środa, 9 listopada 2016

Lecimy

Domy sąsiadów toną w mlecznej mgle. Minus dwa. Ubierz szalik i rękawiczki- mówię do Małego. Mama kup Maluchowi inną pomadkę do ust. Tą waniliową zlizuje. Wiesz smarowałam mu już Niveą, olejkiem z opuncji figowej wszystko pożera. Zjesz kawałek kołocza: z jabłkiem, czy z serkiem? Upiecz ciasto- odpowiada młodsza pociecha. Później. Mała choróbka wymyśla kulinarne wyzwania od śniadania do kolacji, a potem zostawia niezjedzone porcje. Budyń na śniadanie? Proszę bardzo. Pod koniec widzę, że 1/3 porcji to i tak za wiele. Lekarka poleca leczyć objawowo. Kaszle to syrop. Boli brzuszek, pół tabletki no-spy. Na katar krople do nosa...Może ty masz alergię na przedszkole?- śmieje się doktórka. Maluch nic nie odzywa się w gabinecie, za to w domu...nadrabia każdą straconą minutę. Zabierz go na górę- zdrzemnę się do Teleexpressu- prosi D.P. Maluch bawi się klockami, co chwilę podchodzi do mnie, czy aby mama ma baczenie na jego zabawę. Szykuje dla mnie jaśki na dywanie, bym była jak najbliżej stacji kolejowej, lotniska i drewnianych domków. Odgrywam mini role pilota, któremu brakuje pasażerów w samolocie. Maluch nurkuje do niebieskiego pudła. Mam, mam...Lecimy z ciocią do Dubaju...

1 komentarz: