środa, 2 grudnia 2015

Czego?!

Deszcz siąpi od rana. Mój nastrój jest adekwatny do późno jesiennej pogody. Maluch o dziwo grzecznie bawi się w swoim pokoju. Na chwilę zapomniał o wędrówkach do pokoju starszego brata. Siedzę w jego łóżku wieczorem i niecierpliwie czekam na rozwiązanie testu. Po co kupiłaś to repetytorium?! Oburza się mój nastolatek. Lepiej się przygotujesz- odpowiadam spokojnie...choć w środku gotuje się we mnie. Po co? Dlaczego? Czy muszę?...Pytania, ciągłe pytania....wyłączam się i uciekam myślami w słowa. Liczenie daje pewien spokój, zapomnienie. Raz, dwa trzy...dwadzieścia pięć....Trzy oddechy...Raz, dwa, trzy...dwadzieścia pięć. Tak wyglądało moje wejście na Rysy. Na czerwoną koszulkę narzucam początkowo czerwony polar od Mamy Bliźniaków, potem jaskrawą kurtkę przeciwdeszczową. Na szczycie jest tylko dwa stopnie i wieje zimny wiatr. Obiecuję sobie, że to ostatni samotny wypad w góry, a potem oglądam zdjęcia, czytam i snuję plany, że i tym razem się uda. Czego Ty chcesz?! Nie stać mnie na szczerą odpowiedź. Jedzenie jest w tym wszystkim niezwykle sensualną czynnością. Czasami w połączeniu smaków, zapachów, kolorów szukam odpowiedzi. I lubię to dotykanie potraw opuszkami palców. Sprawdzanie ich miękkości, kruchości, konsystencji, jędrności. Jest jak ludzkie ciało, które podczas masażu odbija się na papierowym ręczniku....

1 komentarz: