poniedziałek, 3 października 2016

Ironia

Czarny protest trwa, a ja zdążyłam zawieźć Małego do alergologa, Malucha do przedszkola, Małego do szkoły, zrobić zakupy, przygotować spaghetti z bazylią, czosnkiem i parmezanem, upiec jabłkowe muffiny, nałożyć na włosy ziołową papkę, dzięki której poczułam się jak Ania z Zielonego Wzgórza...D.P. dzwoni do Małego. Wiesz, kup sobie pierogi, albo idź na kebaba, mama ma dzisiaj czarny protest. I spokojnie pałaszuje porcję wczorajszego obiadu dla dwojga. Nie bredź!- burczę na kanapie. Wcześniej czytam etykietę na opakowaniu: Umyć włosy szamponem bez silikonów, nałożyć odżywkę o konsystencji pasty na wilgotne włosy, spłukać po godzinie wodą. Nie stosować szamponów i odżywek przez 48 godzin. Ughh..Ciężko będzie. Rozczesanie mojego kołtuna zajmuje mi sporą chwilę. I co? Widać różnicę? D.P. wpatruje się we mnie, jakby pierwszy raz w życiu mnie widział. Nic nie widzę. To opisz, co wyszło...Normalnie. Przecież nie jesteś czarna. Są takie jak ruskie złoto. Weź sobie krzyżyk z komunii... Rozmowa z nim przypomina dyskusję o kolorach z daltonistą. Pod koniec dnia prasuję. O ironio ubrania w kolorze czarnym. Mój osobisty czarny protest trwa.

1 komentarz: