poniedziałek, 23 marca 2015

Koncepcja szczęścia

Od tygodnia po naszej łazience spaceruje biedronka. Kiedy wchodzę do łazienki udaje, że śpi, ale o jej żywotności zdaje się przemawiać fakt, że zmienia swoje położenie. Raz siedzi obok lustra, innym razem ukrywa się za tubkami z kremem. Może odżywia się resztkami mydła w umywalce...albo powietrzem...Przeniosłam ją do pokoju dziennego i położyłam na kwitnący na różowo kwiatek....Tydzień temu słyszę dyskusję przy stole teściów z D.P. odnośnie owego kwiatka. Usycha biedaczek, bo jest mu za ciepło od kaloryfera. D.P. przestawia go na drugi parapet. Z kuchni słyszy moje niezadowolenie. Daj go z powrotem na miejsce- mówi teściowa. Nie chce mieć ze mną żadnych zatargów...kiedy mnie podnosi się temperatura, ona gasi naszą kłótnię w zarodku. Swoich ma dość w domu....Gotuję kompot z owoców, które dostaję od nich w ilościach więcej niż hurtowych. Nie mogę wstawić nic do zamrażalnika, bo wysypują się z niego woreczki z podgrzybkami, czarną i czerwoną porzeczką, agrestem...Mały, chłopaki Kozików i Mamy Bliźniaków popijają ten napój zamiast soków z kartonów. Pani Prezes przynosi paczuszkę z kolorowymi makaronikami. Znikają w mgnieniu oka, nawet nie zdążyłam się im przyjrzeć. Wiesz, dzieciaki lubią takie rzeczy- mówi. Tak wiem marsy, snikersy, potem jak są starsze zaczynają doceniać tort zrobiony specjalnie dla nich....ale do wszystkiego trzeba samemu dojrzeć. Czas jaki tej drugiej osobie się poświęca...rozmowa bez rozmowy. Muszę radzić sobie z tą niewiedzą.

1 komentarz:

  1. jejku jak to sie wszystko w zyciu powiela,......wczesniej czy pozniej....

    OdpowiedzUsuń