wtorek, 28 kwietnia 2015

Równowaga

Przelotne ulewy, letnie burze. Czytam prognozę pogody na następny dzień. Nieprzewidywalnie. Zanim jeszcze deszcz niepostrzeżenie wkroczy w moją codzienność ruszam rowerem przed siebie. Wokół jest soczyście zielono. Mijam równe rzędy prostokątnych pól. Czuć zapach obornika i intensywną woń przydrożnych kwiatów. Chmurzyca dzieli się swoją wielką radością. Będzie druga córka. Równowaga w przyrodzie musi być. Zajeżdżam po kołocz. Pod piekarnią stoi grupka wytrwałych. Osiem bochenków chleba. Dziesięć z serem, dziesięć z makiem. Chyba to mrożą, myślę sobie. Gubię się po nieznanych uliczkach mojej gminy. Droga na skróty, wydaje się nie mieć końca. Mój rower świetnie radzi sobie na asfalcie, gorzej na polnych drogach. W powietrzu czuć oziębienie. Jeszcze ciepłe zawiniątko z piekarni grzeje mi plecy. Maluch biega po podwórku. Chodź, kupiłam ciasto. Chowa się do swojej zielonej kryjówki. Gałązki wierzby zamykają się za nim. Chwilę siedzi w tym swoim namiocie. Łapie garść czerwonego żwirku i układa na stole. Kroję mu kawałek drodżówki. Nie potrafi spokojnie usiedzieć. Biegnie za tatą, który postanowił schować mój rower. Wyłączyłaś lampkę? Codziennie za ciebie to robię. Od czego ciebie mam?- pytam. Od czego ja cię mam?- pyta on. Dla przyjemności- odpowiadam. Poziom szczęścia płynący z mojego żołądka do mózgu został wyrównany.

3 komentarze:

  1. jak to pieknie, ze sie nawzajem macie ;) milo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten zapach obornika to szczególnie przyjemny :P Da się znieść jak wstrzyma się oddech i nabierze powietrza dopiero przy kwitnących drzewkach :) Tak robię ja :)

    OdpowiedzUsuń