wtorek, 17 marca 2015

Inaczej

Wybrałam się z Maluchem na dopołudniowy spacer. Zaskoczyło mnie miłe ciepło i fala słońca, która ogrzewała moje plecy. Maluch skubał herbatniki zakupione w sklepie na rogu. Chce pani chleb odebrać? Ach, no tak, dla męża....Przypominam sobie ....D.P. zajada się ciemnym pieczywem, którego to Mały nie chce tknąć, nawet jeśli nie ma nić innego w domu. Biała buła musi być i koniec, ewentualnie chlebek pszenny. Te z domieszką mąki żytniej gryzą go w język. Jak co roku w mijanym przy drodze ogródku kwitną krokusy- cała gama kolorystyczna. Cebulki zostały posadzone jesienią przez starszego pana, którego często widzę pochylonego nad jakimś krzewem. Obok swojej posesji ma lasek sosnowy. Lubię wracać z drugiej strony tej ulicy, ale w pewnym miejscu droga się urywa i powrót tylko koleinami, w których gubią się małe kółeczka. Z dwóch stron droga wiedzie przez pola marchewki, ziemniaków, kukurydzy, żyta...kto by pomyślał, że na Śląsku znajdę namiastkę wsi. Wielokrotnie w tych polach widziałam sarny, bażanty....choć te wchodzą bez zaproszenia na nasze podwórku. Sąsiad wówczas się wścieka, bo jego owczarki kaukaskie biegają jak oszalałe. Mama o której jest ten konkurs? Ręce mi opadły, a może już się zaczął, a ty siedzisz w domu. Na szczęście zdążył dotrzeć na czas na swoim lekko przyrdzewiałym rowerze. Dlaczego nie zakładasz blokady? A kto chciałby taki rower? Rzeczywiście przydałby mu się lifting...Mój crossfire stoi w garażu. W tym roku obiecałam sobie, że zrobię mu przegląd. Całkiem dobrze wygląda jak na swój wiek, o niebo lepiej niż rower na którym jeździ Mały. Ma obiecane, że jak wyrośnie ze swojego dostanie mój, a ja wtedy kupię sobie w końcu jakąś damkę....

1 komentarz: