poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozmarzyć

O mały włos zapomniałabym złożyć życzenia Małemu. Szybko, szybko z rana.  Zaraz wychodzimy do alergologa. Zrób sobie śniadanie, idę się kąpać. Wchodząc do wanny...olśnienie. Pięknie synuś sobie o mnie pomyśli. Dzień Dziecka, a ja sobie sam śniadanie szykuję....Wynagradzam mu słodkimi bułeczkami z truskawkami i jabłkami i kartonikiem soczku. Ho ho, ale dzisiaj mam porządne śniadanie do szkoły- cieszy się. Maluch ściska swojego rogalika, w końcu robi z niego płaski placuszek. Idziemy na rower? Szybciutko biegnie po swoje skarpetki, które schował za poduchami. Ostatnia para- wzdycham. To jego pierwsza wycieczka rowerowa. D.P. bez szemrania montuje wczoraj fotelik rowerowy. Wie, że przegiął. Kaja się. Nigdy więcej...słyszę. Który to raz?! Któryś na pewno....Wieczorem wykład. Bez ogródek, używając języka prostego i dosadnego, by każdy nawet mało rozgarnięty prostak mnie zrozumiał. Wychodzę z pokoju. Zaczynam czytać książkę, w naszej kiedyś wspólnej sypialni. Przenosi mnie w zupełnie inny świat. Wysmakowany język prozy, refleksyjny charakter powieści wciągają mnie, zaspakajając potrzebę kiedyś niewypowiedzianych słów. Maluch chłonie mijane po drodze krajobrazy. Co chwilę słyszę, że wykrzykuje jakieś słowa. Koparka, ciężarówka, staw, trawka.... Staram się uważnie jechać, by nie stracić panowania na drodze. W końcu za sobą mam ponad jedenaście kilogramów szczęścia. Słońce ostro przypieka. Ciało wysmarowane kremem z filtrem, pokrywa się słonymi kropelkami. Sprzedawca sałaty markotny. Męczy go katar sienny.  Może pójdziesz do lekarza, zachęcam. Nie lubię. Wapno brałeś?  Tak. Masz po drodze aptekę? - pyta. Obiecuję, mu lek. Wracamy z Maluchem, który szybko zasypia. Mogę napić się spokojnie ulubionej kawy, odetchnąć, rozmarzyć....

1 komentarz: