niedziela, 24 maja 2015

Wracam

O której wychodzimy na obiad?- zapytał Mały. Restauracja jest czynna od jedenastej- odpowiedziałam synusiowi, który postanowił w ten o to sposób uczcić Dzień Matki. Mój wybór. Mój prezent. Maluch po raz pierwszy dostał do ręki kredki i wprawnie trzymając, zamalowywał powierzchnię czystej kartki. Na szczęście nowe zajęcie nie znudziło go szybko i mogliśmy z Małym smakować swoje dania. Ten kurczak jest idealny. Taki soczysty, nie suchy. Pochwalił moją sałatkę Mały. Gorgonzola rozpływała się w ustach, a ciepła bułeczka z suszonymi pomidorami zyskała aprobatę Malucha. Mały zajadał się swoim przysmakiem i co chwilę pytał, czy smakuje mi kawa i sałatka. Nie szczędziłam pochwał. Mam nadzieję, że kiedyś sam przyrządzi coś równie smacznego. Idziesz na wybory?- zapytał D.P. Nieee. Miałam dość obietnic. Kolejnych obietnic, które nic nie wnoszą do mojego życia. Jedziemy na mecz. Chłopaki raz dwa wyszykowali się. Masz ochotę na spacer piwnooki? Tu masz listek dębu. To jest akacja. Koniczyna różowa, ta jest biała, a to fioletowy łubin. Podtykałam co chwilę do rączki Malucha jakiś kwiatek lub roślinkę. Słyszysz, żaby rechocą w stawie...Dojechaliśmy do końca drogi, która płynnie przechodzi w ubity trakt. Późnym wieczorem D.P. wyręczył mnie w opiece nad Maluchem. Idę na rower. Słońce zachodzi dopiero po dwudziestej. Sprawdziłam. Zdążyłam po raz kolejny nacieszyć się swoją samotnością, chwilową wolnością, pobyć sam na sam ze swoimi myślami i wrócić. Jakiś procent mnie wciąż jest, tam, gdzie byłam.

2 komentarze: