piątek, 2 października 2015

Dziura

Wracam do domu, który zasnął kilka chwil wcześniej. Wokół panuje ciemność od czasu do czasu rozświetlana przez uliczne latarnie i reflektory samochodów. Nie pada, nie jest ślisko, choć codziennie nad ranem temperatura waha się w okolicy zera. Przez gumową podeszwę moich trampek wyczuwam, że powoli przychodzi czas, by założyć cieplejsze obuwie. Mama tę czapkę nosi się w taki sposób- Mały demonstruje mi poprawne założenie mojego nowego nakrycia głowy. Coś słonego, czy słodkiego? Nic nie będę jadła- odburkuję...W domu rzucam się na bigos i bezalkoholowe tiramisu, zagryzam ciastem marchewkowym. Poczucie winy rośnie z każdym kęsem. Kroję śledzika w maleńkie kawałki do mojej sałatki. Mały zjada jeszcze ciepłą porcję. Maluch próbuje śledzika i o dziwo nie wypluwa. Zostawiam na szybie odcisk mojego kciuka. Może to znak, że jeszcze tam wrócę...Planowanie bez żadnego szczególnego planu, działanie ad hoc. Emocjonalnie, szybko, by potem móc cieszyć się tą dziurą w czasoprzestrzeni. Księżyc od kilku dni świeci srebrnym blaskiem na tle czarnego nieba. Jego czar potęguje wewnętrzny niepokój, że za chwilę coś się stanie. Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz