poniedziałek, 29 lutego 2016

Smok

Mały ma grypę żołądkową- zrezygnowana oznajmiłam mężowi. Na pewno dostaniemy. Na pewno ty dostaniesz- niewzruszenie zza ekranu komputera burknął mąż. Słuchaj nawet wannę trzeba myć po nim. To myj sobie. Już widziałam jak jego wirus zakrada się do mojej sypialni. Dlaczego leżysz w moim łóżku. Nie masz swojego!! Tu masz sucharki, banany, deserki Gerber. Sucharków nie lubię. Nie ma nie lubię, coś musisz jeść. Mały zjesz frankfurterka? Oszalałeś?!- pytam D.P. Jego żołądek jest podrażniony, a ty mu serwujesz kiełbaskę! Mama co to znaczy neither ...nor ...? Ok tego ma prawo nie znać. Mój synek z jelitówką czyta zadaną lekturę na konkurs z angielskiego.  Rozwiązuje dwa testy, błędy poprawia ze mną. Nawet sprawnie nam to idzie. Po południu przypominam: zadzwoń do kolegi, zapytaj co było w szkole. Mama mam sprawdzian z matematyki. Coo?! Otwieram książkę i objaśniam temat. Sprawdź mu te zadania.- proszę D.P. To nie zrobione, a to, co to ma być?! Dzisiaj kilkakrotnie widziałam latające ćwiczenia....Co ty robisz?! Kupi sobie, będzie robił jeszcze raz. Jak dla mnie może z matematyki całą szóstą klasę powtórzyć.- wścieka się ojciec na syna. Maluch kilkakrotnie marudzi dzisiaj. Słuchaj jestem zajęta. Robimy zadania, a ten bierze elementarz i pcha się na kolana. Tu jest E jak ekierka. M jak mama. Pięknie. A gdzie jest R, co prawą nogę złamało? Potem słyszę jak w swoim pokoju recytuje fragmenty wiersza Brzechwy. Na Wawelu proszę pana mieszkał smok, co zawsze z rana zjadał prosie i barana...Widziałeś smoka?- zagaduję Malucha. Tak, był duży i robił tak: ŁOOO.....

1 komentarz: