środa, 25 marca 2015

A bit of everything

Jestem szczęśliwą posiadaczką radia w łazience. Wyniosłam je kiedy Maluch był malutki i kiedy jeszcze ja go kąpałam. Teraz kąpię go kilka razy w roku, kiedy D.P. jest niedysponowany....Muzyka towarzyszy nam podczas kąpieli, a Mały włącza radio nawet podczas mycia kurzy. Kiedyś na studiach robiłam ankietę dotyczącą badania słuchalności radia na Śląsku. Największą wiedzą wykazał się wtedy mój ....przyszły teść. Potrafił wymienić nazwy audycji radiowych radia Katowice. Równie namiętnie ogląda programy sportowe, kiedyś trenował piłkę nożną  i był sędzią....bardzo "rasowy" Ślązak....pewnie dlatego tak dbałam, by Mały nie mówił po Śląsku. Niestety teraz słabo zna gwarę...parę tygodni temu zapytał się mnie co to są karminadle...Ja jestem za to bardzo pojętną uczennicą....Lubię słuchać śląskiego, zwłaszcza w wydaniu starszych ludzi, w tych moich miejscowych sklepikach....Tym razem nie będę tak konsekwentnie broniła czystości języka Malucha....w końcu jestem Ślązaczką:)

https://www.youtube.com/watch?t=92&v=rhfiiGGy7Ls


3 komentarze:

  1. taaaaa przez zasiedzenie.....

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie radio mogłoby nie istnieć-jakieś strzępy audycji docierają do mnie najwyżej u fryzjera albo w autobusie, czyli raz na kwartał mniej więcej, poza tym cisza w eterze. I to lubię :) Cisza najlepszą moją muzyką jest :) (słyszysz melodię tego ostatniego zdania? Bo ja je sobie nucę w myślach :) )

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie od ciszy aż dzwoni w uszach, dlatego to jest taki pozorny kontakt ze światem:)

    OdpowiedzUsuń