piątek, 27 marca 2015

Smak

Druga trzydzieści. Budzi mnie marudzenie dobiegające z łóżeczka. Choć mój piecyku. Maluch przytula się całym sobą do mnie. Temperatura pół godziny później trzydzieści osiem i osiem. Chcesz się wykąpać? Ochoczo przystaje na propozycję nocnej kąpieli. Nie ma się siły ruszać, a ja robię mu małe fale, by woda choć trochę pokryła gorące ciałko. Zasypiamy na moim łóżku. Przez głowę przelatuje mi tylko myśl o drugiej kołderce, ale już nie mam siły wyciągnąć jej z łóżeczka. Spokojna i szczęśliwa.... Maluch budzi się o dziwo po siódmej, więc i on potrzebował snu. Wczorajsze popołudnie spędziłam na wypisywaniu kartek świątecznych, dziś poszły w świat do adresatów. Na poczcie proszę o nożyczki. Pani z okienka niepewnie mi je pożycza. Na języku czuję smak kleju. A gdzieś daleko z tył głowy, gdy zamknę oczy, ledwo wyczuwalny zapach i sól...Mały domaga się pizzy. Niestety jestem nieubłagana. Nie poszedł do szkoły i nawet nie próbuję dociec, czy jego odpowiedź jest prawdą. Odżywa oczywiście w domu. Siedzą z Maluchem na kanapie. Starszy puszcza piosenkę na tablecie, a młodszy krzyczy nie, nie...Upodobania muzyczne widać ma już ukształtowane. Cały dzień pada, trochę szaro, cieplej. Lepiej nie planować wszystkiego....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz