem odżywczym z apteki. Z niepokojem patrzę na moje włosy. Dłuższe, a jakby się przerzedziły. Wiesz- mówi Mama Bliźniaków, z moich już dawno zrobiłabym poduszkę. Pani Prezes- następnym razem kupię ci...i wymienia jakiś specyfik. Zrobiłam sobie maseczkę na włosy: z żółtka i łyżki chorwackiego oleju. Włosy stały się bardziej lśniące. Maluch popłakiwał rano. Nie chcę do przedszkola, chcę do domu, do mamy....Nie płacz- pocieszam. Jesteś super chłopak. Mama, przyjdzie po podwieczorku. Niee. Dobrze, zadzwonię do taty. D.P. - nie bekusiaj, mama przyjdzie po ciebie. Opiekunka bierze go na ręce, ten się przytula. Wychodzę spokojna, że będzie dobrze. Mały kolejny raz kręci nosem. Tym razem słyszę, że ryb nie lubi. Czego nie lubisz?!- wściekam się. Pstrąga pieczonego?! Co dzisiaj sobie kupiłeś?! Muller Milch...Dwa dni temu wyrzuciłam dwie bułki z szynką i serem, wczoraj pół bułki z dynią...D.P. woła syna. Zacznij normalnie jeść...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz