poniedziałek, 10 października 2016

Wolna niedziela

Wstawaj, dochodzi ósma- budzi mnie tymi słowy w niedzielny poranek D.P. Gardło mnie boli- odpowiadam po cichu. Maluch na nogach od szóstej rano. Biegunka, nie biegunka, a ten stuka, biega, buzia mu się nie zamyka. Mały w kolorze zielonkawym schodzi na śniadanie. Proszę czarna herbata i sucha bułka. Nie mam ochoty na śniadanie. Spróbuj choć troszkę. Powoli choroba zagarnia i mnie. Bolą mnie nadgarstki, kolana i kostki. Położę się. Oczy same się zamykają. Idę na spacer z Maluchem- wchodzi do pokoju D.P. Uhmm. Ziemniaki obrałem, chcesz coś jeszcze?- pyta. Zrób mi herbaty. Weekend w domu wlecze się niemiłosiernie. Przygotowanie obiadu to nie lada wysiłek. Zjadamy z Małym porcje, podobnej wielkości jak Maluch. D.P. chowa pozostałe z obiadu kotleciki z polędwicy wieprzowej. Zjem jutro- mówi. Przegląda w internecie ofertę wyjazdów na ferie zimowe. Zobacz ile tras narciarskich- ekscytuje się. Uhmm- przytakuję. Chcesz tam jechać? Pojedziemy wszędzie, gdzie wybierzesz. Jest mi wszystko jedno, byle poziom trudności na owej górce był na moje umiejętności. Wiesz tata- odzywa się Mały. Słyszałem, że piłkarze nie powinni jeździć na nartach. Synu, jak będziesz na poziomie kadry, osobiście ci to odradzę...

4 komentarze:

  1. :( biedna.....lepiej juz?

    OdpowiedzUsuń
  2. A to grypa żołądkowa was dopadła czy inne cholerstwo? Buziaki i szybkiego powrotu do super formy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mały tak, Maluch łagodniej, a u mnie przeziębienie...

      Usuń