czwartek, 25 czerwca 2015

Sól

Weź mnie ze sobą. Tak w sobie. Jak będziesz tam gdzieś daleko pomyśl o mnie...Uzależniam i pomimo, nie za coś. Kupuję czekoladę z kryształkami soli, ulubione jogurty Małego. Przede mną stoi w kolejce kobieta z długimi blond włosami. Zakupy wysuwają się z dłoni i lecą na ziemię. Przed chwilą miałam podobnie- mówi blondynka. Które serwetki, by pani wybrała dla córki na urodziny? Ile ma lat? Trzynaście. Motylki. Odzywam się pierwsza. Podobnie myśli sprzedawczyni. Uśmiecham się, dostrzegając te małe znaki przygotowane przez los. Wnętrze jest tak ciepłe, mam ochotę przymknąć oczy i usnąć. Maluch nie oszczędza nikogo. Bierze gumowy młotek i uderza Małego w ucho, ten płacze. Wiem, że to boli, bo kilka dni wcześniej dostałam w udo. Chodź no tutaj do mnie...Dupsko cię nie swędzi przypadkiem? Niee. Piwnooki wie, że nie ma ze mną żartów. Kocham mocno...ale margines zdrowego rozsądku jest zachowany. Ten margines jest mi potrzebny, tak jak ta sól w czekoladzie....by nie było za słodko, za dobrze, by mieć swój punkt odniesienia, bym się nie zatraciła....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz