wtorek, 17 lutego 2015

Fasching

Gdy miałam osiemnaście lat miałam niezbite przekonanie, że wszystko osiągnę, za co tylko się zabiorę, o czym zamarzę i generalnie był to bardzo udany okres w moim życiu pod każdym względem. Nie było w nim żadnych emocjonalnych przestojów, żadnych dolin, wąwozów, fruwałam....Około trzydziestki zorientowałam się, że nie wszystko jest tak, jak bym sobie życzyła. Mały choruje na potęgę, każde jego przeziębienie, to pół nieprzespanej nocy- mojej i jego. Jeszcze nie wiem, że alergicy tak reagują. Nasze pierwsze Walentynki w nowym domu....Zamówiłam catering, a Małemu kupiłam inhalator...Zaczynam studia. Poznaję nowych ludzi, odżywam, nie jestem sama. Przyjaźnie, które trwają i wreszcie na nowo robię to, co lubię... uczę się, rywalizuję....Kolejny kamień milowy. Rok po skończeniu studiów nic się nie dzieje ani, ani. Koniec drugiej klasy Małego, nie ma mnie na nim. Mama Bliźniaków referuje mi dokładnie wszystko. Siedzę na ławce przy szpitalu i patrzę na baraszkujące bliźniaki w białych spodenkach. Dlaczego?! Dzisiaj mój Post trwa. Jest on dłuższy niż 40 dni. Może rodzicielka miała rację i zaryzykowała kiedyś?! Nie zamierzam posypywać głowy popiołem. Nie żałuję. Niech inni żałują!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz