środa, 12 sierpnia 2015

Trzymaj się

Obudź się, obiecałeś mnie zawieźć- D.P. niechętnie wstaje o 6:30. w niedzielny poranek. Głowa trochę boli, w żołądku ściska...Znowu sama. Wchodzę na szlak, który powoli się zaludnia. Chciałabym wysłać e-mail...ale internet w kawiarni nad Popradzkim Stawem nie działa. Szybko wypijam czarną herbatę z cukrem, by ruszyć dalej. Ból głowy się nasila, w końcu jest nie do zniesienia...Wymiotuję raz, potem jeszcze dwa razy. Nie dam rady....muszę zawrócić, a sił na powrót też nie mam. Patrzę na ludzi wchodzących coraz wyżej i chce mi się płakać, że akurat dzisiaj dopadło mnie jakieś świństwo. Schodzę w samo południe. W końcu docieram do zacienionego miejsca, kładę się na polarze, głowa wysoko na plecaku, zasypiam. Słyszę głosy mijających mnie ludzi, ale drzemię dalej. Dobrze się pani czuje?- otwieram oczy. Nie dobrze- brzmi odpowiedź. Powoli jednak wstaję i ruszam w dół...zostało mi półtora godziny marszu. Ze szlaku odbiera mnie D.P. z Maluchem jest wyraźnie zły...Nie mam ochoty się kłócić, śpię kolejne dwie godziny. Rozczulają mnie słowa młodszego synka: pogłaskać mamę, trzymaj się...O 4:30 zaczyna wymiotować Mały. Napijesz się herbaty? Nie ma ochoty na żadne napoje, migdały, herbatniki....Śpi całą drogę do domu. Czasami organizm potrzebuje samoistnej regeneracji...Czasami trwa to kilka miesięcy. Ważne jest wtedy, by mieć kogoś kto poda herbatę, zapyta jak się czujesz, przytuli, da to poczucie, że jesteśmy najważniejsi na świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz