poniedziałek, 22 czerwca 2015

Czekam

Sprzedawca sałaty podaje mi koszyk truskawek. Wzrok mu się śmieje, ale nic nie mówi. Tylko obserwuje. Maluch wierci się w swoim foteliku rowerowym. W końcu udaje mu się uwolnić stopę z buta. Lody, lody...krzyczy głośno, kiedy mijamy pobliską lodziarnię. Może kiedyś tam przyjedziemy, o ile będzie cieplej. Na razie pogoda zachęca raczej do pozostania w łóżku...pod szarym kocykiem. Odświeżona przyczepa czeka na wakacyjny wyjazd. Nawet gniazdko osy w kominku zostało wyrzucone. Przypominam taką osę...żądełko kłuje dotkliwie i trzeba być nie lada gruboskórnym, by wytrzymać mój sarkazm, żarty, znosić humory, które zmieniają się jak pogoda w Tatrach. Zatem muszę być samotnicą, która czasami zbliża się do ludzi, bo szpileczki od osób na których nam zależy bolą dłużej...Czasami nawet kilka tygodni. Może odpowiedź, by nic nie ruszać, zostawić tak jak jest...spowodowała falę moich kąśliwych uwag. Wszystko tak jak chciałam podane na talerzu pod sam nos, a ja jeszcze śmiem wybrzydzać?! Chciałabym się mimo wszystko przytulić, nawet jeśli nie potrafię tego pokazać, czy powiedzieć. To na to czekam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz