piątek, 13 marca 2015

Trwanie

Stoję gdzieś na środku chodnika i mijają mnie przypadkowi ludzie. Takie moje trwanie w bezruchu, wpatrywanie, chłonę tę chwilę wszystkimi wyostrzonymi zmysłami. Szaleństwo, autostrada?! I gdzieś w tym wszystkim Ja. Maluch ściąga swoje buty i rzuca nimi śmiejąc się przy tym do rozpuku. Przestałam liczyć, ile razy zajęło nam zakładanie adidasków. Rzucam je w końcu do koszyka, by zrobić zakupy na urodzinową kolację i obiad dla Małego. Pieczone udka  i bitki wołowe, dużo klusek i modrej kapusty. Na deser sernik z brzoskwiniami...Bardzo tradycyjnie, klasycznie....Dzisiaj bez żadnych szaleństw, ekstrawagancji...Do tego potrzeba nastroju, zapachów, smaków, inspiracji! Śnieg z deszczem pada od rana, szaro. Hiacynt stoi na parapecie obok gwiazdy betlejemskiej, która jakby zapomniała, że Boże Narodzenie było prawie trzy miesiące temu i dalej kusi swoją czerwienią. Wiosna zazębia się z zimą.


2 komentarze: