środa, 26 sierpnia 2015

Kozica

Do Morskiego Oka docieram przed dziewiętnastą. Nie dopuszczam do siebie myśli, że w schronisku, nie będzie dla mnie wolnego łóżka. Budynek tętni swoim wieczornym życiem. Turyści pochylają się nad mapami, kubkami z gorącą herbatą...Mam szczęście jest wolne miejsce i po chwili pukam do drzwi z ósemką. Od mężczyzny w recepcji wiem, że w tym pokoju został zameldowany ojciec z synem. Uśmiecham się do swoich myśli, kiedy słyszę język, jakim posługuje się mężczyzna. Frapuje....kiedy po raz ostatni słyszałam taką piękną polską mowę. Jestem wyczulona na głos i słowa. Schodzimy po drewnianych schodach na dwór. W oddali widać ciemnoszare szczyty okalające wody Morskiego Oka. Spełniło się moje marzenie. Jestem w tym niesamowitym miejscu i chłonę je cała sobą. Żegnamy się silnym uściskiem dłoni, gdzieś tam wysoko w górach. Wiesz, mam takie dziwne przeświadczenie, że kiedy tam jestem, nic więcej nie potrzebuję, że zawsze sobie poradzę...Lubię ten stan świadomości, pozornej niezależności. Ucieczki od wszystkiego...

1 komentarz:

  1. zawsze sobie poradzisz :) tak czy tak ale taka wewnetrzna sila motywuje i gory przenosi :)

    OdpowiedzUsuń